Pod lupę trafią gigantyczne pieniądze
407 mld EUR zarabiają europejskie kluby. Z ich podziałem coś trzeba zrobić — postanowiła Bruksela. I wymyśliła.
Ktoś mógłby powiedzieć, że sport i polityka nie mają ze sobą nic wspólnego. Tak jednak nie jest, a przynajmniej już nie. Komisja Europejska (KE) przyjęła pierwszą całościową inicjatywę w sprawie sportu. Pomysły zawarte w „Białej księdze” mają zwiększyć znaczenie regulacji narzuconych przez KE na wielki biznes, jakim jest sport. Dokument ma odpowiadać na pytanie, jak kierować tym dochodowym interesem w 27 krajach Unii.
— To wkład komisji w europejską debatę dotyczącą znaczenia sportu w naszym życiu codziennym — mówi Jan Figel, europejski komisarz do spraw edukacji, szkoleń, kultury, młodzieży oraz sportu.
A konkrety? Regulatorzy z KE mają zająć się m.in. prześwietlaniem sposobu, w jaki finansowany jest sport — i to zarówno ze źródeł publicznych, jak i prywatnych. Pod lupę trafią też agenci sportowi — Bruksela chce sprawdzić, czy ich działania są zgodne z prawem. To dociekliwość KE nie powinna dziwić. Wszak chodzi o wielkie pieniądze. „Biała księga” pokazują, że sport to dochodowy interes. Roczne przychody europejskiego sportu to około 407 mld EUR rocznie. Większość tej kasy pochodzi oczywiście ze sprzedaży praw do transmisji imprez. I tu Bruksela chce dorzucić swoje trzy grosze. Zamierza bowiem ograniczyć możliwość sprzedaży tych praw przez poszczególne kluby. Teraz miałyby się tym zajmować organizacje sportowe. To miałoby doprowadzić do lepszego racjonowania przychodów z tego tytułu.
Ponadto dokument ma nawoływać do współpracy między organami ścigania a organizacjami sportowymi w zakresie zapobiegania przypadkom przemocy, rasizmu i dopingu.
Zdania przedstawicieli instytucji sportowych na temat propozycji KE są podzielone.
— Politycy powinni zostawić sport w spokoju — uważa Sepp Blatter, prezydent FIFA.
UEFA jest natomiast zdania, że Komisja Europejska robi wielki krok naprzód.