Chiny szczerzą kły na rynku wina

Weronika A. Kosmala
opublikowano: 2016-10-04 22:00

Kraj słynący z dobrego czerwonego wina? Hasło na pięć liter, zaczynające się na „C”. Chile? Tym razem chyba nie.

Jedna z poważanych ekspertek przyznała się ostatnio, że kiedy butelka z regionu Ningxia została wyróżniona jedną z najważniejszych winiarskich nagród na świecie, pierwszą rzeczą, którą zrobiła, było odszukanie tej dzikiej Ningxii na mapie. Gdyby inwestor ufał, że wydarzyło się to bardzo dawno i być może pod koniec jakiejś intensywniejszej degustacji, byłby w błędzie — chińskie wino pobiło bordoskie w ważnym londyńskim konkursie zaledwie 5 lat temu, a kompletny brak rozeznania w temacie nie był wtedy jeszcze żadnym nietaktem.

Krytycy dalej rozpisywali się o tym, co można wywęszyć nad brzegiem kieliszka burgundzkiego wina, a inwestorzy śledzili wpływ słabego funta na ceny bordoskich butelek — tymczasem jakieś Ao Yum niepostrzeżenie trafiło na Liv-ex, główną platformę do handlowania inwestycyjnymi skrzynkami, ustanawiając na niej historyczny debiut Państwa Środka. Cena sześciu butelek z rocznika 2013 waha się w przedziale 1,4-1,6 tys. GBP (6,9-7,9 tys. zł), a więc jak na kiepsko rozpoznawalną etykietę, mowa chyba o kolejnym wejściu smoka.

Reszta nie jest milczeniem

W związku z tym, że na brytyjskiej platformie obraca się w przewadze winami z Francji, analitycy podzieli je na najróżniejsze indeksy — bordoskich, burgundzkich, szampanów — dodając jeszcze oddzielny wskaźnik dla Włoch, a pozostałe kraje skupiając w jednej szorstko nazwanej kategorii tzw. reszty świata. Grupa „Rest of the World” łatwo się jednak nie deprymuje, bo jej udział w obrotach na tej giełdzie rośnie nieprzerwanie od kilku lat, głównie za sprawą popytu na wina z amerykańskiej doliny Napa, ale także dzięki zwiększającej się rozpoznawalności tych z Nowej Zelandii, Chile czy Libanu. Mimo to Ao Yun nie brzmi przecież znajomo, chociaż profity z produkcji czerpie koncern LVMH, a na mieszankę szczepów składają się popularny cabernet sauvignon i 10 proc. cabernet franc.

Nazwa na etykiecie też mogłaby właściwie wskazywać na jakiś potencjał, gdyby ktoś rozumiał, że „Ao Yun” przywołuje wędrówki ponad chmurami — odnosząc się jednocześnie do urwistych stoków gdzieś przy Tybecie, gdzie trudno o elektryczność, a częściej niż na traktor można natknąć się na stado jaków. W związku z tym, że na winne uprawy w Yunnanie słońce znad gór pada znacznie krócej niż w bardziej przyjaznych rejonach, między kwitnieniem a winobraniem upływa około 160 dni, czyli ponad miesiąc więcej niż w Bordeaux.

Dzięki temu wina mają być o wysokim poziomie tanin — w skrócie, związków umożliwiających starzenie — ale nie tanin cierpkich i szorstkich, tylko tanin jak z jedwabiu, o których można przeczytać w recenzjach cenionych krytyków. Jakie nie byłyby taniny, inwestora interesuje w końcu jednak bardziej, czy dojrzewanie będzie się odbywało tak po prostu, czy może przy jednoczesnym zwiększaniu rynkowej wartości.

Winne departamenty M&A

Tak jak potencjał starzenia chińskich win rzeczywiście można jakoś wiarygodnie określić, tak potencjał inwestycyjny pozostaje jeszcze niewiadomą. Ani o tanicznych „wędrówkach ponad chmurami” z Yunnanu, ani o winnicach przyległych do Chińskiego Muru, ani tym bardziej o regionie Ningxia nie za wiele jeszcze wiadomo — najbardziej przepastne bazy danych w branży potrafią mieć do pokazania po kilka transakcji, więc wykres cenowej historii byłby równie prosty do zrobienia, co bezużyteczny.

Warto zwrócić przy tym uwagę, że nie tylko słynne francuskie koncerny inwestują w poletka winorośli w rozległych Chinach, ale też azjatyccy przedsiębiorcy przejmują po kawałeczku cenne tereny w Europie — jak Jack Ma, twórca Alibaby, który zapowiedział pod koniec lutego, że na 80 hektarach bordoskiego château powstanie coś na kształt mini-Wersalu. Wnioskując po tym, z jaką dumą miliarder wypowiedział się ostatnio o jakości chińskich podróbek — które mają przewyższać pod tym względem zachodnie oryginały — warto się zastanowić, czy rynku skrajnie drogich win z Francji nie czeka czasem los tamtejszej burżuazji. Z Wersalu-oryginału.