Kubański przywódca Fidel Castro oddał hołd papieżowi jako bojownikowi o prawa najbiedniejszych, o pokój i przeciwnikowi drapieżnego kapitalizmu. Castro uznał zarazem, że obecność liderów amerykańskich na piątkowych uroczystościach pogrzebowych w Watykanie jest "wyrazem najwyższej hipokryzji".
Castro wystąpił w czwartek wieczorem z pięciogodzinnym przemówieniem radiowo-telewizyjnym do narodu, poświęconym w całości postaci Jana Pawła II.
Kubański lider starał się minimalizować rolę papieża w procesie upadku komunizmu w Europie. Jak powiedział, "jeden człowiek nie byłby w stanie obalić systemu politycznego i ekonomicznego". "Jeśli pewnego dnia kubański socjalizm upadnie, nikogo o to nie będzie można oskarżać z wyjątkiem nas samych" - powiedział Castro. "To prawda, że papież był bardzo krytyczny wobec komunizmu - ale zajmował także bardzo krytyczne stanowisko wobec kapitalizmu" - dodał.
W swym wystąpieniu Castro wspominał m.in. swoje dzieciństwo, edukację w szkołach katolickich, w tym prowadzonej przez jezuitów, akcentując, że w jego otoczeniu nie było wówczas żadnego ateisty. Apelował do Kubańczyków o respektowanie wszystkich religii i przekonań.
Przypominając papieskie idee pokoju, Castro jednocześnie ostro skrytykował obecność liderów USA na czele z George'em W. Bushem na uroczystościach w Watykanie. "Dziś pojawili się wylewać łzy u katafalku Jana Pawła II, przeciwnika wojny i imperializmu, tak często występującego przeciwko konsumpcjonizmowi i tej brutalnej wojnie w Iraku (...). To hipokryzja najwyższego stopnia. Moim zdaniem, obecność Busha stanowi zniewagę dla pamięci Jana Pawła II" - podkreślił Castro.
Castro po śmierci papieża ogłosił na Kubie trzydniową żałobę narodową. W poniedzIałek wziął udział we mszy w intencji Jana Pawła II w głównej katedrze w Hawanie.
W styczniu 1998 roku papież Jan Paweł II odbył pielgrzymkę na Kubę. Wcześniej, w listopadzie 1996, przyjął Castro na audiencji w Watykanie.