W Chinach odbywa się tzw. trzecie plenum, czyli kilkudniowe spotkanie decydentów politycznych, którego celem jest nakreślenie kierunku długoterminowej polityki gospodarczej. To jedno z najważniejszych spotkań strategicznych partii, odbywające się za zamkniętymi drzwiami. Plenum odbywa się w wyjątkowych okolicznościach - chińska gospodarka rozwija się poniżej swojego potencjału, a popandemiczne ożywienie jest słabsze, niż oczekiwano. Z najnowszych danych Narodowego Biura Statystycznego (NBS) wynika, że tempo wzrostu PKB w II kw. 2024 r. spowolniło do 4,7 proc. r/r wobec mediany oczekiwań rynkowych na poziomie 5,1 proc. To najsłabsza dynamika od pięciu kwartałów. W rezultacie amerykański Goldman Sachs zrewidował prognozę wzrostu gospodarczego na ten rok do 4,9 proc., czyli poniżej celu rządu (5 proc.).
Gospodarka Chin nie pierwszy raz zaskakuje negatywnie. Pytanie brzmi, czy kraj wszedł w okres permanentnej stagnacji? Ekonomiści dzielą się na dwa obozy: optymistów i pesymistów.
Do pierwszej grupy - optymistycznie nastawionej do procesu transformacji, w tym sprawczości państwa - należy m.in. Lynn Song, główny ekonomista banku ING w Chinach. Jego zdaniem podstawowe źródła gwałtownego rozwoju gospodarczego w ostatnich dekadach powoli się wyczerpują. Uprzemysłowienie gospodarki jest w końcowej fazie, urbanizacja i pozytywne skutki z niej płynące spowalniają, szczyt globalizacji – której Chiny były największym beneficjentem – jest za nami, a recesja demograficzna podkopuje konkurencyjność kosztową opartą na taniej i młodej sile roboczej. Kraj musi zbudować model wzrostu na innych fundamentach – konsumpcji krajowej, wyższym zaawansowaniu produkcji, transformacji ekologicznej i cyfrowej.
Pesymiści zasadniczo zgadzają się z optymistami w kwestii diagnozy. Twierdzą jednak że chiński model rozwoju jest nie tylko zły, ale też trudny do zmiany. Budowa nowych fundamentów z popytu krajowego jest trudnym przedsięwzięciem, bo konsumpcja jest niska, oszczędności wysokie, a ludzie nie są przyzwyczajeni do wydawania.
Stopa konsumpcji (udział w PKB) w Chinach wynosi zaledwie 38,8 proc. (to aż o 24,2 p. proc. niżej od średniej światowej), podczas gdy płace w stosunku do PKB to blisko 60 proc. Z kolei stopa oszczędności brutto (udział w dochodzie narodowym) wynosi prawie 50 proc., czyli o ok. 30 p. proc. więcej niż w krajach OECD. Społeczeństwo woli więc oszczędzać, a nie wydawać. Skłonienie Chińczyków, by zaczęli konsumować więcej, mogłoby katapultować gospodarkę do kolejnej fazy rozwoju. To jednak trudne, m.in. dlatego, że Chiny mają słabo rozwinięty system zabezpieczenia społecznego, więc rodziny muszą odkładać dużą część dochodów na starość. Zwiększona konsumpcja jest też niepożądana politycznie, bo mogłaby prowadzić do zmian społecznych i wzrostu oczekiwań w zakresie jakości życia.
Kolejnym poważnym problemem Chin jest nadmierne zadłużenie, będące ceną za wzrost gospodarczy na kredyt. Blokuje ono budowę popytu wewnętrznego. Jest to tzw. mechanizm recesji bilansowej, polegającej na tym, że przerost zadłużenia zmusza podmioty do oszczędzania. Na przykład w ostatnich latach kredyt dla sektora niefinansowego rośnie zdecydowanie szybciej niż ceny mieszkań, będących głównym majątkiem gospodarstw domowych. Obecnie zadłużenie sektora niefinansowego wynosi ok. 225 proc. PKB. Taki poziom wepchnął wiele krajów w długookresową stagnację bilansową.
Problemem kraju jest też wyczerpująca się tzw. dywidenda demograficzna. Państwo Środka czerpało korzyści z szybkiego przyrostu populacji w drugiej połowie XX wieku. Dzięki taniej i młodej sile roboczej mogło zbudować swój cud rozwojowy. Jednak według najnowszych prognoz ONZ populacja kraju skurczy się do 2050 roku z 1,4 mld do ok. 1,2 mld. To stwarza presję na jednostkowe koszty pracy, co może skutkować utratą konkurencyjności. Ponadto w krótkim okresie recesja demograficzna prowadzi do spadku potencjału produkcyjnego gospodarki (bo potencjał ten to w największym skrócie kapitał ludzki, czyli siła robocza, i kapitał fizyczny, czyli maszyny i urządzenia). A przy słabnącym potencjale gospodarczym trudniej unikać zagrożeń.
Jest jednak również kilka rzeczy, które Chinom się udają i mogą je uchronić przed długoletnią stagnacją. To m.in. błyskawiczna digitalizacja, stopniowe zwiększanie udziału usług w generowaniu PKB i zarządzanie sektorem finansowym pozwalające uniknąć kryzysu.
Zdaniem Międzynarodowego Funduszu Walutowego gospodarka Chin nadal będzie rosła szybciej niż gospodarka głównego rywala, czyli USA. Może ekonomiści widzą determinację rządu Chin do przemodelowania gospodarki. A może to po prostu urzędowy optymizm publicznej instytucji. W każdym razie nawet optymiści widzą, że wzrost nie wróci już na historyczną ścieżkę.