Bruksela blokuje podatek handlowy

Marcel ZatońskiMarcel Zatoński
opublikowano: 2017-07-02 22:00
zaktualizowano: 2017-07-02 15:54

Komisja Europejska uznała, że polska danina od sprzedaży detalicznej faworyzuje część firm. Resort finansów jej broni, ale musi zmienić przepisy.

Są takie obietnice, których lepiej nie dotrzymywać. W kampanii wyborczej Prawo i Sprawiedliwość zapowiadało „opodatkowanie banków i hipermarketów”. Z pierwszymi się udało, ale z drugimi zrobił się problem, bo długo nie było jasne, co i jak konkretnie należy obłożyć podatkiem. W końcu zdecydowano się na wersję progresywną ze stawką uzależnioną od obrotów sieci — by najwięksi gracze, głównie z zagranicznym kapitałem, płacili znacznie więcej

niż małe sklepy. To rozwiązanie od razu zakwestionowała Komisja Europejska (KE), pobór podatku zawieszono zaraz po wprowadzeniu, a teraz wygląda na to, że wszystko trafi do kosza. W piątek KE poinformowała, że po wielomiesięcznym badaniu polskich pomysłów na opodatkowanie marketów (Bruksela wszczęła procedurę z własnej inicjatywy już w lutym 2016 r., czyli pół roku przed przyjęciem ostatecznej wersji ustawy o podatku przez Sejm) wydała decyzję, zgodnie z którą Polska z progresywnej formuły podatku musi się wycofać. KE podkreśla, że mamy prawo decydować o swoim systemie podatkowym, ale musi być zgodny z zasadami unijnymi i nie może faworyzować w sposób nieuzasadniony poszczególnych segmentów rynku czy konkretnych przedsiębiorstw.

„Szczegółowe dochodzenie komisji wykazało, że progresywny charakter stawek podatkowych w nieuzasadniony sposób działałby na korzyść niektórych przedsiębiorstw, kosztem innych — w zależności od ich obrotów i wielkości. Polska nie wykazała, że progresywne stawki podatkowe są uzasadnione celem podatku od sprzedaży detalicznej w zakresie zwiększenia dochodów, ani że przedsiębiorstwa objęte wyższą stawką miałyby większą zdolność do zapłaty.

Decyzja nakłada na Polskę obowiązek zlikwidowania nieuczciwej dyskryminacji przedsiębiorstw wynikającej z przepisów o podatku od sprzedaży detalicznej i przywróceniarównego traktowania na rynku” — podała KE w komunikacie. Ustawa o podatku handlowym w przyjętej przez parlament wersji przewidywała, że sklepy z przychodami poniżej 17 mln zł miesięcznie nie będą płacić podatku obrotowego. Od przychodów między 17 a 170 mln zł fiskus miałby dostawać 0,8 proc., a od przychodów powyżej 170 mln zł — aż 1,4 proc.

W założeniach do projektu przyszłorocznego budżetu resort finansów napisał, że „spodziewane są wpływy z zawieszonego obecnie podatku od handlu detalicznego”. Może być z tym jednak problem — Bruksela w ubiegłym roku zakwestionowała już wprowadzone na Węgrzech dodatkowe opłaty dla dużych sieci i Budapeszt w końcu się z nich wycofał.

„Po otrzymaniu ostatecznej pisemnej decyzji uważnie ją przeanalizujemy i dopiero wówczas będziemy mogli precyzyjnie odnieść się do sprawy. Polska w dalszym ciągu podtrzymuje przedstawione Komisji Europejskiej argumenty przeczące selektywnemu charakterowi podatku. Obecnie nie została podjęta decyzja co do zakresu kontynuowania prac nad opodatkowaniem handlu” — oświadczył resort finansów w komentarzu przesłanym PAP. Polska Izba Handlu (PIH), zrzeszająca drobnych detalistów i dużych franczyzodawców, ma nadzieję, że rząd nie odpuści walki o wprowadzenie podatku.

— Uważamy, że ten podatek jest potrzebny i Polska powinna wykorzystać wszelkie możliwe metody, by doprowadzić do uchylenia decyzji Komisji Europejskiej — mówi Waldemar Nowakowski, prezes PIH.

Z decyzji KE zadowolona jest natomiast Polska Organizacja Handlu i Dystrybucji (POHiD), zrzeszająca największe sieci sklepów z zagranicznym kapitałem, m.in. Biedronkę, Lidla i Tesco. „Cieszymy się, że Komisja Europejska wystąpiła w obronie wolnej konkurencji na rynku polskim. Gdyby podatek handlowy wszedł w życie, doprowadziłby do dyskryminacji części podmiotów handlowych i faworyzowania innych” — głosi stanowisko POHiD.