Jeśli chodzi o Wall Street, bo to oczywiście jest najważniejszy rynek, to można powiedzieć, że wiara w miękkie lądowania gospodarki USA powoli zanika, ale nie jest jeszcze na poziomie zero. Za to zdecydowanie rośnie obawa, że Fed będzie podnosił stopy jeszcze przynajmniej 3 razy (rynek wycenia 5,4%), a być może nawet do 6% (to najbardziej pesymistyczne i rzadkie prognozy).
Inaczej mówiąc, powoli rośnie przekonanie, że Fed wprowadzi gospodarkę w łagodną recesję, co obniży dochody spółek i spowoduje, że obecne wyceny akcji są za wysokie. Takie obawy na rynku powoli już widać na wskaźniku CNN ekstremalny strach – ekstremalna chciwość. Obecnie wskaźnik jest na polu „chciwość”, ale bardzo blisko pola „neutralnie”. Z tego wniosek, że oczekiwanie miękkiego lądowania gospodarki jeszcze nie wygasło i może w każdej chwili znowu odżyć. Jak widać jednak opowieść o "gospodarce Złotowłosej" na długo nie starczyła.
Siłę byków widać było 22 i 23.02, kiedy to niekorzystne dla byków dane makro nie pozwalały na pokonanie ważnych wsparć technicznych. Na NASDAQ był to poziom 11.500 pkt., czyli linia „szyi” formacji podwójnego dna, a na S&P 500 średnia 50. sesyjna. Dopiero piątek z danymi o PCE (wskaźnik osobistych wydatków konsumpcyjnych Amerykanów) naprawdę bykom zaszkodził. Naruszenie kluczowych wsparć jest jednak jeszcze w granicach filtru i nie anuluje sygnałów kupna. Kolejny spadek jednak już to zrobi.
PCE jest podobno ulubionym wskaźnikiem Fed. Loretta Mester, szefowa Fed z Cleveland, powiedziała, że dane "są spójne z faktem, że Fed musi jeszcze nieco bardziej zadziałać na stopy procentowe, żeby upewnić się, że inflacja obniża się". Ok, ale jeszcze ważniejsze jest tempo dezinflacji, więc gracze nie tracą nadziei. Jeśli taki jest stan rynków to najpewniej oznacza szybkie i nerwowe zmiany kierunku indeksów w zależności od napływających danych oraz wypowiedzi ludzi z Fed. Jednak powrotu do nowych tegorocznych rekordów indeksów w najbliższym czasie nie powinno być.
Z tego właśnie powodu najważniejszy będzie okres między 10.03 i 22.03. 10. marca dostaniemy miesięczny raport z rynku pracy w USA (im gorsze dane tym lepiej dla obozu byków), 14. marca zobaczymy inflację CPI w USA, 16.03 decyzję podwyżce stóp podejmie ECB, 22.03 zrobi to w USA FOMC. W całym tym okresie (do okresu ciszy przed posiedzeniem) straszyć będą rynki gadające głowy z Fed.
Za indeksami i danymi poszedł oczywiście rynek walutowy – kurs EUR/USD pogłębia korektę poprzedniego wzrostu. Jednak przed posiedzeniem ECB (oczekiwana podwyżka o 50 pb i nadal jastrzębi komunikat) kurs powinien odrobić część strat. Ofiarą mocniejszego dolara jest oczywiście złoto i obligacje. Ten kierunek na rynku walutowym jest też bardzo niekorzystny dla rynków rozwijających się. W Polsce złoty tracił wyraźnie do dolara, ale zmiany do euro były raczej kosmetyczne. To dobrze świadczy o naszej walucie.
Na GPW niestety znowu rozwijał się bankowy horror. Rzecznik TSUE przedstawił swoją opinię na temat możliwości żądania przez banki wynagrodzenia za bezumowne korzystanie z kapitału w przypadku unieważnienia umowy „frankowej”. W skrócie: bankom nic się nie należy, a kredytobiorcy mogą pozywać banki o dodatkowe opłaty. Za kilka miesięcy TSUE podejmie decyzję, która zazwyczaj, ale nie zawsze, jest spójna z opinią rzecznika.
