Kłopoty polskiego dewelopera były dla Węgrów szansą umocnienia się na rynku, na który stawiają.
Węgierski inwestor dla Polnordu był jak manna z nieba. Przyszłość giełdowego dewelopera, działającego w kilku miastach Polski, jawiła się w ciemnych barwach. Do końca roku firma musi spłacić około 140 mln zł długu, który jeszcze niedawno sięgał 180 mln zł (ponad 40 mln zł udało się spółce pokryć we własnym zakresie jeszcze przed końcem ubiegłego roku). Tymczasem sprzedaż mieszkań szła Polnordowi słabo — w 2019 r. sprzedał 323, rynkowa średnia była ponadtrzykrotniewyższa. Objęcie za 135 mln zł większości najnowszej emisji przez Cordię International to dla polskiej spółki zbawienny zastrzyk kapitału.



— Taka kwota powinna wystarczyć na postawienie Polnordu na nogi — uważa Tomasz Łapiński, członek zarządu Cordii.
Jego zdaniem polski deweloper padł ofiarą efektu śnieżnej kuli.
— W sytuacji gdy partnerzy biznesowi Polnordu spodziewali się, że może mieć trudności finansowe, faktycznie było mu coraz trudniej. Początkowo niewielkie problemy zaczęły narastać, aż stały się tak duże, że Polnord nie umiał sobie poradzić bez wsparcia akcjonariuszy — mówi Tomasz Łapiński.
Szczęśliwie dla polskiego dewelopera jego kłopoty finansowe zbiegły się z realizacją nowej strategii rozwoju Cordii. W celu przyspieszenia tempa inwestycji deweloper w ramachemisji obligacji pozyskał równowartość 575 mln zł. Po transakcji nad Wisłą Węgrzy — z ponad 65 proc. udziałów w kapitale Polnordu — przejęli nad nim kontrolę. Na razie nie przesądzają, jak ukierunkują rozwój polskiego dewelopera.
— Nie mieliśmy możliwości zrobienia pełnego due diligence. Dopiero przejęcie kontroli umożliwi nam dostęp do wszystkich informacji potrzebnych do sformułowania strategii. Być może doprowadzimy do połączenia Cordii Polska z Polnordem, możliwe jest jednak również, że spółki będą działać odrębnie. Nie wykluczamy żadnej opcji — informuje Tomasz Łapiński.
Cordia International działa na Węgrzech, w Rumunii, Hiszpanii i Polsce.
— Zdecydowanie najmocniej zamierzamy postawić na polski rynek, który jest obecnie bardzo atrakcyjny. Rentowność inwestycji nad Wisłą prezentuje się bardzo dobrze, a długoterminowe perspektywy rynku mieszkaniowego są najlepsze spośród krajów, w których działamy. Coraz więcej osób chce mieszkać na swoim w lepszym standardzie. Stąd właśnie bierze się mityczna liczba 2 mln brakujących mieszkań w kraju. Nie chodzi o to, że Polacy nie mają gdzie mieszkać, tylko o to, że chcą mieszkać lepiej i ich na to stać — uważa Tomasz Łapiński.
Podpis: Dominika Masajło