Historia uczy, że po dwóch cyklicznych szczytach w latach 1985 i 2002, indeks dolara amerykańskiego (DXY) spadł o - odpowiednio - 46 i 33 proc. w ciągu trzech lat. Wyglądało to bardziej jak zapaść niż trend spadkowy, bo w tym czasie nastąpiły raptem trzy około 5-procentowe korekty wzrostowe w trakcie każdej fali spadkowej. Obecne odbicie notowań dolara trwające od początku lutego jest w końcowej fazie (+5,1 proc.). Utrzymanie indeksu dolara powyżej 105 pkt jest mało prawdopodobne, dlatego jest to dobry moment do zagrania na spadek notowań amerykańskiej waluty oraz do zwiększenia alokacji w metale szlachetne.
Pod koniec cyklu podwyżek stóp rynek ma tendencje do przestrzeliwania przyszłych posunięć Fedu. Kontrakty terminowe wyceniały wzrost stóp do 8 proc. kiedy Fed kończył cykl w lutym 1995 r. na poziomie 6 proc. Raptem pięć miesięcy później wrócono do obniżek. Obecnie rynek oczekuje, że stopa Fed sięgnie 5,75 proc. czerwcu i pozostanie tam do końca roku. Po raz pierwszy w tym cyklu podwyżek rynek wycenia więcej podwyżek niż Fed. Dla inwestorów oznacza to sygnał do kupna obligacji. Przyszłe zacieśnienie polityki jest już zawarte w obecnych rentownościach. W ciągu najbliższych 12 miesięcy rentowności na długim końcu krzywej mogą spaść o 100 pkt baz. Konsekwentnie spadająca od zeszłego kwartału zmienność inflacji będzie wspierać ten trend.
Rentowności obligacji osiągnęły lokalny szczyt w październiku 1994 r., czyli przed stopą Fedu w lutym 1995 r. Następnie rozpoczął się rynek byka obligacji i akcji. Możemy właśnie zbliżać się do analogicznego momentu. Dlatego mało rozsądnym jest ograniczanie alokacji w akcje. Indeksy amerykańskie - będące jednymi z gorszych wśród rynków rozwiniętych - od czerwca są w konsolidacji, a długoterminowo znajdujemy się w rynku byka. Jeśli zgodnie z oczekiwaniami dolar wróci do trendu spadkowego, akcje będą kontynuować wzrost.