Co sprzyja, a co szkodzi inwestycjom w Polsce

Marcel ZatońskiMarcel Zatoński
opublikowano: 2023-10-10 20:00

Eksperci z doświadczeniem z PAIH rozkręcają warszawskie biuro firmy doradczej Hickey, szukającej lokalizacji pod inwestycje. Polska coraz częściej rywalizuje z zachodem Europy.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • czym w amerykańskiej firmie doradczej zajmują się byli menedżerowie PAIH
  • co zmieniło się w otoczeniu inwestycyjnym Polski i dlaczego musimy rywalizować o inwestorów z zamożniejszymi krajami
  • na jakich trendach rynkowych korzysta nasz kraj i region i czy, zdaniem ekspertów Hickey’a, może przyciągnąć inwestycje w związku z odbudową Ukrainy
  • czy inwestorzy zagraniczni biorą pod uwagę czynniki ESG i co ich podejście do tych kwestii oznacza dla krajów regionu
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

„Inwestorzy uciekają z Polski” to nagłówek, który często pojawia się w mediach przy okazji perturbacji politycznych. Jednocześnie różne badania, jak np. ankieta AHK i IGCC, wskazują Polskę jako najatrakcyjniejszy dla inwestorów zagranicznych kraj regionu. Czy wybory – i ich wynik – mogą coś zmienić?

- Inwestorzy zagraniczni oczywiście biorą w swoich analizach pod uwagę element ryzyka politycznego, natomiast nie chodzi tu o to, która partia będzie rządzić. Największe znaczenie ma dla nich stałość i przewidywalność prawa. Inwestycja w nowy zakład produkcyjny to projekt wieloletni, więc potrzebna jest elementarna stabilność otoczenia. W przypadku Polski w ostatnich dwóch latach duże obawy wśród inwestorów spowodował tylko wybuch wojny w Ukrainie, ale wydaje się, że nie wpływa to już na decyzje o lokowaniu inwestycji, bo wszelkie obawy o przeniesienie się konfliktu na nasze terytorium wygasły - mówi Krzysztof Drynda, który w latach 2021-22 kierował Polską Agencją Inwestycji i Handlu (PAIH), a teraz w warszawskim biurze amerykańskiej firmy doradczej Hickey & Associates jest odpowiedzialny za relacje ze stroną publiczną.

Bardziej od spraw wojennych i politycznych inwestorów interesuje kwestia cen energii i tego, jak będzie przebiegała zielona transformacja.

- Firmy liczą swój ślad węglowy w całym łańcuchu dostaw i to, jaka będzie jego wielkość w Polsce w porównaniu do innych państw, zaczyna być istotne - mówi Krzysztof Drynda.

Dlaczego rywalizujemy z Zachodem

Hickey & Associates działa od 1986 r. Na początku firma obsługiwała wyłącznie rynek amerykański, ale potem rozszerzyła działalność na inne kontynenty. W ubiegłym roku przejęła CAI Global, dużego kanadyjskiego konkurenta. Na poziomie globalnym Hickey realizuje ok. 400 projektów rocznie.

- Firmy wciąż realizują własnymi siłami większość procesów wyboru lokalizacji nowej inwestycji, co ma swoje złe strony, bo wewnętrznym menedżerom często zwyczajnie brakuje w tym zakresie kompetencji. Widziałem to z drugiej strony stołu jako szef PAIH. Hickey jest wyspecjalizowany wyłącznie w projektach tego rodzaju, duży nacisk kładziemy na negocjowanie indywidualnych warunków wsparcia w poszczególnych krajach , co jest konieczne przy międzynarodowej rywalizacji o inwestycje - tłumaczy Krzysztof Drynda.

Warszawskie biuro Hickeya, obsługujące cały region EMEA, jest budowane od ubiegłego roku.

- W Polsce pilotujemy obecnie kilka projektów inwestycyjnych, w imieniu naszych klientów negocjujemy ze stroną rządową. Doradzamy też przy innych projektach w naszym regionie. Po raz pierwszy od dekad kraje Europy Środkowej rywalizują o duże inwestycje przemysłowe nie tylko między sobą, ale też z krajami Europy Zachodniej, w których ruszyły programy publicznego wsparcia takich projektów - mówi Jan Kamoji-Czapiński, dyrektor w Hickeyu, a wcześniej w PAIH.

Chodzi o wprowadzone przez UE Tymczasowe Ramy Kryzysowe i Przejściowe, które będą obowiązywać co najmniej do końca 2025 r. Umożliwiają one znacznie większe niż dotychczas wsparcie publiczne inwestycji w sektorach kluczowych dla przejścia na gospodarkę zeroemisyjną.

- Po raz pierwszy od dwóch dekad duże projekty przemysłowe mogą uzyskiwać znaczące wsparcie publiczne również w Europie Zachodniej. Dla Polski to problem, bo o inwestycje produkcyjne zaczęliśmy rywalizować z Niemcami, a nie tylko z Czechami, Słowacją, Węgrami czy Rumunią. Mieliśmy już kilka przykładów dużych inwestycji w Europie Zachodniej, które z tego skorzystały, jak np. nowa fabryka Northvolta w Niemczech czy tajwańskiego producenta baterii ProLogium, który ulokował inwestycję we Francji – wylicza Jan Kamoji-Czapiński.

