Ceny metali i niektórych surowców służących do ich produkcji ostatnio spadają. Wciąż mocno trzyma się jednak aluminium, a jego konsumenci narzekają na problemy z dostępem do wyrobów z tego stopu. Komisja Europejska (KE) chce więc ułatwić import wyrobów płaskich z aluminium, zawieszając cła na dziewięć miesięcy. To spore zaskoczenie, bo jeszcze niedawno broniła producentów przed chińskim dumpingiem.
Bruksela nałożyła wysokie cła
W sierpniu 2020 r. KE wszczęła dochodzenie w sprawie praktyk dumpingowych dotyczących płaskich wyrobów walcowanych z aluminium pochodzących z Chin. W kwietniu 2021 r. podjęła decyzję o wprowadzeniu ceł na poziomie od 19 do 47 proc. W lipcu 2021 r. limit obniżyła do 14-25 proc., a niedawno zmieniła zdanie i chce zawiesić ich obowiązywanie na dziewięć miesięcy.
Z unijnych analiz wynikało, że w latach 2017-20 przywóz z Chin wzrósł o 70 proc., doprowadzając do ograniczenia w Europie produkcji o 11 proc. i sprzedaży o 14 proc. Rentowność firm spadła z 3,1 proc. w 2017 r. do -1,8 proc. w 2020 r. Wprowadzenie ceł zbiegło się jednak w czasie z poprawą koniunktury na rynku metali, więc sytuacja diametralnie się zmieniła. W pierwszym półroczu 2021 sprzedaż europejskich firm wzrosła o 34 proc. wobec 2017 r. i aż o 55 proc. w porównaniu z okresem 2017-20. Firmy zwiększyły zdolności produkcyjne, a rentowność wzrosła do 1,9 proc. Dostawcy aluminium podkreślają jednak, że to zbyt niski wskaźnik, by zawieszać cła.
„Zmiana warunków rynkowych w pierwszym półroczu 2021 spowodowała brak równowagi między podażą a popytem. W praktyce doprowadziło to do znacznie dłuższego czasu realizacji (z 4-12 tygodni w normalnych terminach do 6-10 miesięcy) i znacznego wzrost cen aluminiowych wyrobów walcowanych na skutek podwyżki ceny aluminium na LME ” — czytamy w stanowisku KE dotyczącym zawieszenia ceł.
Jej zdaniem wielu europejskich konsumentów aluminium przestawiło się na zakupy u dostawców z kontynentu, więc mimo zawieszenia ceł konkurencja spoza UE nie grozi producentom. Na niekorzyść Chin wciąż działają też problemy logistyczne.

Zawieszenie ceł ostudzi rynek
Plan KE budzi w branży aluminiowej mieszane uczucia.
— Opinie są podzielone, jedni popierają decyzje KE inni są jej przeciwni. Moim zdaniem najlepszym rozwiązaniem byłoby obowiązywanie ceł nawet na niezbyt wysokim poziomie, ale stabilnych, wprowadzonych na długi okres. KE najpierw wprowadziła dość wysokie cła, teraz je zawiesza, co może negatywnie wpłynąć na stabilność działania firm oraz inwestycje — uważa Marek Suchowolec z Izby Gospodarczej Metali Nieżelaznych i Recyklingu.
Cześć przedsiębiorców popiera zawieszenie ceł, by schłodzić rozgrzany rynek.
— W długim okresie warto utrzymać cła importowe, jednak w ostatnich miesiącach ceny aluminium, a także innych metali, np. stali, poszybowały. Są także problemy z dostępem do produkowanych z nich wyrobów, dlatego uważam, że w krótkim okresie warto zawiesić obowiązywanie środków ochrony, by poprawić sytuację i przyhamować wzrost cen — twierdzi Szymon Adamczyk, członek rady nadzorczej Alumetalu.

Zawieszenie ceł zagraża nie tylko branży aluminiowej
Andrzej Michalski-Stępkowski, prezes Polskiego Stowarzyszenia Aluminium, uważa, że zawieszając cła, KE tworzy groźny precedens, który będzie skutkować ograniczeniem przewidywalności prowadzenia biznesu nie tylko na rynku aluminium, ale także w innych branżach, np. w sektorze stalowym.
Z danych stowarzyszenia wynika też, że w ostatnich miesiącach polscy producenci wyrobów płaskich z aluminium zyskali na rynkowej ochronie, ale skutki zawieszenia ceł mogą odczuć dotkliwie. W ubiegłym roku zużycie blach i taśm aluminiowych wyniosło ponad 410 tys. ton — było o 5 proc. wyższe niż w 2019 r., a popyt w UE spadł do 4,9 mln ton, czyli o 11 proc.
W Polsce konsumpcja w znacznej mierze pokrywana wciąż jest jednak dostawami z importu, który w 2020 r. był na poziomie 330 tys. ton, co oznacza wzrost o 10 proc. r/r.
Przedsiębiorcy inwestują, by wzmocnić pozycję konkurencyjną wobec importerów. Andrzej Michalski-Stępkowski obawia się jednak, że czasowe zawieszenie ceł zniweczy ich wysiłki. Dzięki programowi inwestycyjnemu, którego realizacja kończy się na przełomie lat 2022/23, Gränges Konin np. chce zwiększyć zdolności produkcyjne o około 50 proc., do ponad 140 tys. ton rocznie. Obecnie roczna produkcja wyrobów płaskich z aluminium sięga w Polsce w sumie 170 tys. ton.
— Nie chcemy ani nie możemy nagle zatrzymać inwestycji, bo przecież podpisaliśmy umowy z dostawcami, a realizacja zadań jest bardzo zaawansowana. Równocześnie musimy mierzyć się ze znaczącym wzrostem cen gazu, który jeszcze w ubiegłym roku kosztował 60-90 zł za MWh, a obecnie jest 4-5 razy droższy. Znacząco drożeje także energia elektryczna. W tej sytuacji zawieszenie ceł i wpuszczenie na rynek dotowanej produkcji z Chin należy uznać za cios w uczciwą konkurencję — uważa Piotr Szeliga, prezes Gränges Konin.
Jego zdaniem nie ma obecnie istotnych problemów z dostępnością aluminium.
— W ubiegłym roku z powodu pandemii nasi odbiorcy, np. z branży motoryzacyjnej, ograniczali produkcję, więc my także dostosowaliśmy swój cykl produkcyjny. Jednak po kilku miesiącach popyt znacząco się zwiększył i rzeczywiście w IV kw. 2020 r. występowały problemy z dostępem do niektórych wyrobów dla motoryzacji. Obecnie jednak trend się odwraca, mamy pełne magazyny, a kontrahenci motoryzacyjni znowu ograniczają odbiór. To dodatkowo utrudnia nam konkurencję z importerami spoza UE, dlatego dziwimy się decyzji komisji. Wprowadzając cła przeprowadziła kompleksowe postępowanie, które wykazało chiński dumping, a teraz nagle wycofuje się z ochrony rynku — dodaje Piotr Szeliga.