Branży muzycznej brakuje promocji
Jedną z przyczyn kryzysu polskiej branży muzycznej jest brak pieniędzy na promocję. Rodzime produkcje nie dorównują nakładami płytom zachodnich wykonawców, które są intensywnie promowane, dzięki czemu także w Polsce wygrywają popularnością z rodzimymi utworami.
Sytuacja polskiej branży muzycznej od dawna nie zmieniła się na lepsze, chociaż zachodni producenci uznali nasz rynek za najszybciej rozwijający się w Europie.
— Podstawową przyczyną kryzysu rynku muzycznego jest rozwój piractwa fonograficznego i narzucony przez zachodnie koncerny standard cenowy produktów. Ceny płyt kompaktowych w Polsce (45-60 zł) są takie same jak w Niemczech (20-25 DEM), podczas gdy średnie zarobki są tam trzykrotnie wyższe niż w Polsce — twierdzi Paweł Janowicz, dyrektor artystyczny Warner Music Poland.
— Promocja muzyki to przede wszystkim teledyski. Na Zachodzie na nagranie wideoklipu przeznacza się 100-200 tys. USD, dzięki czemu rozpoznawalność artysty wzrasta o 60 proc. W Polsce na produkcję teledysku przeznacza się 10-20 tys. zł — twierdzi Maciej Różalski, producent i dyrektor studia PR 1.
72 proc. młodych Polaków słucha muzyki elektronicznej, prezentowanej w klubach.
— Wytwórnie płytowe, producenci i właściciele klubów zarabiają dzięki twórcom i wykonawcom muzyki techno oraz disc jokeyom. Minimum dwa razy w tygodniu, na występ tych artystów przychodzi do klubu 500 osób, płacąc za bilet od 25 do 35 zł. Miesięcznie na samych biletach popularne warszawskie kluby zarabiają 120 tys. zł, natomiast wykonawcy za 8-godzinny występ otrzymują 500 zł.
Wytwórnie płytowe nie mają funduszy na promowanie polskich produkcji. Próbą takiej inwestycji było wydanie przez Warner Music Poland dwóch części kompilacji Beat Trax. Obie ukazały się w nakładzie 4,5 tys. egzemplarzy, promocyjną płytę sprzedawano po 39 zł.
— Nie dysponowaliśmy wystarczającymi funduszami na zareklamowanie kompilacji. Przeciętnie na taką reklamę wydaje się 200 tys. zł. My dysponowaliśmy kwotą 50 tys. zł — wylicza Paweł Janowicz.