Eksport Chin denominowany w dolarze amerykańskim urósł w sierpniu o 7,1 proc. r/r, najmniej od początku wybuchu pandemii. Zawiodło to analityków, których prognozy według konsensu przewidywały co najmniej 8-procentowy wzrost. Ich zdaniem to nie czas na zwalnianie tempa, gdyż dane są nadal znacznie słabsze niż przed 2020 r. Wielu obawia się, że problemy z koronawirusem w Chinach oraz spowolnienie gospodarcze na Zachodzie spowodują, iż do pełnej odbudowy prędko nie dojdzie. Zdanie to powiela Partia Komunistyczna Chin, która wprowadziła wiele dotacji oraz nowych regulacji mających sprzyjać wzrostowi gospodarczemu.
Cień tego co kiedyś
W drugim miesiącu wakacji chińska sprzedaż towarów do Stanów Zjednoczonych skurczyła się po raz pierwszy od maja 2020 r., spadając o 3,8 proc. r/r. Lepiej miał się eksport do Europy, który dzięki dużemu zapotrzebowaniu UE na aluminium wzrósł o 11,1 proc., ale spadł w stosunku do lipca. Na wysokim poziomie utrzymuje się tylko sprzedaż towarów do Rosji, która na gwałt poszukuje substytutów dóbr dotychczas kupowanych w Unii Europejskiej.
Według danych rządowych najczęściej eksportowanymi towarami z Chin są metale, których wytworzenie w wielu rejonach stało się bardziej kosztowne ze względu na wysokie ceny energii. Stale rośnie też sprzedaż samochodów. Oprócz tego sytuacja ma się kiepsko — w pierwszych ośmiu miesiącach roku eksport smartfonów, półprzewodników oraz elektroniki domowej skurczył się r/r o 10 proc.
Wysoka inflacja, kryzys energetyczny i zagrożenie recesją zmniejszają zapotrzebowanie Europy oraz Stanów Zjednoczonych na wiele produktów. Zachodni klienci coraz więcej wydają na usługi, a mniej na dobra materialne. Na drugim biegunie są Rosjanie, przejawiający niezwyczajnie wysoki popyt na podstawowe produkty, do których dostęp utracili po wybuchu wojny — w sierpniu chiński import do Rosji wzrósł prawie o 27 proc. r/r. Na podstawie tych danych rysuje się obraz przyszłości chińskiej gospodarki. Być może będzie zmuszona zmienić docelowe rynki zbytu, aby możliwie zbliżyć się do celu PKB na 2022 r., czyli 5,5 proc.

Wewnętrzne problemy
Sytuacja na świecie tylko częściowo jest odpowiedzialna za zaskakująco słabe tempo odbudowy chińskiej gospodarki. W pierwszej kolejności winna jest polityka zero covid, na nowo otwierająca i zamykająca fabryki w strategicznych regionach. Jej skutkiem jest znacznie wolniejsza i mniej efektywna praca przemysłu, która odbija się na spółkach z całego świata.
Mimo codziennych testów pracowników na obecność koronawirusa przed rozpoczęciem i po pracy mało prawdopodobne jest, aby liczba dziennych zakażeń utrzymywała się blisko zera. W ubiegłym tygodniu zamknięto zakłady pracy w mieście Yiwu we wschodniej prowincji Zhejiang, istotnego ośrodka produkcji przemysłowej.
Utrzymujące się już od niemal trzech lat takie postępowanie działa jak domino i raz za razem pociąga w dół kolejne sektory gospodarki. Jako pierwszy oberwał rynek nieruchomości, gdyż deweloperzy przez lockdowny spóźniali się z realizacją budów. Zmusiło to właścicieli niewybudowanych mieszkań do strajku i zawieszenia spłat kredytów, co zachwiało sektorem bankowym — dotknięty nagle przerwanym dopływem gotówki zawiesił konta klientów.
Odgórna stymulacja
Każdy ze skutków polityki antycovidowej mocno wpływa na siłę nabywczą oraz pewność konsumentów. W obawie o przyszłość ograniczają wydatki, dokładając się do problemów gospodarczych. Xi Jinping, przewodniczący Komunistycznej Partii Chin, wprowadził więc wiele nowych praw i regulacji mających pobudzić koniunkturę.
Inflacja w Chinach jest stosunkowo niska (2,7 proc. r/r), dlatego nie dziwią ruchy, do jakich posunęły się władze — gdy większość banków centralnych od co najmniej roku podnosi stopy procentowe, Chińczycy w trzech ruchach od początku maja 2022 r. ścięli je o 10 pkt baz. Obniżyli też stopę oprocentowania kredytów hipotecznych, licząc, że zmotywuje to kredytobiorców do zaprzestania protestu i kontynuowania spłat. Sytuację na rynku nieruchomości poprawić miały też specjalne pożyczki dla deweloperów na ukończenie opóźnionych projektów. Finansowo wsparły też banki, które miały największe problemy z płynnością.
Z perspektywy inwestorów globalnych najbardziej istotne były jednak dotacje dla lokalnych samorządów na wsparcie inwestycji infrastrukturalnych. Mogą one zwiększyć popyt nie tylko na konkretne towary amerykańskie i europejskie, ale przede wszystkim na surowce. Dwucyfrowa obniżka importu gazu, węgla czy ropy od początku 2019 r. wpłynęła na stabilizację mocno rozchwianego rynku surowców, dlatego to on z największą uwagą przygląda się wydarzeniom na wschodzie Azji.
Dążenie do gospodarczej niezależności, podobnie jak próby utrzymania przez chińskie władze kontroli i ścisłej regulacji praktycznie wszystkich możliwych aspektów życia gospodarczego, działają w kierunku obniżenia produktywności gospodarki. Uzyskanie 5-procentowej dynamiki PKB może okazać się nieosiągalne i wymagać zaangażowania wielkich pieniędzy i stymulacji stojącej w sprzeczności z celem Komunistycznej Partii Chin, jakim jest zmiana modelu gospodarczego na bardziej zrównoważony.
Zastrzyki finansowe nie przynoszą spodziewanych efektów. Wbrew ogólnoświatowym tendencjom Ludowy Bank Chin obniżył stopy procentowe. W normalnych warunkach mogłoby to budzić w inwestorach optymizm, dziś jednak jest traktowane jako oznaka desperacji i budzi niepokój.
Stagnacja w Chinach kładzie się cieniem na wszystkich rynkach wschodzących, w tym także polskim. Słabnięcie największej gospodarki z gatunku rozwijających się dzieje się w sytuacji, gdy cały świat drży przed recesją i kryzysem energetycznym. Może to okazać się gwoździem do trumny globalnej koniunktury.