Nocne i świąteczne dyżury są kością niezgody między samorządami i aptekami. Pierwsze mają problem z wyegzekwowaniem realizacji tego obowiązku. Drugie skarżą się, że bez finansowej gratyfikacji większość placówek straci na nocnych dyżurach. Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji postanowiło rozwiązać problem. Zamiast dodatkowych funduszy, które zachęciłyby placówki do nocnych dyżurów, będą horrendalne kary.

— W ramach nowelizacji prawa farmaceutycznego chcemy wprowadzić zapis, który zmusi apteki do brania dyżurów, od których się migają. Samorządy nie mają żadnych narzędzi. Jak w takiej sytuacji mają zapewnić bezpieczeństwo zdrowotne pacjentów? Po zmianach w prawie samorząd będzie mógł zgłosić problem do Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego, który będzie nakładał kary. Ich wysokość będzie podobna do tych, które ustawa refundacyjna nakłada na placówki apteczne. Mogą sięgać nawet 50 tys. zł — informuje Marek Wójcik, podsekretarz stanu w Ministerstwie Administracji i Cyfryzacji.
Wiceminister nie ukrywa, że projekt znajduje się na wczesnym etapie. Zapewnia, że jest wola jego wdrożenia, a zmiany miałyby obowiązywać od 1 stycznia 2016 r. Farmaceuci, choć w większości nie słyszeli o zakusach ministerstwa, zapowiadają protesty.
— Jestem oburzony. W polskim prawie obowiązuje zasada, że każdy podmiot, zarówno publiczny, jak i prywatny, który realizuje zadania publiczne, otrzymuje z tego tytułu stosowne wynagrodzenie lub co najmniej zwrot poniesionych kosztów. Obecnie apteki, które dyżurują nocą i podczas świąt, tracą finansowo. Analiza kosztów dyżurów na obszarze całego kraju wykazała, że wynoszą one łącznie około 110 mln zł rocznie. Apteka musi pokryć te koszty z własnej kieszeni. Czas to zmienić. Pieniądze muszą się znaleźć albo w Narodowym Funduszu Zdrowia, albo w budżetach samorządów — uważa Marek Jędrzejczak, wiceprezes Naczelnej Rady Aptekarskiej. Według Pawła Chrzana, prezesa Gdańskiej Okręgowej Rady Aptekarskiej i właściciela jednej z pomorskich aptek, skutki wdrożenia takich propozycji mogą być opłakane. Jego zdaniem, pacjenci mogą mieć gorszy dostęp do leków.
— Obawiam się, że apteki w małych miejscowościach będą upadać, ponieważ nie udźwigną dodatkowych kosztów. Sytuacja finansowa wielu z nich jest bardzo trudna — mówi Paweł Chrzan.
Nasz rozmówca zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt.
— Należałoby zadać pytanie, czy takie dyżury rzeczywiście zawsze są tak potrzebne. Nocnymi klientami w dużej mierze są pacjenci, którzy przychodzą po pampersy i opakowania medyczne, a nie leki, które ratują życie i zdrowie. Po nie idą już na szpitalne oddziały ratunkowe — uważa Paweł Chrzan. © Ⓟ