Kilka tygodni temu z prezesa Vivus Finance stała się pani jego właścicielką, a firma zmieniła nazwę na Soonly. Jak się Pani czuje w nowej roli?
Ewa Wernerowicz: Zawsze czułam się po trosze właścicielem firmy, którą zarządzam, nadal też traktuję ją jak menedżer. Ale trudno ukryć, że teraz perspektywa właściciela jest mi znacznie bliższa. Z jednej strony jestem zadowolona, mogąc wdrażać własne pomysły i strategie, których nie muszę z nikim konsultować. Z drugiej jednak strony odczuwam większy stres, szczególnie ze względu na tzw. ustawę antylichwiarską, która niedługo trafi pod obrady Sejmu, jak również z powodu wojny w Ukrainie i związanego z nią pogorszenia portfela kredytowego, którego można się spodziewać.
Zgodnie z zapisami umowy, na mocy której Vivus zmienił się w Soonly, w ciągu 3 lat będzie pani musiała zebrać 200 mln zysków, by spłacić firmę 4Finance. Jak pani sądzi, uda się?
Nie wiem, czy uda się zgromadzić te 200 mln zł – to bardzo ryzykowne założenie. Ale jestem przekonana, że jeśli będziemy mogli prowadzić biznes na aktualnych warunkach, spłacimy i udziały, i pożyczkę do 4Finance. W tym wypadku jestem optymistką. Natomiast za kilka dni dowiemy się, jaki jest proponowany przez Ministerstwo Sprawiedliwości kształt tzw. ustawy antylichwiarskiej i co będzie się dalej działo na rynku.

Pozytywnym aspektem obecnej sytuacji rynkowej jest to, że banki przykręciły nieco kurek, jeśli chodzi o kredyty, w związku z czym część ich klientów przechodzi do firm pożyczkowych
Jak powinna wyglądać ustawa, żeby firmy pożyczkowe mogły dalej funkcjonować bez problemów?
Aktualna wersja ustawy i zawarta w niej zasada tzw. 10 + 10, czyli 10 proc. prowizji za udzielenie pożyczki i 10 proc. rocznie, jest zabójcza dla całego rynku finansowego udzielającego kredytów. To rygorystyczny limit również dla banków. Liczę na to, że ostatecznie limity będą się kształtować na zasadzie przynajmniej 15 + 15. I mam nadzieję, że ustawa będzie sprawiedliwa dla wszystkich segmentów rynku, nie tylko dla konkretnej grupy przedsiębiorstw.
Jak pozostałe obecne uwarunkowania rynkowe – inflacja, wojna na Wschodzie – wpływają na branżę pożyczkową? Widać jakieś pozytywy?
Jest pewien pozytywny aspekt obecnej sytuacji – banki przykręciły nieco kurek, jeśli chodzi o kredyty, w związku z czym część ich klientów przechodzi do firm pożyczkowych. Pokazują to dane liczbowe. Od początku roku sektor długoterminowych pożyczek wzrósł mniej więcej o 50 proc. Natomiast sektor pożyczek krótkoterminowych, do którego należy także Soonly Finance, wzrósł od początku roku o 14 proc., czyli rośnie trochę wolniej niż inflacja. Znaczny wzrost na rynku pożyczek długoterminowych pokazuje, jak bardzo potrzebny jest ten sektor, szczególnie w sytuacji kryzysowej. Gdyby nie było firm pożyczkowych, klienci nie mieliby się dokąd zwrócić o dodatkowe pieniądze.
Jak obecna sytuacja przekłada się na wyniki Soonly? Jakie macie prognozy finansowe na najbliższy czas?
Nasza sytuacja będzie stabilna, jeśli ustawa antylichwiarska nie wejdzie w życia. Obecnie widzimy lekkie pogorszenie ryzyka, ale wobec ewentualnych drastycznych skoków w dół będziemy mogli zaostrzyć politykę kredytową. Mamy też stabilne przychody, spodziewamy się więc, że sektor nie będzie znacznie rósł do końca roku. Duży znak zapytania stawiamy jednak nad zimą i cenami energii – nie wiemy, jak społeczeństwo będzie przygotowane do sezonu. Klientom nie pomaga też wysoka inflacja – muszą mieć przecież jakieś źródło gotówki, żeby mimo rosnących cen móc zaspokoić życiowe potrzeby.
Jakie są najbliższe plany rozwoju spółki?
Zamierzamy wprowadzić nowe rozwiązania. Kilka dni temu zaczęliśmy współpracę z mPayem na zasadzie white label. Dzięki temu mPay niektórym (jak na razie) klientom oferuje nasze pożyczki. Są to pożyczki na 60 dni, w atrakcyjnej cenie. Zamierzamy rozwijać te kanały dystrybucji – to duży skok technologiczny. Pracujemy też nad kolejnym produktem, który jest na razie w fazie testów, wdrożenie planujemy na przyszły rok.