Krakowski sąd ogłosił upadłość Code. Wszystko wskazuje na to, że firma, w którą Totalizator Sportowy i PZU wpompowały ponad 100 mln zł, dokona żywota. Wierzyciele nie mogą na wiele liczyć. Marek G., właściciel i prezes Code, jest bowiem podejrzewany o wyprowadzanie majątku z firmy.
Sąd Rejonowy w Krakowie ogłosił upadłość Biura Inwestycyjnego Code, spółki znanej z tego, że jej prezes namówił do robienia interesów dwóch najbardziej znanych menedżerów-aresztantów: Grzegorza W. i Władysława J. Dwa, kierowane przez nich, a kontrolowane przez państwo, giganty — PZU i Totalizator Sportowy, na interesach z Code straciły dziesiątki milionów złotych.
Krakowski sąd w ciągu trzech ostatnich lat blisko dziesięciokrotnie zajmował się wnioskami o ogłoszenie upadłości Code. Do tej pory bez skutku. Do upadłości krakowskiego pośrednika w obrocie nieruchomościami udało się doprowadzić Zakładom Metalurgicznym Silesia, spółce z grupy kapitałowej giełdowego Impexmetalu. Jej władze nie otrzymały wyroku sądu i w związku z tym nie chciały się wypowiadać w tej sprawie. Do pewnych informacji udało nam się jednak dotrzeć.
— Sprawa jest związana z wydarzeniami sprzed ponad trzech lat, kiedy Code próbowało przejąć Silesię od Impexmetalu. Jeszcze przed transakcją (do której ostatecznie nie doszło) szef Code pojawił się w Silesii i uzyskał poręczenie kredytu. Wierzytelność Silesii jest związana właśnie z tą sprawą i opiewa na ponad 3 mln zł plus odsetki — mówi nasz informator.
Ogłaszając upadłość, sąd dał wierzycielom czas do 31 maja na zgłaszanie swoich roszczeń. A tych nie powinno brakować. Samemu Totalizatorowi Code winne jest (z tytułu nie wykupionych obligacji) ponad 65 mln zł. Wśród wierzycieli firmy, według naszych informacji, są też DB 24 (około 12 mln zł), APS Consulting (firma należąca do byłego wojewody dolnośląskiego Ryszarda Nawrata) i agencja obrotu wierzytelnościami Polfin (2,5 mln zł). A to tylko wierzchołek góry lodowej. Wiele wskazuje na to, że wierzyciele spółki będą się jednak musieli obejść smakiem. Wyznaczony przez sąd syndyk raczej nie znajdzie w firmie zbyt wielkiego majątku. Marek G., o którego interesach pisaliśmy w „PB” wielokrotnie, umiejętnie się go bowiem pozbywa (za co zresztą ścigają go prokuratorzy, o czym w tekście poniżej). Nie udało nam się skontaktować ani z wyznaczonym przez sąd syndykiem, ani z samym Markiem G. (obaj mieli wyłączone telefony komórkowe). Zresztą namówić na komentarz szefa Code byłoby i tak bardzo trudno, bo konsekwentnie odmawia nam udzielenia jakichkolwiek informacji od kwietnia 2002 r.
Paweł Burdzy, rzecznik Totalizatora, zwraca uwagę, że zgodnie z prawem, sam Marek G., znając najlepiej sytuację Code, już dawno powinien złożyć w sądzie wniosek o upadłość.
— To, że udało się odsunąć Marka G. od „zarządzania” firmą, samo w sobie jest obiecujące. Wierzę, że jakieś pieniądze uda się odzyskać — mówi jeden z wierzycieli.
— Podejmiemy współpracę z syndykiem, która powinna umożliwić odzyskanie pieniędzy, wyprowadzonych z Code przez Marka G. I to co do grosza — wtóruje mu Witold Migoń, prezes Polfinu.