W trakcie czerwcowego okienka umorzeniowego klienci Infinity Akcji FIZ, którzy chcieli się z niego wycofać, otrzymali wypłatę będącą równowartością 22 ze 100 zgłoszonych do umorzenia certyfikatów. Umorzenia ślimaczą się zaś w funduszu od niemal dwóch lat.
— Zgodnie z zapisami statutowymi fundusz od 2020 r. w każdym okienku wykupowym umarza co najmniej 20 proc. certyfikatów złożonych do umorzenia. Po planowanym zaostrzeniu zapisów statutowych mających na celu zmniejszenie redukcji wykupów, jeśli liczba zgłoszonych do umorzenia certyfikatów się nie zmniejszy, to redukcja w transzy grudniowej wyniesie 50 proc., a marcu 2021 r. powinniśmy już obsłużyć wszystkie certyfikaty zgłoszone do wykupu — zapowiada Piotr Bień, współzarządzający Infinity Akcji FIZ.
Roch Pietroń, drugi z współzarządzających funduszem, dodaje, że ci, którzy postanowili wypłacić pieniądze we wrześniu 2018 r., odzyskali równowartość 60 proc. certyfikatów przedstawionych do wykupu. Twierdzi, że fundusz oddał klientom blisko 140 mln zł, z czego ponad 50 mln zł w okresie redukcji umorzeń.
— Jest grupa osób, która sugeruje, że mogłaby zwiększać zaangażowanie po tym, jak sytuacja się unormuje. Widzimy też jakąś możliwość wyjścia do nowych klientów. Rynek prywatnych dystrybutorów szuka partnerów do robienia biznesu i w tym segmencieupatrujemy szansy. Butiki inwestycyjne muszą mieć jak najszerszą ofertę, by podbierać klientów bankom. Zresztą zakładamy, że banki również się złamią i przynajmniej część z nich powróci do sprzedaży funduszy spoza własnej grupy kapitałowej — mówi Roch Pietroń.
— W naszych planach nie zakładamy, że będziemy w stanie dynamicznie zwiększać aktywa. Proces dochodzenia do normalnego postrzegania funduszu będzie trochę trwał. W pierwszej kolejności musimy obsłużyć umorzenia i poprawić wyniki — tonuje Piotr Bień.
Trigon, Rockbridge, Agio?
Fundusz szykuje się też do zmiany TFI — z Rockbridge na Agio. Byłby to jego trzeci dom w nieco ponadtrzyletniej historii. Powstał bowiem w Trigon TFI po tym, jak wiosną 2017 r. Piotr Bień i Roch Pietroń pożegnali się z TFI PZU. Zarządzali tam PZU Akcji Spółek Dywidendowych SFIO i PZU FIZ Akcji Focus (Piotr Bień był też wiceprezesem TFI PZU). Pierwszy z funduszy miał najlepsze wyniki na rynku, nic więc dziwnego, że zarządzający już pod nowym dachem nie mieli większych problemów z uruchomieniem autorskiego FIZ-u, który zebrał 227 mln zł. Pierwsza wycena certyfikatów Infinity Akcji FIZ nastąpiła w maju 2017 r. Realizując na rynku akcji strategię absolutnej stopy zwrotu, w ciągu pierwszych 12 miesięcy istnienia fundusz zarobił dla klientów 7,6 proc. Niedługo potem zaczął się dramat.
Według wyceny z czerwca 2020 r. certyfikaty funduszu są warte mniej więcej połowę tego co wiosną 2018 r. A i to po 34-procentowym wzroście wartości w samym drugim kwartale 2020 r. Spadkowi wartości certyfikatów towarzyszą problemy z ich spieniężeniem. Klienci masowo zaczęli żądać zwrotu pieniędzy tuż po tym, jak fundusz opublikował wyceny certyfikatów za sierpień 2018 r. (w przeciwieństwie do funduszy otwartych FIZ-y nie muszą wyceniać certyfikatówcodziennie).
Stopa zwrotu za ostatnie 12 miesięcy wynosiła wtedy 3,6 proc., oraz 6,4 proc. w całej, niewiele dłuższej, historii funduszu. Jednak na początku września 2018 r. Business Insider Polska z Onetem opublikowały artykuł „Afera GetBack zaczyna rozlewać się po całym rynku. Altus i Trigon utracą licencje”. Kilka dni później w związku z tym artykułem KNF skierowała do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa manipulacji instrumentami finansowymi.
„Podkreślić należy, że do czasu zakończenia prowadzonych czynności (…) nie istnieje prawna możliwość określenia ich rezultatu zarówno co do sposobu, jak i terminu zakończenia” — napisała KNF w specjalnym komunikacie.
