Przystąpienie Chin do Światowej Organizacji Handlu oraz przygotowania do olimpiady w 2008 r. powodują, że stają się one coraz bardziej atrakcyjne dla zagranicznych inwestorów. W Polsce też ruszyła inicjatywa, która ma wspomagać przedsiębiorców przy wchodzeniu na ten egzotyczny rynek.
Chiny stały się ostatnio mekką dla inwestorów. Wartość inwestycji zagranicznych wzrosła w okresie od stycznia do kwietnia o 29 proc. i wyniosła 14,14 mld USD (56,9 mld zł).
Wczoraj WPP, największa na świecie grupa reklamowa, zapowiedziała, że kupi pekińską firmę public relations i stanie się potentatem na chińskim rynku. Chinami masowo interesują się koncerny samochodowe. Umowy o produkcji podpisały z Beijing Automotive Industry DaimlerChrysler i Hyundai. General Motors współpracuje z Shanghai Automotive Industry i Liuyhou Wuling Automobile Company. Toyota podobno prowadzi rozmowy z chińską grupą FAW, a Mazda już stworzyła joint venture z FAW Hainan Motor. Także MG Rover, który wchodzi do FSO, podpisał w marcu umowę o stworzeniu spółki wspólnie z grupą China Brilliance.
Wchodzenie na chiński rynek to efekt ubiegłorocznego przystąpienia Chin do WTO i zmiany polityki gospodarczej. Chiny zgodziły się stopniowo znosić kontyngenty na import i do 2006 r. obniżyć cła do 25 proc.
Jest także drugi powód, który przyciąga inwestorów — inwestycje związane z przygotowaniami do olimpiady w 2008 r.
— W 2001 r. inwestycje budowlane w Chinach były dwukrotnie większe niż w całej Europie - mówi An Zhizheng, chiński przedsiębiorca i członek nowo powstałego Polsko-Chińskiego Biura Konsultingowego (PCBK).
— To ostatni moment, żeby zacząć działać w Chinach. Możemy zarobić na inwestycjach rządu Chin i władz Pekinu — dodaje Michał Korzec, również z PCBK.
Zdaniem przedstawicieli biura, polscy przedsiębiorcy mają szanse wejść do Chin z meblami, wyrobami przemysłu ciężkiego i produktów energetyki. Nie poradzą sobie jednak sami, ani przy wątpliwej pomocy biura radcy handlowego przy ambasadzie.
— Pracownicy biura handlowego są przypadkowi i nie przygotowani, czasem nawet nie znają języka — twierdzi Jerzy Sławiński, prezes Optipharma, dystrybutora farmaceutyków, który od lat działa na chińskim rynku.