Od wczoraj inwestorzy mogą sprzedawać akcje Okocimia w wezwaniu ogłoszonym przez Carlsberg. Inwestorowi zależy na wycofaniu, więc płaci po 25,5 zł za akcję. To sensowna propozycja. Cierpliwi inwestorzy, którzy kupili akcje przed rokiem i zdecydują się ich pozbyć w wezwaniu, zyskają ponad 96 proc.
Wezwanie potrwa blisko miesiąc. Carlsberg chce skupić 7 proc. akcji krajowego browaru, co zapewniłoby przejęcie pełnej kontroli nad Okocimiem. Jest to potrzebne duńskiemu potentatowi na rynku piwnym do wycofania brzeskiego browaru z giełdy. Operacja może być przeprowadzona jeszcze przed wejściem Polski do UE. Powód jest prosty. Carlsberg notowany jest na giełdzie w Kopenhadze. Proponowana przez Duńczyków cena 25,5 zł za akcję Okocimia jest o 5 proc. wyższa od średniego kursu z ostatnich sześciu miesięcy i zbliżona do aktualnej wyceny rynkowej. Trzeba również pamiętać, że to identyczna cena, jak w ostatnim wezwaniu ogłoszonym w grudniu. Wówczas Carlsberg chciał kupić 11 proc. akcji, a udało się skupić 8 proc. W marcu ubiegłego roku, gdy zaczynała się hossa na GPW, akcje Okocimia kosztowały 13 zł.
Jednak nie tylko sama cena może wpływać na decyzje inwestorów o pozbyciu się akcji browaru. Chodzi też o wysoką akcyzę, jaka obowiązuje w Polsce na piwo. Jest ona obecnie dwukrotnie wyższa niż w Czechach czy Niemczech. To po wejściu do UE może niekorzystnie odbić się na wynikach krajowych browarów. Zdaniem przedstawicieli branży, pozostawiając akcyzę na obecnym poziomie, musimy liczyć się, że część krajowego rynku piwa przejmą browary z Niemiec, Czech lub Litwy.
Obecnie Okocim kontroluje około 14 proc. krajowego rynku piwa. W 2003 roku grupa sprzedała 3,839 mln hl piwa, co daje wzrost o 8,7 proc. w stosunku do 2002 r. To zapewniło spółce sprzedaż na poziomie 1,091 mld zł. Mimo wzrostu sprzedaży Okocim zanotował stratę, która wyniosła 2,5 mln zł. To m.in. efekt mocnego euro.