Brak gazu wywołał dyskusję o bezpieczeństwie energetycznym Polski

opublikowano: 2004-02-19 18:55

PAP: Wstrzymanie na kilkanaście godzin (od środy do czwartku) przez Gazprom dostaw gazu na Białoruś, w tym do Polski i Niemiec, zaniepokoiło Komisję Europejską, wpłynęło na ograniczenia w produkcji niektórych krajowych zakładów, uaktywniło opozycję i wywołało dyskusję polityczną o bezpieczeństwie energetycznym Polski.

W środę o 18.00 czasu moskiewskiego Gazprom, największy dostawca gazu w Europie, wstrzymał eksport do Białorusi i tranzyt tego surowca do Polski, Niemiec i Litwy. Tego samego dnia wieczorem rzecznik rządu, Marcin Kaszuba i rzeczniczka Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa (PGNiG), Małgorzata Przybylska, uspokajali, że bezpieczeństwo energetyczne państwa nie jest zagrożone, a w polskich kuchenkach na pewno nie zabraknie gazu.

Tymczasem już w czwartek niektóre firmy poinformowały o problemach z dostawami gazu, m.in. Zakłady Azotowe w Puławach podały, że odczuły ograniczenia. Rzecznik zakładów Marek Sieprawski powiedział, że jeśli ograniczenia potrwają dłużej to firma będzie musiała zmniejszyć produkcję nawozów. Z powodu ograniczeń w dostawach gazu produkcję ograniczyły m.in. Zakłady Chemiczne Police i Zakłady Azotowe w Tarnowie-Mościcach SA. Również PKN Orlen alarmował, że wstrzymanie dostaw gazu przez rosyjski Gazprom jest poważnym zagrożeniem dla spółki i sektora chemicznego.

O 13.00 w czwartek rosyjski koncern Gazprom wznowił dostawy gazu na Białoruś. PGNiG potwierdziło po południu, że otrzymało informacje od Gazpromu o wznowieniu dostaw oraz podał, że potrzeba dziesięciu godzin, aby w polskim odcinku gazociągu z Białorusi doszło do wyrównania ciśnienia do poziomu sprzed przerwania dostaw gazu.

Konfliktem między Białorusią a Gazpromem zaniepokoiła się także Komisja Europejska. Wystosowała do rządu rosyjskiego list, domagając się wyjaśnień w związku z przejściowym zamknięciem gazociągu, dostarczającego gaz ziemny na Białoruś, a także do Polski i Niemiec.

Sytuacja z brakiem dostaw gazu uaktywniła polską opozycję. Głównym zarzutem, stawianym ekipie rządzącej, był brak dywersyfikacji, czyli zróżnicowania źródeł dostaw i dróg transportu gazu. 2 grudnia 2003 r. PGNiG oraz Statoil zdecydowały się unieważnić, zawarty we wrześniu 2001 r., kontrakt na dostawy 74 mld m sześć. norweskiego gazu do Polski.

Prawo i Sprawiedliwość zażądała natychmiastowego powołania - działającego pod nadzorem Sejmu - sztabu antykryzysowego do zbadania potencjalnego zagrożenia bezpieczeństwa energetycznego kraju. Domaga się jednocześnie odwołania wicepremiera i ministra infrastruktury Marka Pola.

Rzecznik rządu Marcin Kaszuba zapewniał, podobnie jak w środę ,

że bezpieczeństwo energetyczne Polski nie jest zagrożone. Według niego, "zarzuty opozycji i histeria, która się przez nie przebija, wynikają z nieznajomości faktów albo są próbą manipulowania opinią publiczną".

W czwartek po południu Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo oraz norweski Statoil podpisały memorandum o współpracy w zakresie dostaw gazu do Polski - poinformował prezes PGNiG Marek Kossowski. W memorandum tym polska spółka potwierdza chęć kupowania większych ilości gazu z Norwegii, a Statoil podtrzymuje zainteresowanie dostawami gazu do Polski.