Ta opinia rzecznika zrodziła wypowiedzi mówiące o stratach banków z tego powodu sięgających nawet ponad 200 mld złotych. Ja nie jestem zwolennikiem masowego unieważniania umów o kredyt „frankowy”, ale uważam te oceny za przesadzone. Wyrok TSUE bezpośrednio nowych strat bankom by nie przysporzył, ale znacznie zwiększyłby liczbę spraw w polskich sądach i to rzeczywiście uderzyłoby w banki. Tyle tylko, że już obecnie uzyskanie wyroku trwa kilka lat, jeśli większość ruszy do sądów to okres do prawomocnego wyroku się wydłuży, a straty banków rozłożą się w czasie.
Nie chcę tutaj rozpętywać dyskusji na temat załatwienia sprawy kredytów frankowych, bo wiem jak zacięci i złośliwi potrafią być „frankowicze”. Na przykład w Radiu 357 dzwoniący w miniony piątek mówili, że radio nie powinno mnie zapraszać, bo nie jestem niezależny (sic!). Kto zna moją historię to wie, że taki zarzut jest niepoważny. Poza tym z sektorem bankowym mam kontakt tylko przez konto w banku ;-). Ale części „frankowiczów” to nie przeszkadza.
Generalnie uważam, że problem kredytów frankowych powinien być rozwiązany "od góry" - ustawą. Rządzący się do tego nie palą - nie chcą antagonizować 20% zadłużonych zapominając o 80% (złotowych). Wydaje się, że Robert Gwiazdowski miał rację brzydko nazywając tych złotowych, bo rzeczywiście zostali wystrychnięci na dudków (on to ujął ostrzej). Poza tym rządzący zastawiają pułapkę - jeśli przegrają wybory to kryzys bankowy uderzy w nowy rząd...
Pojawiły się też obawy o to, że podobny los czeka kredyty oparte na wskaźnikach WIBOR. Powodem ma być to, że wykryto niewłaściwe wyliczenie wskaźnika na jednym z czterech poziomów w kilku przypadkach. Nie muszę pewnie dodawać, że rozpętanie histerii WIBOR-owej dramatycznie zaszkodziłoby GPW (i polskiej gospodarce). Tyle tylko, że rządzący i ten problem lekceważą. Być może z podobnego powodu…
Uważam, że pomyłki (nie oszustwa) w kilku przypadkach powinny skutkować co najwyżej korektą odsetek, a nie unieważnieniem umowy, ale kto wie, co z tego zrobią prawnicy. Przecież dla niektórych kancelarii procesy z bankami to prawdziwa żyła złota. Wystarczy rozkręcić histerię, żeby akcje banków znowu zanurkowały. Niestety, nie wiem jak to się rozwinie i dlatego inwestując na GPW trzeba zachować szczególną ostrożność.
KOMENTARZE (53)
Panie Piotrze w Pańskim dzisiejszym apelu o nie dociskanie banków miał Pan na myśli podatek od nadzwyczajnych zysków ?. Podkreślał Pan jednocześnie że sytuacja Polskich banków jest bardzo dobra ale pomiędzy tym apelem i dalszą opinią występuje moim zdaniem sprzeczność . Czy Pański niepokój budzi możliwość potwierdzenia przez TSUE wyrokiem opinii rzecznika tej instytucji odnośnie kredytów we franku ?. I co to będzie oznaczać dla banków? .
[Wiele razy o tym pisałem/mówiłem. Naprawde nie chce mi się powtarzać. Podatek od nadzwyczajnych zysków dla banków jest wykluczony. Ewentualny wyrok TSU został już omówiony N razy i nie mam zamiaru tutaj tej dyskuty wszczynać. PK]
Poza tym jest nowy wpis.
Jest nowy wpis. Zapraszam.
Dedykuję @jackowi.
Historią rządzi pieniądz (repetytorium, Uniwersytet Zbigniewa Dylewskiego).
-Trzysta tysięcy lat p.n.e. Podbój Persji przez Aleksandra Macedońskiego. Persowie mieli dobrą gospodarkę i zasoby złotego kruszcu, który był niewygodny w obrocie, lecz nie zali monet. Zasoby Persów plus wiedza dotycząca obrotu pieniądzem zmonetaryzowanym pozwoliły AM stworzyć największe imperium starożytności.
