Przesłuchiwany w sobotę przez sejmową komisję śledczą szef KRRiT, Juliusz Braun ocenił, że niekorzystne poprawki w nowelizacji ustawy medialnej, w tym głównie zapisy antykoncentracyjne, pojawiły się na etapie prac rządowych. Braun porównał rządowy projekt nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji do beczki miodu, zepsutej co najmniej kilkoma łyżkami dziegciu.
Pytany przez szefa komisji, Tomasza Nałęcza, kto te łyżki dziegciu do miodu dolewał, odpowiedział, że nie chce odsuwać odpowiedzialności od KRRiT i jej członków, ale negatywne zmiany wprowadzono na etapie tworzenia projektu rządowego i na etapie prac komisji sejmowej. Według Brauna nad rządowymi zmianami pracowali ówczesna wiceminister kultury Aleksandra Jakubowska, ówczesny szef gabinetu politycznego premiera Lech Nikolski i sekretarz KRRiT Włodzimierz Czarzasty. Szef komisji skwitował jednak, że odnosi wrażenie, że Braun uchylił się od odpowiedzi, wskazując osoby urzędowe.
Braun stwierdził też, że Czarzasty opowiadał się za prywatyzacją regionalnego kanału telewizji publicznej, to on także proponował uwzględniające rynek prasowy zapisy antykoncentracyjne w ustawie o mediach. Według Brauna sekretarz KRRiT przedstawił projekt, który wychodził poza zakres działania ekspertów. Jednak szef KRRiT nie wiedział, czy to Czarzasty był autorem pomysłu wpisania do projektu rządowego zapisu upoważniającego ministra skarbu do ewentualnego wyrażenia zgody na prywatyzację "trójki" TVP.
Juliusz Braun rozpoczął zeznania od stwierdzenia, że wolność słowa może zagwarantować tylko pluralistyczny rynek mediów, a pluralizm na tym rynku nie jest możliwy bez silnych mediów prywatnych. Zdaniem szefa KRRiT przepisy antykoncentracyjne nie ograniczały monopolu na rynku mediów, lecz godziły tylko w jeden podmiot – właśnie w Agorę. Według nowych zapisów wielki nadawca zagraniczny, który wszedłby do Polski byłby traktowany jako podmiot nowy. A jeśli ktoś wydawał w Polsce prasę, to już było tu ryzyko monopolizacji.
Odnosząc się do pomysłu zapisów antykoncentracyjnych w ustawie o rtv Braun powiedział, że tę propozycję zgłosił na piśmie właśnie Czarzasty.
Braun uważa, że Rywin przyszedł z propozycją korupcyjną do Agory w czyimś imieniu. Jednocześnie przeświadczony jest, że producenta nie wysłał Andrzej Zarębski, którego Rywin wymienił w tym kontekście podczas konfrontacji z Michnikiem u premiera.
Poseł Nałęcz zwrócił uwagę, że w powołanym Brauna przed dwoma laty zespole, który miał przygotować zmiany w ustawie o rtv cztery osoby reprezentowały media publiczne, a tylko dwie - prywatne. Skrytykował zwłaszcza wybór Witolda Grabosia na szefa zespołu. Przewodniczący KRRiT zeznał, że powołując w 2001 r. zespół wiedział tylko tyle, że Graboś skończył kadencję w KRRiT. Tymczasem Graboś po skończeniu kadencji w Radzie został doradcą prezesa TVP.
- Sądziłem, że jego doświadczenia mogą być wykorzystane. Taka była moja wiedza, ja oczywiście nie sprawdzałem tego, ja po prostu wiedziałem, że skończył pracę w KRRiT i można jego doświadczenie, wiedzę wykorzystać - powiedział Braun. Dodał, że nie był zespół, który miał podejmować jakiekolwiek decyzje.
Braun stwierdził, że zna Rywina, ale się z nim nie kontaktował w sprawie afery. O propozycji korupcyjnej dowiedział się pod koniec sierpnia 2002 r. od Bolesława Sulika, a wkrótce potem rozmawiał na ten temat z prezes Agory Wandą Rapaczyńską.
Komisja śledcza ma w planach przesłuchanie wszystkich ekspertów i członków KRRiT, którzy pracowali nad projektem nowelizacji.
DA