Choć burza, wywołana ostatnimi zmianami w systemie emerytalnym, zwiększyła zainteresowanie Polaków samodzielnym oszczędzaniem, nie przełożyło się to na działanie. Badania pokazują, że oszczędności na starość gromadzi tylko 5 proc. Polaków. Najpopularniejszymi formami odkładania kapitału są lokaty bankowe, polisy ubezpieczeniowe oraz fundusze inwestycyjne. Niewiele osób korzysta natomiast z indywidualnych kont emerytalnych (IKE) oraz indywidualnych kont zabezpieczenia emerytalnego (IKZE). Niewielka jest także popularność pracowniczych programów emerytalnych (PPE).

Kończy się na chęciach
Eksperci nie mają wątpliwości, że przyszłe emerytury Polaków będą za niskie, aby można z nich było zaspokoić nasze podstawowe potrzeby.
— Już dziś połowa emerytów otrzymuje mniej niż 1,7 tys. zł brutto. Po potrąceniu podatku i składki zdrowotnej zostaje bardzo niewiele, a przecież obecnie na każdego emeryta pracują 4 osoby. Łatwo policzyć, co będzie, gdy zgodnie z trendami demograficznymi zamiast 4 osób pracujących na jednego emeryta przypadną dwie. Jak przeżyć za kilkaset złotych miesięcznie? — zastanawia się Marcin Iwuć, dyrektor ds. produktów inwestycyjnych ING TFI.
Dla wielu Polaków emerytura to jednak temat odległy, dlatego wciąż znajdują wymówki, aby nie oszczędzać. Wyniki badania, przeprowadzonego na zlecenie ING TFI, pokazują, że najczęściej jest to brak oszczędności, liczenie na pomoc dzieci, niedostateczne zachęty podatkowe oraz brak dobrych produktów oszczędnościowych. Sceptycyzm Polaków potwierdzają wyniki instytucji finansowych, które w połowie 2013 r. prowadziły 816 tys. IKE, a wartość zgromadzonego na nich kapitału wynosiła 3,8 mln zł. Co więcej, jedynie co czwarte konto zostało w tym czasie zasilone minimum jedną wpłatą. IKZE w połowie czerwca 2013 r. istniało 508 tys., a wartość odłożonych na nich pieniędzy sięgała 80 mln zł. Aktywnych kont było ledwie 6 proc. Znikome jest w naszym kraju również wykorzystanie PPE, za co odpowiedzialnośćponoszą pracodawcy. Dane KNF pokazują, że w końcówce 2012 r. tylko 1,1 tys. z nich było zainteresowanych stworzeniem programu emerytalnego dla swoich pracowników.
— W obiegowej opinii PPE są przeznaczone wyłącznie dla dużych firm, ale to nieprawda. W mniejszych zakładach też mogą funkcjonować. Nie są jednak popularne, co najczęściej zrzuca się na karb skomplikowanej procedury przy ich zakładaniu — tłumaczy Bernard Waszczyk, analityk Open Finance.
Na granicy średniej
Niewielka popularność pracowniczych i indywidualnych form gromadzenia oszczędności emerytalnych w Polsce nie uszła uwadze autorom badania „2013 Melbourne Mercer Global Pension Index”, którzy ocenili jakość systemów emerytalnych w 20 państwach na świecie. Australijscy eksperci uznali te czynniki za podstawowe wady polskiego systemu emerytalnego, niemniej jednak przyznali mu dostateczną ocenę C, co dało nam 11. miejsce w zestawieniu (Notę C otrzymały również Stany Zjednoczone, Niemcy i Francja).
— Oznacza to, że polski system emerytalny prezentuje się dobrze, jednak posiada wady, które nienaprawione, stanowią istotne zagrożenie dla jego funkcjonowania. Należy do nich z pewnością niska wysokość świadczeń emerytalnych. Obecnie średnia emerytura to 60 proc. ostatniej pensji, czyli 1,9 tys. zł. Prognozy wskazują, że obecni 30-40-latkowie będą otrzymywać jednak już tylko 30 proc. miesięcznych zarobków — tłumaczy Andrzej Oślizło, prezes Expander Advisors.
Najwyższą ocenę w „2013 Melbourne Mercer Global Pension Index” uzyskała Dania. Tamtejszy system emerytalny może poszczycić się wysokim poziomem zgromadzonych aktywów i składek zabezpieczających świadczenia. Wysoko ocenia się również duńską regulację systemu prywatnych emerytur. Duński system emerytalny składa się z trzech filarów: systemu powszechnego, opartego na miejscu zamieszkania, uzupełniającego systemu emerytalnego ATP, opartego na zawodowych systemach emerytalnych, oraz specjalnego systemu emerytalnego SP, opartego na indywidualnych systemach oszczędnościowych.