Wymiana więźniów to tylko pierwszy krok

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2025-10-12 14:36

Poniedziałek może zapisać się jako dzień przełomu w tragicznej wojnie Izraela z Palestyńczykami w Strefie Gazy.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Ma wejść w życie pierwszy punkt planu pokojowego – przekazanie przez Hamas za pośrednictwem Międzynarodowego Czerwonego Krzyża ostatnich 20 żyjących izraelskich zakładników oraz ciał w liczbie 28, pod warunkiem że zostaną znalezione. Zakładnicy mają zostać powitani w Tel Awiwie przez… Donalda Trumpa. Izrael w zamian ma wypuścić prawie 2000 palestyńskich więźniów, w tym 250 skazanych na dożywocie (wśród nich niemało rzeczywistych terrorystów) oraz 1700 mieszkańców nieszczęsnej strefy zatrzymanych od wybuchu wojny dwa lata temu. Tymczasowe porozumienie obejmuje również wstrzymanie walk i częściowe wycofanie się wojsk izraelskich, co w weekend faktycznie nastąpiło. Oczywiście w każdej chwili czołgi izraelskie mogą do Gazy zawrócić.

Wszystkie śmierci w tym konflikcie są tragiczne, ale arytmetyczna nierównowaga bilansu szokuje. 7 października 2023 r. terroryści Hamasu w rzezi dokonanej na przygranicznym obszarze Izraela zamordowali w kilka godzin 1195 osób, w tym 38 dzieci, zaś 247 osób uprowadzili. Odwet Państwa Izrael był, zgodnie z definicją ONZ, ludobójczy – na Gazę zrzucono ponad 100 tys. ton bomb, czyli więcej niż podczas drugiej wojny światowej obie strony łącznie posłały na Londyn oraz Hamburg i Drezno. Zginęło ponad 66 tys. Palestyńczyków, w tym ponad 17 tys. dzieci, zaś ponad 138 tys. osób zostało poważnie rannych. Co najmniej 10 tys. zabitych wciąż znajduje się pod gruzami swoich domów. To porażająca statystyka państwowej masowej zbrodni wojennej. Tymczasem zachodni świat z napięciem oczekuje, czy w poniedziałek rodziny izraelskie odbiorą do pochowania komplet 28 zwłok swoich krewnych.

Donald Trump przed ogłoszeniem w piątek laureata pokojowego Nobla zintensyfikował wysiłki, aby usłyszeć z Oslo swoje nazwisko. Norweski komitet parlamentarny nie uległ jednak wyjątkowo nachalnej presji, nienotowanej w całych dziejach przyznawania pokojowej nagrody od 1901 r., zwłaszcza że Nobel 2025 faktycznie dotyczy dorobku do 2024 r. Rozczarowany prezydent USA poza wizytą w Tel Awiwie zorganizował na poczekaniu w egipskim kurorcie Szarm el-Szejk szczyt pokojowy, na który w poniedziałek ściągnie około 20 przywódców państw, a także sekretarz generalny ONZ i przewodniczący Rady Europejskiej. Akurat Polska w sprawie konfliktu izraelsko-palestyńskiego realnie jest zdalnym obserwatorem, zatem nie zaistniał problem polityczno-protokolarny, kto miałby polecieć – Karol Nawrocki czy Donald Tusk. Na razie trudno powiedzieć, czy zlot w Szarm el-Szejk będzie standardowo kolejnym biciem propagandowej piany, czy też przybliży choćby o krok realną perspektywę trwałego pokoju. Plan firmowany przez Donalda Trumpa w wielu punktach jest iluzoryczny, choćby w żądaniu złożenia broni przez Hamas oraz przekazania władzy w Strefie Gazy jakiejś tymczasowej administracji pod nadzorem międzynarodowym.

Rzeczywistym punktem zwrotnym w tragicznej wojnie okazał się lotniczy atak Izraela 9 września na Dohę, stolicę Kataru. Punktowym celem było kilku ważnych przywódców Hamasu. Zaskakujące uderzenie zostało jednak wymierzone w sojusznika USA, kwitnące i bezpieczne państwo poza konfliktami, znane światu choćby z piłkarskiego Mundialu 2022. Zszokowany był nie tylko świat arabski, bezczelność i bezkarność premiera Benjamina Netanjahu przekroczyła nawet granice akceptowalne dla Donalda Trumpa. Efekt tamtego uderzenia był dość nieoczekiwany – prezydent USA jednak wymusił na premierze Izraela zgodę na długo odrzucane porozumienie rozejmowe przynajmniej w sprawie wymiany ludzi, natomiast przywódcy Kataru, Egiptu i Turcji wymusili podpisanie tegoż porozumienia przez Hamas. Paradoks polega na tym, że na szczycie potentatów w Szarm el-Szejk udział przywódców obu stron wojny w Gazie nie został przewidziany.