W piątek 5. lutego opublikowany został raport z amerykańskiego rynku pracy, który rynki uznały za słaby przede wszystkim dlatego, że dane z poprzedniego miesiąca zostały zredukowane drastycznie w dół. Na przykład zatrudnienie w całym sektorze pozarolniczym w grudniu spadło nie o 140 tys., ale aż o 227 tys., a w sektorze prywatnym nie o 95 tys., ale aż o 204 tys. – w tym ostatnim sektorze wzrosło w styczniu jedynie o 6 tys. Nawet dość nieoczekiwany spadek stopy bezrobocia w styczniu z 6,7 na 6,3% tej weryfikacji danych nie przysłonił.
W tej sytuacji oczywiste było, że po długiej serii umacniania dolara musi pojawić się silna korekta i ona rzeczywiście się pojawiła, ale w niczym nie zmieniło to obrazu rynku. Na wykresie dolara DX.F widać po prostu klasyczny ruch powrotny do linii szyi formacji odwróconej głowy z ramionami. Na razie nie ma mowy o zanegowaniu formacji.
Rynek akcji zareagował zgodnie z „byczą” zasadą: złe dane są dobre, bo zmuszają polityków do zwiększania i przyspieszenia pakietu pomocowego. I rzeczywiście w Senacie USA przegłosowano zasadę, dzięki której większość rozwiązań pakietu pomocowego zostanie ujęta w legislacjach budżetowych, których nie można zablokować metodą procedury filibuster. Dzięki temu w Senacie do przyjęcia pakietu wystarczy zwykła większość, a nie 60% głosów i Demokracie będą mogli przyjąć pakiet pomocowy nie oglądając się na Republikanów (co nie znaczy, że nie będą próbowali negocjować porozumienia).
Indeksy na Wall Street wzrosły zarówno w piątek jak i w poniedziałek, dzięki czemu oczywiście trzy główne indeksy ustanowiły nowe rekordy wszech czasów. Nie muszę już chyba już przypominać, że akcje są drastycznie przewartościowane, bo to wie chyba każdy świadomy gracz, ale to dla obecnych rynków nie jest ważne.
Zmowa drobnych inwestorów nadal działała, ale zeszli oni z akcji GameStop i wrócili tam, gdzie jest im najlepiej, a gdzie Elon Musk stał się głównym „naganiaczem”, czyli na rynek bitcoina. O czym nadal nie będę się wypowiadał uważając ten rynek za skrajnie manipulowane kasyno.
Korekta na rynku dolara wpłynęła na rynek surowców. Ropa WTI nieustająco dążyła ku 60 USD za baryłkę, a ropa Brent ją pokonała. Drożała też miedź i nawet złoto nieco zyskało redukując ostatnie straty (nadal jest w trendzie spadkowym).
Słabo na tym tle wyglądała nadal GPW. Owszem, w piątek WIG20 zyskał ponad półtora procent, ale już w poniedziałek nieco stracił, mimo tego, że na rynkach panowała raczej dobra atmosfera. Piszę, że raczej dobra, bo co prawda indeksy na Wall Street zyskały około jeden procent (dzięki atakowi popytu w ostatniej godzinie), ale na przykład niemiecki XETRA DAX zakończył dzień neutralnie.
Złoty w piątek i poniedziałek umacniał się niewiele sobie robiąc z pogróżek NBP i piątkowej konferencji jego prezesa, Adama Glapińskiego. Interesujące jest to, że ostatnio MFW zwrócił uwagę na działania naszego banku centralnego. Stwierdzono, że działania NBP na rynku walutowym wymagają bardziej jasnego wytłumaczenia i że najlepszą drogą do pomagania gospodarce jest stosowanie poluzowania ilościowego (QE – kupowania aktywów z rynku), co akurat NBP mocno zredukował. Można powiedzieć, że była to bardzo delikatna, zawoalowana, krytyka działań NBP.
Reszta w komentarzu tygodniowym rano 12. lutego, a poniżej link do ostatniego komentarza: https://iwealth.pl/powrot-na-stara-autostrade-bez-gpw/