Ostatecznie Lartiq TFI (nowa nazwa Trigon TFI) straciło licencję w listopadzie 2019 r. Ale run na fundusz, jaki nastąpił po artykule Business Inisder Polska i Onetu, spowodował, że już w listopadzie 2018 r. do umorzenia zgłoszone było 84 proc. wyemitowanych certyfikatów. Z taką skalą rezygnacji Inifinity Akcji FIZ ewidentnie sobie nie radził. Początkowo umarzał po około 10 proc. certyfikatów zgłoszonych do wykupu, potem mniej — zdarzało się, że nie spieniężał nawet 2 proc. certyfikatów przedstawionych do wykupu. Na tym tle zaledwie 78-procentowa redukcja umorzeń w czerwcu 2022 r. wygląda na znaczącą poprawę. Należy jednak pamiętać, że wcześniej fundusz umarzał certyfikaty co miesiąc. W 2020 r. przeszedł na system rozliczeń półrocznych. Biorąc więc pod uwagę częstotliwość wypłat, skala umorzeń pozostaje zbliżona.
— Horyzont inwestycyjny takiego fundusz to kilka lat. Siłą rzeczy część aktywów inwestowana jest w mniej płynne papiery — komentuje Roch Pietroń.
Sprzeczne oczekiwania klientów
Twórcy Infinity Akcji FIZ podkreślają jednak, że płynność portfela znacznie się poprawiła i obecnie jest najlepsza od półtora roku. Poza tym klienci, którym zależy przede wszystkim na wyjściu z inwestycji, mogą skorzystać z ofert rynku wtórnego, które co jakiś czas się pojawiają. Zarządzający zwracają też uwagę, że oczekiwania klientów są często sprzeczne. Z jednej strony oczekują jak najszybszego rozwiązania problemu umorzeń, a z drugiej — nie chcą ich dokonywać po każdej cenie.
— Klienci oczekują od nas, byśmy walczyli o wynik. Przed ostatnim okienkiem umorzeniowym mieliśmy wręcz telefony z pytaniami, czy na pewno nie obsłużymy wszystkich umorzeń, bo klienci nie chcą ich realizować po takich cenach. Bardzo często pojawiają się też głosy, żeby wprowadzić zamrożenie wykupów na dłuższy okres. Większość tych, z którymi mamy kontakt, oczekuje jakiejś kombinacji umorzeń i wzrostu wartości certyfikatów — zaznacza Piotr Bień.
„Chodzi mi nie o odzyskanie czegokolwiek — po 10 zł za certyfikat kupujący się znajdzie — tylko odzyskanie jak największej części utraconych pieniędzy” — przyznaje osoba, która skontaktowała się z „PB” i uważa, że pojawiające się w maju i czerwcu 2020 r. oferty odkupu certyfikatów na rynku wtórnym po 41,06 i 45 zł były nieatrakcyjne.
Równoczesnym oczekiwaniem przez klientów wzrostu umorzeń i wzrostu wartości certyfikatów Piotr Bień i Roch Pietroń tłumaczą to, co widać w sprawozdaniach finansowych Infinity Akcji FIZ. Po tym jak klienci masowo zażądali wypłat, fundusz duże pakiety akcji sprzedawał. Potem zaczął jednak również dokupywać. Dla niektórych klientów jest do dowód na to, że zarządzający nie grają fair, a kosztem wypłat dla klientów zawyżają aktywa stanowiące podstawę naliczania opłaty za zarządzanie.
— Fundusz był oczywiście zaplanowany tak, by był dla nas lepszy od pracy w korporacji. Ale w tej sytuacji, w jakiej się znajduje,nie jest dla nas sukcesem w sensie projektowym — mówi Piotr Bień.
Uczestnicy funduszu nie mają wiedzy, po jakich cenach Infinity Akcji FIZ dokonuje transakcji, ale jedna z osób pokusiła się o rachunek bazujący na sprawozdaniach finansowych i średnich ważonych wolumenem cenach rynkowych. Wyszło jej, że w 2019 r. fundusz sprzedał akcje za 45,4 mln zł, wykupując certyfikaty za 16,1 mln zł.
„O ile faktyczna kwota uzyskana ze sprzedaży może się nieco różnić od moich szacunków, różnica ta nie wyniesie kilkudziesięciu procent, koniecznych by podważyć wynik analizy” — twierdzi osoba, która skontaktowała się z naszą redakcją.
— Podana wartość sprzedaży akcji w 2019 r. jest całkowicie błędna. Proste ćwiczenie na bazie sprawozdań finansowych i średnich ważonych wolumenem pokazuje, iż prezentowana wartość jest o kilkadziesiąt procent niższa. Nie uwzględnia również tego, iż fundusz część transakcji przeprowadził z dyskontem. Poza tym nasz fundusz jest funduszem absolutnej stopy zwrotu. Jeśli zajmujemy krótką pozycję, to musimy mieć gotówkę, by ją odkupić. Musimy też mieć pieniądze na zwiększenie depozytu w przypadku, gdy cena akcji wzrośnie.Również kontrakty terminowe wymagają zwiększania depozytu. Tym samym część gotówki jest wykorzystywana na bieżące funkcjonowanie funduszu i nie zostaje ona wykorzystana do obsługi umorzeń — wyjaśnia Roch Pietroń.