Budimex testuje lokalny rynek

Katarzyna KapczyńskaKatarzyna Kapczyńska
opublikowano: 2016-01-28 22:00

Za kilka lat zmniejszy się liczba dużych kontraktów infrastrukturalnych, dlatego spółka szuka zleceń nawet poniżej 10 mln zł.

Mali przedsiębiorcy budowlani bali się dotychczas międzynarodowej grupy Skanska, od kilku lat mocno rozwijającej działalność na rynku budowy i modernizacji infrastruktury samorządowej. Jej śladem podąża Strabag, a teraz do tego peletonu dołączy także Budimex.

MILIARDY I MILIONY:
MILIARDY I MILIONY:
Budimex, kierowany przez Dariusza Blochera, ma w portfelu wielomiliardowe kontrakty. Przygotowuje się jednak na chude lata i zaczyna realizować niewielkie, kilkumilionowe zlecenia.
Grzegorz Kawecki

— Po 2020-23 r. Polska nie będzie miała do dyspozycji tak dużych jak dotychczas funduszy unijnych, w konsekwencji zmniejszy się także liczba kontraktów infrastrukturalnych o znaczącej wartości. Rynek lokalny pozostanie jednak stabilny, tam — niezależnie od unijnych dotacji — będą realizowane infrastrukturalne projekty. Dlatego też zaczynamy go testować, startując w przetargach nawet poniżej 10 mln zł — mówi Dariusz Blocher, prezes Budimeksu.

Ćwiczenia na Pomorzu

Niedawno spółka brała udział w wartym kilka milionów złotych przetargu na remont jednej z dróg w podwarszawskich Markach.

— Sporo niewielkich kontraktów zdobyliśmy na Pomorzu, na przykład rozbudowę cmentarza w Świnoujściu. Planujemy, że przez co najmniej dwa lata będziemy analizować tego typu kontrakty i uczyć się działalności na lokalnym rynku. To zupełnie inny segment. W zamówieniu wartym kilkaset milionów złotych zatrudniamy na przykład szefa kontraktu, ale w kontraktach lokalnych musi on nadzorować jednocześnie kilka zleceń w regionie, bo jeśli zdobędziemy tylko jedno, nie uzyskamy rentowności — dodaje Dariusz Blocher.

Inwestycyjna ostoja

Lokalni przedsiębiorcy obawiają się konkurencji dużych graczy. — Dotychczas ostrą rywalizację prowadziła Skanska i martwi nas to, że pojawiają się kolejni duzi konkurenci. To firmy należące do międzynarodowych grup, notowane na giełdach i tym samym mające łatwiejszy dostęp do kapitału i gwarancji finansowych. W przypadku gwarancji zamawiający stawiają coraz bardziej wyśrubowane wymagania, ułatwiając dużym firmom dostęp do rynku, kosztem mniejszych podmiotów — mówi Robert Król ze szczecińskiej firmy Multi Projekt. Jego zdaniem, lokalne firmy także mają atuty.

— Doceniamy pracowników. Wielu z nich ma u nas otwartą drogę awansu na stanowiska związane z zarządzaniem kontraktami, a nawet firmą. Pracując przy realizacji lokalnego kontraktu dla dużej firmy, z pewnością będą mieć mniejsze możliwości rozwoju i awansu, więc chętnie wybierają współpracę z nami — zapewnia Robert Król.

Kierując się maksymą Juliusza Cezara, który o niewielkim miasteczku powiedział: „Wolałbym być pierwszym tutaj niż drugim w Rzymie”, wielu lokalnych inżynierów czy menedżerów może faktycznie wybrać pracę w lokalnej firmie.

O tym, że lokalne budowy będą inwestycyjną ostoją po zakończeniu unijnej perspektywy, są przekonani także przedstawiciele organizacji branżowych. W opublikowanej wczoraj „Białej księdze drogownictwa” postulują zresztą m.in. opracowanie stabilnego programu finansowania zarówno dróg krajowych, jak i lokalnych po 2023 r. © Ⓟ