Okiem eksperta
Nie każdy chce państwowego doradcy
Sławomir Majman
wiceprezes Zarządu Targów Warszawskich oraz Instytutu Bezpieczeństwa i Rozwoju Międzynarodowego, w latach 2009-2016 prezes Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych

Firmy, obsługujące klientów zainteresowanych bezpośrednimi inwestycjami zagranicznymi i greenfieldami, są bardzo potrzebne. Robi to wielu doradców, począwszy od Wielkiej Czwórki. Takim klientom trzeba zapewnić obsługę prawną, pomoc w wyborze lokalizacji oraz przede wszystkim pomóc im w wykorzystaniu systemu wsparcia inwestycji i grantów. Takie usługi świadczy oczywiście PAIH, a za moich czasów robił to PAIIZ, prywatne firmy doradcze są więc przydatne, ale niekoniecznie. Nikt jednak nikogo nie zmusza, by szedł do państwowej agencji. Niektóre firmy wolą zresztą mieć prywatnego doradcę, to dla zarządów zawsze argument, gdy coś się nie uda - jest papierek, że renomowany prywatny specjalista tak radził. Od czasu, gdy kierowałem PAIIZ, na tym stanowisku zmieniło się już kilku menedżerów i nie dziwi mnie, że szukają oni w prywatnym biznesie podobnego zajęcia. PAIH jest w pewnym sensie pułapką - to niezwykle ciekawa, różnorodna i fascynująca praca, niezwykle trudno jest potem znaleźć zajęcie, które daje aż tyle adrenaliny. Ja w końcu wróciłem do firmy, z której lata temu przeniosłem się do sektora publicznego, ale jednocześnie współtworzę Instytut Bezpieczeństwa i Rozwoju Międzynarodowego - think tank, który zajmuje się Europą Wschodnią, więc na brak zajęć nie mogę narzekać.

Na czym korzysta Polska

Polsce i regionowi od kilku lat sprzyja trend skracania globalnych łańcuchów dostaw i przenoszenia produkcji do krajów sojuszniczych.

- Nearshoring i friendshoring jest faktem, choć na razie nie widać jeszcze owoców części realizowanych projektów. W każdym przypadku potrzeba średnio dwóch, trzech lat od pomysłu do startu inwestycji. Pół roku zajmuje sam wewnętrzny proces decyzyjny o rozpoczęciu nowej inwestycji. Potem co najmniej pół roku, a czasem znacznie więcej, potrzeba na wybór odpowiedniej lokalizacji. Kolejne miesiące to uzyskiwanie pozwoleń na budowę i decyzji środowiskowych, a sama budowa trwa 12-18 miesięcy. Jesteśmy w trakcie realizacji projektów w naszym regionie, które w rzeczywistości przedpandemicznej zapewne zostałyby ulokowane w Chinach lub innym kraju azjatyckim. Teraz firmy chcą budować fabryki bliżej klienta, żeby ograniczać ryzyko - mówi Jan Kamoji-Czapiński.

Poza centrami usług, w których przyciąganiu Polska od lat ma sukcesy, wiele dużych inwestycji ogłaszanych jest w branżach związanych z OZE.

- Ostatnio bardzo aktywni są producenci pomp ciepła. Polska staje się europejskim hubem produkcyjnym tych urządzeń, które wcześniej w większości powstawały w Azji. Widzimy też spore zainteresowanie ze strony producentów turbin wiatrowych. Do naszej części Europy przenosi się również produkcja paneli fotowoltaicznych - po rynku krąży kilka dużych projektów z tej branży. Decyzje o lokowaniu produkcji w naszym regionie zapadały często w szczycie pandemii, co oznacza, że realnie fabryki będą powstawać za rok, dwa - mówi Jan Kamoji-Czapiński.

Jak można podpaść inwestorom

Eksperci Hickeya nie spodziewają się natomiast realizacji w Polsce dużych inwestycji związanych z powojenną odbudową Ukrainy.

- Ukraina będzie potrzebowała przede wszystkim materiałów budowlanych, w których produkcji sama była przed wojną potentatem. Do odbudowy potrzebne będą stal, cement, szkło - materiały, których produkcja w dzisiejszych realiach w Unii Europejskiej, przy wyśrubowanych normach środowiskowych, nie jest rozwijana. Nikt nie postawi spekulacyjnie nowej huty stali w Polsce z myślą o potencjalnym popycie z Ukrainy - mówi Jan Kamoji-Czapiński.

Eksperci Hickeya wskazują na duże zainteresowanie Polską inwestorów m.in. z USA, Japonii i Korei Południowej. Podkreślają również, że przy wyborze lokalizacji oprócz rachunku ekonomicznego duże znaczenie mają zagadnienia związane z ESG. Nie chodzi tylko o kwestie środowiskowe.

- Z polskiej perspektywy może się wydawać, że literka S, czyli kwestie odpowiedzialności społecznej, jest drugorzędna. Faktem jest jednak, że Polska wypada miernie w międzynarodowych rankingach różnorodności. Ze strony zagranicznych inwestorów w przeszłości słyszeliśmy nierzadko pytania np. o tzw. strefy wolne od LGBT. Nie ma to na razie kluczowego znaczenia, ale pamiętajmy, że wybór lokalizacji pod inwestycję jest procesem eliminacyjnym - po kolei skreśla się potencjalne kraje. Wyraźnie widać, że w regionie z listy częściej niż wcześniej wypadają Węgry, co ma związek właśnie w kwestiami społecznymi – przestrzega Jan Kamoji-Czapiński.