Dane NBP i GUS nie pozostawiają złudzeń — polski eksport w 2024 r. miał poważne kłopoty, a ich głównym źródłem były Niemcy. Załamanie sprzedaży do Niemiec tylko w III kw. odpowiadało za połowę spadku całego polskiego eksportu. Udział niemieckiego rynku w polskim eksporcie spadł do poziomu najniższego od 2014 r. W ostatnich miesiącach roku wcale nie było lepiej, na co wskazywały comiesięczne dane NBP i GUS.
Motoryzacja kulą u nogi
Eksperci NBP zwracają uwagę, że za dużą część tej bessy odpowiada w zasadzie jedna branża — motoryzacja. Wyhamowanie eksportu środków transportu odpowiadało za około 45 proc. spadku całej polskiej sprzedaży na niemiecki rynek.
Ekonomiści już od miesięcy przekonują, że polski handel zagraniczny jest dołowany przez słabą koniunkturę w niemieckiej gospodarce i wynika to z problemów właśnie sektora motoryzacyjnego, który przechodzi ciężkie chwile na światowych rynkach. Załamanie eksportu z polskiej branży moto i branż pokrewnych nie powinno więc dziwić. Ale NBP zwraca uwagę, że kłopoty polskich eksporterów nie do końca wynikają tylko z dekoniunktury i jako przykład podają wyniki w handlu akumulatorami. Eksport akumulatorów z Polski do Niemiec spadł w III kw. aż o 21,2 proc. Owszem, proces elektryfikacji niemieckiego transportu rozwija się wolniej, niż zakładano — udział aut elektrycznych w produkcji zwiększył się do 35 proc., podczas gdy prognozy mówiły o 45-50 proc., ale produkcja samochodów nie załamała się aż tak, żeby uzasadniać tak duży spadek eksportu z Polski. W III kw. niemiecki sektor motoryzacyjny zwiększył produkcję o około 11 proc., w tym produkcję aut elektrycznych o blisko 20 proc.
Co zatem się stało? Według danych Eurostatu na rynku niemieckim coraz lepiej czują się dostawcy z Chin. Import z Chin w tym samym okresie wzrósł o 16,3 proc.
— To zjawisko nie ogranicza się do sektora motoryzacyjnego. W kilku kategoriach produktowych obserwuje się zwiększenie udziału importu z Chin przy jednoczesnym zmniejszeniu importu z Polski. Dotyczy to m.in. towarów konsumpcyjnych trwałego użytku. Mimo że dynamika w tej kategorii nie była szczególnie zła, wyraźnie większy import odnotowano właśnie z Chin. Ponadto pojawił się nowy konkurent na tym rynku — Czechy — mówi Wojciech Mroczek z departamentu statystyki NBP.
Chińczycy w Polsce czują się pewniej
Chińscy importerzy moszczą się nie tylko na niemieckim rynku. Coraz pewniej czują się też w Polsce. Z danych NBP wynika, że za pierwszy od kilku kwartałów wzrost importu do Polski, jaki nastąpił w III kw., odpowiadał właśnie import z Chin. Zwiększył się o około 15 proc. r/r, podczas gdy import z pozostałych krajów spadł o 1 proc.
— Obserwujemy spektakularny wzrost udziału Chin w polskim imporcie do poziomu 15,8 proc., co jest wysokim wskaźnikiem w porównaniu z krajami europejskimi. Jest to pierwszy wzrost po kilku kwartałach spadków. Dane za październik i listopad wskazują, że ta tendencja utrzyma się także w IV kw. — mówi Wojciech Mroczek.
Podkreśla, że Chiny umacniają swoją pozycję drugiego dostawcy na polski rynek.
— Prawdopodobnie nigdy wcześniej Chiny nie były tak blisko poziomu Niemiec pod względem wartości importu. Jeśli obecne tendencje się utrzymają, możliwe, że w ciągu kilku lub kilkunastu kwartałów Chiny staną się najważniejszym partnerem handlowym Polski — mówi Wojciech Mroczek.
Znaczenie Chin w polskim imporcie jest szczególnie widoczne w kategorii towarów konsumpcyjnych, zwłaszcza trwałego użytku — import z Chin to 43,5 proc. całego importu z tej kategorii. NBP podkreśla, że stopniowo rośnie również import chińskich aut osobowych. W III kw. było to już 3,3 proc. importu aut, a według firmy Samar w styczniu tego roku po raz pierwszy chińska marka MG znalazła się w pierwszej piętnastce najczęściej rejestrowanych aut w Polsce.
Amerykańskie cła przyspieszą proces
Import z Chin nie tylko rośnie, ale też się zmienia — podkreślają eksperci NBP. Wcześniej Chińczycy sprzedawali produkty, które produkowali pod zachodnimi lub globalnymi markami, dzisiaj sprzedają marki chińskie. Jednocześnie nie ma co liczyć na szybkie odwrócenie trendu — Chiny umacniają pozycję w handlu światowym, w tym na rynku europejskim i polskim.
— Jeśli pogorszą się warunki dla eksportu z Chin do USA, to towary z Chin będą w większej skali kierowane w stronę Europy. Tak już przecież stało się pod koniec pierwszej kadencji obecnego prezydenta USA, gdy Amerykanie nałożyli cła na chińską stal. W dużej części znalazła ona zbyt na rynku europejskim. Teraz może być podobnie — mówi Wojciech Mroczek.