Cały ten mój zgiełk

ROZMAWIA DANUTA HERNIK
opublikowano: 2016-04-28 22:00

Pięć pytań do…

Andrzej Mochoń, prezes Targów Kielce, na pierwszą płytę zaczął zbierać jako ośmiolatek. Później wciągnął go jazz, którego słucha, o którym czyta i który fotografuje.

Co to było? Solo Milesa Davisa, a może „Trzy kwadranse jazzu” Ptaszyna w radiowej Trójce?

Nie, już we wczesnej młodości o krok wyprzedzałem rówieśników w muzycznych gustach. Kiedy koledzy słuchali „Czerwonych Gitar”, ja słuchałem „Beatlesów”, kiedy oni słuchali „Beatlesów”, ja – „Cream” Ericka Claptona. Pod koniec lat 60. narodził się jazz-rock. Lata 70. – Mahavishnu Orchestra Johna McLaughlina, Herbie Hancock, Chick Corea, Miles Davis. I stąd miałem takie naturalne przejście z rocka do jazzu.

Stał się pan bywalcem klubów i festiwali jazzowych?

Urodziłem się w pięknym mieście Jarosławiu. A kluby jazzowe działały tylko w ośrodkach akademickich. We Wrocławiu np. w 1980 r. powstał Jazz Klub Rura. Ale festiwal Jazz nad Odrą narodził się już w połowie lat 60. I był moim pierwszym festiwalem jazzowym. Jako licealista w 1974 r. wybrałem się na drugi koniec Polski pociągiem, który miał jechać 11 godzin, a regularnie jeździł 14. Później bywałem i na Jazz Jamboree, i na Warsaw Summer Jazz Days. Zresztą przez pewien czas pracowałem w Warszawie, więc nie było przeszkód. Ale to we Wrocławiu w czasie studiów miałem najlepszy okres muzyczno-kulturalny. Kraków wydawał się nam ostoją konserwatyzmu, zwapnienia, a Wrocław był miastem młodej kultury – Jazz nad Odrą, Grotowski i teatr Laboratorium, Festiwal Teatru Otwartego Bogusława Litwińca, pantomima Tomaszewskiego, Teatr Współczesny Brauna... Premiery sztuk Różewicza były właśnie we Wrocławiu. Tu narodziła się sztuka konceptualna, nowoczesna fotografia... Dziś jest niezliczona liczba koncertów i imprez. Czytam „Jazz Forum” i nie wiem, co wybierać. Tylko w Polsce odbywa się przeszło sto festiwali jazzowych. Tak układam harmonogram, żeby choć kilka koncertów rocznie zaliczyć. A kiedy jestem gdzieś w świecie, staram się uczestniczyć tam w imprezach. Czasem gdzieś jeżdżę specjalnie. Bardzo podoba mi się Perugia i Umbria Jazz. Całe miasto żyje jazzem.

Jak powstał kielecki festiwal?

Kilkanaście lat temu wspólnie z obecnym prezydentem miasta Wojciechem Lubawskim postanowiliśmy wystawić pomnik Milesa Davisa w Kielcach. Odsłoniliśmy go w pierwszą rocznicę śmierci muzyka. Wiedzieliśmy, że trzeba coś zagrać i zorganizowaliśmy koncert. I stało się jasne, że za rok musimy imprezę powtórzyć. Tak powstał najpierw Memorial to Miles, obecnie Targi Kielce Jazz Festival. Targi Kielce organizują go wspólnie z Kieleckim Centrum Kultury.

Gdzie pan fotografuje jazz?

W klubach, salach koncertowych... Utrwalam na zdjęciach wydarzenia muzyczne i ich uczestników. W ubiegłym roku miałem wystawę „Polski Kontrapunkt” podczas Festiwalu Musikfestspiele Saar 2015, bo w ramach imprezy zorganizowano Festiwal Kultury Polskiej. Wystawa gościła również w Jazz Institut Darmstadt – największej w Europie instytucji zajmującej się dokumentowaniem jazzu.

Pana muzyczne for ever…

Koncert. W Kolonii. Keith Jarrett. 1975 r. &

© Ⓟ