Szkolna wiedza na temat francuskiej rewolty z 1789 r. jest dość banalna. Z podręczników i od nauczycieli dowiemy się, że szlachta i duchowieństwo wykorzystywały chłopów obciążając podatkami i poddańczymi zobowiązaniami, że nieurodzaj doprowadził do klęski głodu, a przemysł był zrujnowany zalaniem tanich towarów angielskich.



Taka, jak byśmy dziś powiedzieli, 'narracja' obowiązywała bardzo długo, bo na zachodzie Europy do lat 20. XX wieku, a w naszej części kontynentu dużo dłużej ze względu na korzystny przekaz korespondujący z rewolucją socjalistyczną wykładaną w szkołach za Żelazną Kurtyną. Problem w tym, że narracja ta jest po prostu oszustwem.
Historia jest pisana przez zwycięzców - powiedział Winston Churchill. I miał absolutną rację. Ale dodać należy do tego umiejętne wykorzystywanie przez rządzących elit, które piszą historię. Dlatego na wszystkie opisy dziejów patrzeć należy krytycznym okiem. Spójrzmy przykładowo na biblijnych władców - Salomona i Heroda. Pierwszy jest postacią jednoznacznie pozytywną. Drugi - wręcz przeciwnie. Nasza pamięć o nich wynika z przekazów, które o sobie pozostawili. Według czarno-białego schematu byli oceniani aż do XX wieku. Dzisiaj, dzięki wykopaliskom archeologicznym wiemy, że Salomon był raczej nieudolnym władcą, za którego rządów kraj pozostawał w stagnacji. Herod zaś rozwinął gospodarczo Judeę. Dlaczego więc zostali zapamiętani wprost przeciwnie? Ponieważ Salomon znacząco wspierał kastę kapłanów, w przeciwieństwie do Heroda. A to oni 'pisali historię', tworzyli przekazy, budowali obraz władcy w kolejnych pokoleniach.
Jednolity dość przekaz na temat przyczyn i skutków Rewolucji Francuskiej wynikał z faktu jednoznacznego usuwania przez kolejne rewolucyjne rządy grup społecznych mogących zakwestionować sens i słuszny obraz rewolty. Wszystkie republiki francuskie (sztuk pięć) oraz cesarstwa bonapartych (dublet) wyrastały z dziedzictwa przewrotu roku 1789, a więc musiały bronić swego mitu założycielskiego.
Dopiero w 1928 r. francuski historyk Pierre Gaxotte odważył się wydać książkę o prostym tytule La Révolution française, wydaną w Polsce w 2001 r. jako Rewolucja Francuska, w której zmierzył się z jej mitami. Gaxotte twierdził w niej, że główną przyczyną rewolucji była chęć posiadania władzy żywiona przez filozofów-encyklopedystów, którzy jako naukowcy-amatorzy nie mogli się wybić w życiu akademickim. To zresztą częste marzenie naukowców, aby w praktyce sprawdzić tworzone przez nich laboratoryjne niemal modele społeczne. Mieli oni wykorzystać podatny grunt zwołanych przez władcę Stanów Generalnych, a więc zgromadzenia (choć dysproporcjonalnego) wszystkich grup społecznych Francji do wzbudzenia niepokojów. Ich rewolucyjne hasła padły na żyzną ziemię, bowiem decyzja króla podyktowana była fatalną kondycją budżetu. Czy jednak Francja była w kryzysie gospodarczym? Nie. Trudności były przejściowe, co wiemy dziś z materiałów źródłowych dość obficie cytowanych przez Gaxotte'a. Spichlerze na prowincji były pełne, choć cena sprzedaży zgromadzonych zapasów osiągała kosmiczny pułap, bowiem ich właściciele nauczyli się spekulacji ziarnami. Niemniej, w porównaniu do jakości życia chłopów i mieszczan w innych krajach europejskich, ci francuscy żyli na dużo wyższej stopie.
Ale oczekiwali więcej. Królestwo Ludwika pod koniec XVIII wieku było najbogatszym krajem w Europie. Miało wysoce rozwinięte manufaktury, silną armię i flotę, sieć infrastruktury oraz kolonie dostarczające towarów luksusowych. Również intelektualnie stało na wysokim poziomie, czego dowodem może być relatywnie niski w stosunku do innych krajów poziom analfabetyzmu. Skostniała struktura społeczna była niewątpliwą wadą państwa, ale rzeź jaka dokonała się w kolejnych latach wcale jej nie poprawiła.
Francuzi za swoje święto narodowe wybrali symboliczne zdobycie Bastylii. Twierdzy broniło 97 żołnierzy-weteranów (w tym inwalidów) i 32 żołnierzy ze szwajcarskiego pułku, a uwolniono zaledwie kilku więźniów (czterech fałszerzy, hrabiego oskarżonego o kazirodztwo i dwóch szaleńców). Dysonans między realnym wymiarem sukcesu a jej mitologicznym przekazem symbolizować może faktyczne dziedzictwo roku 1789.
Alexis de Tocqueville, wybitny francuski socjolog i historyk żyjący w XIX wieku udowodnił, że rewolucja stanowi zawsze kontynuację obalanego ustroju oraz, że wybucha nie w momencie najgłębszego kryzysu, ale kiedy sytuacja poprawia się wolniej niż oczekuje tego społeczeństwo. Jako przykład podawał właśnie Rewolucję Francuską.
Wniosek z tej historii płynąć może także do współczesnych polityków. Społeczeństwo bowiem ma apetyt, który rośnie w miarę jedzenia. Ciepła woda w kranie czy kilometry dróg wystarczają bowiem na krótko. Lud żąda kolejnych sukcesów potrafiących nasycić jego wyimaginowany żołądek. Kiedy władca tego nie potrafi, jest zmieniany, jakiekolwiek byłyby jego zasługi.
