Mali przedsiębiorcy budowlani bali się dotychczas międzynarodowej grupy Skanska, od kilku lat mocno rozwijającej działalność na rynku budowy i modernizacji infrastruktury samorządowej. Jej śladem podąża Strabag, a teraz do tego peletonu dołączy także Budimex.

— Po 2020-23 r. Polska nie będzie miała do dyspozycji tak dużych jak dotychczas funduszy unijnych, w konsekwencji zmniejszy się także liczba kontraktów infrastrukturalnych o znaczącej wartości. Rynek lokalny pozostanie jednak stabilny, tam — niezależnie od unijnych dotacji — będą realizowane infrastrukturalne projekty. Dlatego też zaczynamy go testować, startując w przetargach nawet poniżej 10 mln zł — mówi Dariusz Blocher, prezes Budimeksu.
Ćwiczenia na Pomorzu
Niedawno spółka brała udział w wartym kilka milionów złotych przetargu na remont jednej z dróg w podwarszawskich Markach.
— Sporo niewielkich kontraktów zdobyliśmy na Pomorzu, na przykład rozbudowę cmentarza w Świnoujściu. Planujemy, że przez co najmniej dwa lata będziemy analizować tego typu kontrakty i uczyć się działalności na lokalnym rynku. To zupełnie inny segment. W zamówieniu wartym kilkaset milionów złotych zatrudniamy na przykład szefa kontraktu, ale w kontraktach lokalnych musi on nadzorować jednocześnie kilka zleceń w regionie, bo jeśli zdobędziemy tylko jedno, nie uzyskamy rentowności — dodaje Dariusz Blocher.
Inwestycyjna ostoja
Lokalni przedsiębiorcy obawiają się konkurencji dużych graczy. — Dotychczas ostrą rywalizację prowadziła Skanska i martwi nas to, że pojawiają się kolejni duzi konkurenci. To firmy należące do międzynarodowych grup, notowane na giełdach i tym samym mające łatwiejszy dostęp do kapitału i gwarancji finansowych. W przypadku gwarancji zamawiający stawiają coraz bardziej wyśrubowane wymagania, ułatwiając dużym firmom dostęp do rynku, kosztem mniejszych podmiotów — mówi Robert Król ze szczecińskiej firmy Multi Projekt. Jego zdaniem, lokalne firmy także mają atuty.
— Doceniamy pracowników. Wielu z nich ma u nas otwartą drogę awansu na stanowiska związane z zarządzaniem kontraktami, a nawet firmą. Pracując przy realizacji lokalnego kontraktu dla dużej firmy, z pewnością będą mieć mniejsze możliwości rozwoju i awansu, więc chętnie wybierają współpracę z nami — zapewnia Robert Król.
Kierując się maksymą Juliusza Cezara, który o niewielkim miasteczku powiedział: „Wolałbym być pierwszym tutaj niż drugim w Rzymie”, wielu lokalnych inżynierów czy menedżerów może faktycznie wybrać pracę w lokalnej firmie.
O tym, że lokalne budowy będą inwestycyjną ostoją po zakończeniu unijnej perspektywy, są przekonani także przedstawiciele organizacji branżowych. W opublikowanej wczoraj „Białej księdze drogownictwa” postulują zresztą m.in. opracowanie stabilnego programu finansowania zarówno dróg krajowych, jak i lokalnych po 2023 r. © Ⓟ