Czarny ląd ma spory potencjał

Jagoda Fryc
opublikowano: 2014-07-02 00:00

Afryka, choć jest ryzykownym rynkiem, ma wiele do zaoferowania inwestorom. Warto tam inwestować długoterminowo — przekonują specjaliści

Po raz pierwszy w historii dwie drużyny z kontynentu afrykańskiego awansowały do 1/8 finału piłkarskich mistrzostw świata. Do końca o awans do dalszych rozgrywek dzielnie walczyła Algieria, wcześniej z dobrej strony pokazała się też Ghana. Ale tradycyjnie nie zabrakło też zgrzytów — o pieniądze kłócili się Nigeryjczycy i Kamerun, padły też podejrzenia o ustawianie meczów. Wizerunek i reputacja to problem nie tylko futbolistów, ale również gospodarek Czarnego Lądu. Tymczasem mają one wiele do zaoferowania inwestorom finansowym — ogromną, prawie miliardową populację, która z każdym rokiem konsumuje coraz więcej, a także gigantyczne złoża surowców. To nie wszystko.

— Tak jak w przypadku niektórych innych rozwijających się regionów, Afryka korzysta z szybko rosnącej populacji i strukturalnego wzrostu wynagrodzeń. Uważam jednak, że to, co jest naprawdę ciekawe o Afryce z punktu widzenia inwestorów, to relatywnie niski poziom konkurencji w porównaniu z innymi rynkami wschodzącymi. Po części wynika to właśnie z reputacji Afryki jako miejsca, w którym bardzo ciężko prowadzi się interesy — przekonuje Nick Price, zarządzający z Fidelity.

Ekspert podkreśla, że choć warunki biznesowe poprawiają się niemal we wszystkich krajach, nadal są negatywnie postrzegane, co przekłada się na mniejsze zainteresowanie ze strony inwestorów nawet w obliczu wysokich zysków spółek.

— Dla firm już działających w Afryce słabsze otoczenie konkurencyjne to duży plus. Mimo że w portfelu znajduje się wiele konsumenckich marek, jest to raczej dość chaotyczny mix — od sprzedaży detalicznej mebli, przez dostawców internetu i fast foody, po tanich detalistów odzieżowych — mówi Nick Price.

Marek Buczak, dyrektor ds. rynków zagranicznych w Quercus TFI, ostrzega jednak, żeby nie wpadać w zbytnią euforię, bo Afryka to kontynent wysokiego ryzyka i trudno przewidzieć, co się wydarzy w ciągu kilku miesięcy. W tym roku główny indeks giełdy w Republice Południowej Afryki wzrósł o ponad 8 proc.

— Długoterminowo warto inwestować w Afryce. Giełdy afrykańskie są jeszcze stosunkowo słabo rozwinięte — z wyjątkiem RPA — ale część spółek działających w Afryce jest też notowana w Londynie. Ich wyceny są bardzo różne. Spółki z Nigerii są notowane z wysokim dyskontem (wskaźnik C/Z rzędu 3-4), podczas gdy te z RPA mają w wycenie premię wobec emerging markets. Wiele zależy od ryzyka oraz jakości spółek z poszczególnych krajów — tłumaczy Marek Buczak.

Najprostszym sposobem inwestycji w Afryce jest zakup jednostek uczestnictwa funduszy. Spośród polskich powierników tylko jeden — Noble Funds TFI — oferuje tego rodzaju produkt. Noble Africa and Frontier oprócz Afryki poszukuje zysków również w Arabii Saudyjskiej, Wietnamie, Argentynie czy Rumunii. Od początku roku zyskał około 3 proc., a w rok ponad 9 proc. Dużo bogatszą paletę mają zagraniczne firmy zarządzające aktywami, które oferują kilkanaście funduszy „czysto” afrykańskich i takich, które większą lub mniejszą część portfela inwestują w Afryce. Np. Fidelity Fund EMEA ponad 50 proc. aktywów ulokował w RPA, a w Nigerii i Kenii odpowiednio 8,8 i 2,3 proc., co przez ostatni rok przyniosło mu ponad 16 proc. zysku. Minimalna wpłata jest dużo wyższa niż w Noble Funds (tu wynosi 500 zł), bo wynosi równowartość 2,5 tys. USD (czyli około 7,5 tys. zł), ale dużą przewagą tego funduszu jest zabezpieczenie jednostki przed ryzykiem kursowym (tzw. PLN-hedge).