Grono silnych stoczniowych inwestorów mogło się zwiększyć, ale odstraszył ich krótki termin wyznaczony przez Brukselę.
Dziś mija termin składania ofert przez nowych inwestorów dla stoczni z Gdyni i Szczecina. W grze są ukraiński ISD oraz Mostostal Chojnice z norweskim Ulstein Verft. Dziś do peletonu mieli dołączyć nowi silni partnerzy, ale wszystko wskazuje na to, że zalewu ofert nie będzie.
— Wielu inwestorów zaangażowało się w proces, wynajęli doradców etc., ale odstraszył ich krótki termin, w jakim stocznie muszą pozyskać inwestora — nie ukrywa Zdzisław Gawlik, wiceminister skarbu
Na przykład gigantyczny fundusz Abu Dhabi Investment Authority (którego kapitały są wyceniane niemal na 900 mld USD) chętnie wszedłby w produkcję stoczniową, ale dopiero po wakacjach i po muzułmańskim święcie ramadan, które przypada na wrzesień. Tymczasem stocznie nie mogą tak długo czekać, bo Bruksela wymaga porozumienia z inwestorami do 12 września. Stoczniowcy i „starzy” inwestorzy od dawna podkreślali, że krótki czas wyklucza pozyskanie „nowych” partnerów.
Zastrzeżeń moc
A porozumienie ze „starymi” jest coraz mniej realne. Rozmowy z Brukselą o stoczniowych planach ruszą oficjalnie w tygodniu zaczynającym się 18 sierpnia, ale dziś wiadomo, że plan ISD dla Stoczni Gdynia i Gdańsk (której jest właścicielem) nie ma szans na akceptację. Przynajmniej na razie. Zastrzeżenia dotyczą: niewiarygodnej oceny kosztów produktu, osiągnięcia zysków i konieczności uwiarygodnienia przez ISD posiadania pieniędzy na wkład własny. Dziwi zwłaszcza pierwsze zastrzeżenie, bo ISD dostarcza blachy okrętowe, więc nieźle orientuje się w stoczniowych kosztach.
— Uzgodniliśmy z resortem skarbu, że razem będziemy w Komisji Europejskiej prezentować plany. O ile wiem, na razie żadnego oficjalnego spotkania nie było — ucina Jacek Łęski, rzecznik ISD Polska.
Zysk do wkładu
Nie wiadomo, jak Bruksela oceni plan dla Stoczni Szczecińskiej Nowa. Na razie wiadomo jedynie, że Mostostal Chojnice — choć jeszcze nie jest jej inwestorem, poprosił o możliwość rozmów z armatorami o renegocjowaniu czy kasowaniu nierentownych kontraktów. Dotychczasowe starania stoczni zostały bowiem zaprzepaszczone, o czym kilka dni temu pisał „PB”. Jeśli chojnickiej firmie uda się przekonać kontrahentów do zwyżki ceny czy rezygnacji z nierentownych dla stoczni kontraktów, to zysk byłby dopisany do wkładu własnego inwestora.