-Upadek Rzymu
Rzymianom zabrakło pieniędzy na utrzymanie imperium
Spowodował to brak kruszcu do bicia monet [wtedy nie wiedzieli, że można je zastąpić papierem]
-Upadek I Rzeczypospolitej, która w okresie świetności była terytorialną potęgą, lecz w porównaniu do państw europejskich była nieliczącą sie gospodarką, a co zatem idzie, brakowało jej pieniędzy.
Jej upadek był zatem nieuchronny.
-Rewolucja Francuska. Na skutek rozpasanej rozrzutności Ludwika
XVI zabrakło pieniędzy na funkcjonowanie państwa.
-Rozkwit gospodarczy Niemiec pod rządami Hitlera, który podobnie jak wcześniej Roosevelt odszedł od parytetu złota. Odeszli od złota zastępując go produkcją (szkoda tylko, że to były głównie aromaty)
- Co sie stało z japońskim pieniądzem ? Jak Amerykanie wymusili na Japończykach wyhamowanie ich rozwoju...(odsyłam do wykładu ZD)
I komentarz
Dobrym pieniądz to taki, który jest pożądany w obrocie międzypaństwowym. Taki pieniądz jest wytworem cennego pożądanego, zasobu: złoto, nafta.... albo gospodarki zdolnej do produkowania towaru pożądanego w obrocie międzynarodowym.
Nie tylko ! Ponieważ pieniądz (jak w końcu zrozumieliśmy po nieco więcej niż dwóch tysiącach lat jego używania) jest zobowiązaniem (zapisem), więc nie musi być wartością materialną.
Zobowiązanie tyle jest warte co zaufanie do niego (jak banki szwajcarskie, które zaufanie budowały latami, jak amerykański dolar poparty stałym progresem gospodarczym silną infrastrukturą finansową i tysiącem baz wojskowych rozsianych po świecie).
Do @krzysia
Dobrobyt Polski wisi na włosku dotychczas panującego układu międzynarodowego.
Wojna na U wywróci ten ład do góry nogami.
My angażując się w tę wojnę, pomagamy go wywrócić do góry nogami, nie pomni, że mając gospodarkę zależną, nie możemy sobie na takie fanaberie pozwolić. Niemcy mogą, bo będąc potęgą gospodarczą, w każdym układzie wyjdą na swoje.
Nieprawda.
Niemcy nie sa potega morska a posiadaja flote, ktora jest 3-cio rzedna.
Podobnie Japonia (podobnie UK, FR+IT+ES) jest drugorzedna dla USA czy Chin.
Pozostaje jedna jedyna USNavy, ktora zamyka wszystkie obszary. Bez zgody USNavy Niemcy zostana zablokowane tj ROSJA czy Chiny.
-Po co um flota? Zrozumieli,że nr1 na świecie nigdy nie będą.
"Według danych GUS w 2022 roku do użytku oddano 238,6 tys. mieszkań w Polsce. Minister Buda chwali się, że to zasługa PiS, choć za 98,4 proc. inwestycji odpowiadają deweloperzy i osoby prywatne."
"Premier chwali się liczbą wybudowanych w ciągu 2 kadencji PiS mieszkań. Fakt, dużo ich było - tyle, że ponad 90% wybudowali deweloperzy. Klasyka: konia kują, a żaba nogę podstawia😉 PK"
Żaba mówisz Pan, może i żaba ale lepsza od PO-PSL.
„Potwierdziło się! Według najnowszych danych GUS w 2022 r. znowu pobiliśmy rekord w liczbie wybudowanych w PL mieszkań. 238,6 tys.!! To najlepszy wynik od 1979 r. i o 80 tys. wyższy niż w najlepszych latach rządów PO-PSL"
Brawo PIS! Brawo Jarek!
Rysio.
[Głupota tej oceny bije w oczy, więc tylko tyle napiszę🤣🤣🤣. I nie próbuj Pan walić pałką po kratach. Może dla odmiany coś mądrego Pan napisze. Jakiś pogląd na coś? 😁 PK]