W rozmowie przeprowadzonej podczas forum gospodarczego ASEAN-GCC w Malezji Keyu Jin odniosła się do doniesień o możliwym wdrożeniu nowej strategii przemysłowej w Chinach. Jak donosi agencja Bloomberg, chińskie władze rozważają następcę programu „Made in China 2025”, który wcześniej wywoływał napięcia handlowe z państwami Zachodu. Nowy plan również miałby koncentrować się na produkcji zaawansowanych technologicznie dóbr, takich jak sprzęt do wytwarzania chipów.
Prywatne firmy na czele nowej strategii Chin
Zdaniem Keyu Jin, w przeciwieństwie do poprzednich inicjatyw, tym razem większa rola przypadnie prywatnym firmom. Państwo wciąż będzie odgrywać funkcję koordynującą, ale głównym motorem inwestycji ma być sektor prywatny.
„Kolejna fala rozwoju technologicznego będzie napędzana przede wszystkim przez prywatny kapitał” – zaznaczyła ekonomistka.
Ekspertka zauważyła też, że Chiny odchodzą od starego modelu gospodarczego, w którym polityka wspierała przede wszystkim stronę podażową – oszczędności miały finansować dotacje do produkcji. Obecnie coraz więcej działań ukierunkowanych jest na stymulowanie popytu i konsumpcji wewnętrznej.
W obliczu zagrożenia nowymi amerykańskimi cłami – których autorem jest Donald Trump – Pekin traktuje właśnie popyt krajowy, obejmujący zarówno konsumpcję, jak i inwestycje, jako główny filar wzrostu gospodarczego. Keyu Jin podkreśliła, że wzmocnienie systemu zabezpieczeń społecznych byłoby kluczowe dla powodzenia tej transformacji.
Jednocześnie zbagatelizowała potencjalny wpływ ceł na chiński eksport. Zwróciła uwagę, że wiele firm z powodzeniem przekierowuje towary na inne rynki, co jednak budzi niepokój wśród partnerów handlowych – także w Unii Europejskiej.
Ekonomistka ostro skrytykowała także rosnącą izolacjonistyczną politykę USA. Przykładem takich działań – jej zdaniem – jest ograniczanie dostępu zagranicznych studentów do amerykańskich uczelni, w tym Harvardu, którego Keyu Jin jest absolwentką.
„To moment przełomowy i początek epoki większej niepewności. Dla wielu młodych ludzi to bardzo smutny dzień” – oceniła ekspertka.
Chińscy konsumenci nie chcą wydawać – rząd szuka sposobu, by to zmienić
Tymczasem Chiny mierzą się z coraz większym wyzwaniem – jak uwolnić potencjał konsumpcyjny społeczeństwa, które od lat oszczędza, zamiast wydawać. Pomimo że rynek konsumencki Państwa Środka jest drugim co do wielkości na świecie, udział wydatków gospodarstw domowych w PKB sięga zaledwie 40 proc., podczas gdy w krajach rozwiniętych oscyluje wokół 60 proc.
Przed pandemią wydatki konsumentów w Chinach rosły o 9 proc. rocznie, ale dziś społeczne zaufanie do gospodarki jest mocno osłabione. Kryzys na rynku nieruchomości i trudne doświadczenia związane z polityką „zero Covid” sprawiły, że wiele rodzin woli trzymać pieniądze na koncie niż je wydawać.
Choć młodsze pokolenia – według Keyu Jin – nadal chętnie inwestują w podróże, rozrywkę czy zakupy online, eksperci wskazują, że bez trwałego poczucia bezpieczeństwa gospodarstwa domowe nie zaczną masowo korzystać z oszczędności. Chodzi przede wszystkim o niedostatecznie rozwinięty system opieki zdrowotnej, emerytalnej i społecznej.
Rząd próbuje przeciwdziałać tym obawom – Bank Ludowy Chin obniżył stopy rezerw obowiązkowych, złagodzono warunki kredytowe na mieszkania, a w marcu uruchomiono program wsparcia z obietnicami podwyżek płac i dopłat do opieki nad dziećmi. To jednak wciąż działania doraźne. Bez głębokich reform fiskalnych, np. wprowadzenia bardziej progresywnego opodatkowania dochodów, konsumpcja nie przyspieszy.