Oceniany obiektywnie i na chłodno dorobek KE od 1 grudnia 2024 r. rzeczywiście jest miałki. Ważne dla przyszłości wspólnoty akty prawne z pierwszego półrocza 2025 nawet przez lupę trudno dostrzec w Dzienniku Urzędowym UE, a także wśród projektów znajdujących się na etapie tzw. trilogu KE z oboma izbami prawodawczymi, czyli Parlamentem Europejskim (PE) i Radą UE. Bardzo ważne znaczenie ma okoliczność, że wyłączną inicjatywę legislacyjną ma KE, kategoria projektu np. poselskiego wypływającego z PE nie istnieje, co od lat wywołuje głęboki stres eurodeputowanych. Oczywiście nie mają inicjatywy również organy będące z definicji platformami państw członkowskich – Rada Europejska (RE), czyli prezydencko-premierowska kolegialna głowa wspólnoty, oraz wspomniana ministerialna Rada UE.
Ogłoszenie projektu WRF 2028-2034 przed wakacjami miało wymiar także taktyczno-praktyczny. Od razu 16 lipca oraz w kilku następnych dniach nastąpił wysyp stanowisk, analiz, ocen i komentarzy politycznych oraz medialnych. Potrwa jeszcze kilka dni, ale potem zapanuje długa cisza, UE jak co roku ogarnie trwająca ponad miesiąc urlopowa kanikuła. Duńska prezydencja Rady UE jedno spotkanie symbolicznie przewiduje w tym tygodniu, a później w kalendarzu następuje wielka sierpniowa pustka. To zresztą żaden zarzut, taka jest po prostu specyfika prezydencji sprawowanych przez państwa w drugiej połowie roku, identyczną labę miał polski rząd (także Donalda Tuska) podczas naszego przewodniczenia Radzie UE w drugim półroczu 2011. W każdym razie Rada ds. Gospodarczych i Finansowych (ECOFIN), czyli jedna z dziesięciu konfiguracji branżowych, spotka się nieformalnie w Kopenhadze dopiero 19-20 września, zaś formalnie w Luksemburgu (tam odbywa się część traktatowych posiedzeń) 10 października. To będą pierwsze okazje do merytorycznych debat o WRF 2028-2034, wtedy nastąpi skoncentrowane uderzenie na projekt tzw. grupy skąpców, czyli ministrów finansów m.in. Niemiec i Holandii, którzy zażądają radykalnego obniżenia ogólnych rozmiarów wieloletniego budżetu.
Wcześniej od kopenhaskiego spotkania ministerialnej ECOFIN, bo 8-11 września w Strasburgu, zbierze się PE. Teoretycznie głównym punktem sesji będzie tzw. orędzie o stanie UE, które wygłosi Ursula von der Leyen. To coroczne specyficzne exposé nie kończy się rozpatrzeniem wotum zaufania. Notabene obecna KE niedawno wygrała w PE głosowanie potwierdzające jej funkcjonowanie stosunkiem 360:175 przy 18 europosłach wstrzymujących się i aż 167 niegłosujących. Podczas wrześniowej sesji PE oczywiście odniesie się także oficjalnie do projektu WRF 2028-2034, nie tylko w wystąpieniach grup politycznych, lecz także w opiniach branżowych komisji.
Pierwsze parlamentarne sygnały są bardzo krytyczne. Na przykład szybka reakcja hiszpańskiej eurodeputowanej Carmen Crespo Díaz, sprawozdawczyni Komisji Rolnictwa ds. wspólnej polityki rolnej (WPR), która należy do Europejskiej Partii Ludowej, czyli tej, która obsadziła na drugą już kadencję przewodniczącą KE. Zarzuciła projektowi WRF wprost demontowanie całej WPR z powodu likwidowania jej odrębności budżetowej. Przypomniała, że UE bez rolników nie zachowa suwerenności żywnościowej, równowagi terytorialnej ani spójności społecznej. Ostro skrytykowała również pomysł degresywnego podejścia do płatności, które karze większe gospodarstwa i wyklucza strategiczne uprawy, takie jak zboża i gaje oliwne. Stanowisko reprezentacji rolników w PE to syndrom krótkości budżetowej kołdry, gdyby zsumować potrzeby wszystkich branż to WRF 2028-2034 powinny osiągnąć rozmiary przynajmniej 2,5 bln EUR…