Dziś przyjrzymy się scenie z kultowej komedii „Zakonnica w przebraniu” z 1992 r. W tej produkcji Whoopi Goldberg, wcielająca się w postać siostry Mary Clarence, zostaje poproszona o prowadzenie chóru złożonego z niewielkiej grupy zakonnic, bo poprzednia dyrygentka nie odniosła sukcesu. Tytułowa bohaterka przejmuje, ale natychmiast odkłada batutę – symbol autorytetu. To gest, który wykracza poza konwencjonalne rozumienie władzy i sprawczości w kontekście zarządzania.
Zastanówmy się jednak, czy decyzja Goldberg, by porzucić formalność w roli liderki, była słuszna.
Zejdź z piedestału
W wielu środowiskach menedżerskich panuje pogląd, że aby nie stracić szacunku, należy do ludzi podchodzić z rezerwą. Jednak badania, takie jak „Workmonitor 2025” firmy Randstad, temu przeczą. Pracownicy chcą mieć zaufanie do swoich zwierzchników oraz poczucie wspólnoty w miejscu pracy. Szef, który nie demonstruje swojej hierarchicznej przewagi, staje się źródłem motywacji. Stoi to w opozycji do powszechnego przekonania, że bezpośredniość i skromność przełożonego mogą prowadzić do osłabienia zaangażowania i lojalności wśród podwładnych. Powiedzenie „bliskość rodzi pogardę” nie znajduje zatem naukowego potwierdzenia.
Podobne wnioski płyną z ubiegłorocznego raportu ADP „People at Work”, który wskazuje, że największe zaangażowanie w zespołach budują menedżerowie dostępni, komunikatywni i wspierający. To właśnie przywództwo służebne sprawia, że pracownicy są bardziej zadowoleni, a jednocześnie łatwiej adaptują się do zmian i radzą sobie ze stresem wynikającym z codziennych obowiązków.
Co z tego wynika dla liderów? Przede wszystkim – nie twórzcie wokół siebie dystansu ani aury tajemniczości. Postawcie na autentyczność, otwartość i spontaniczność, o ile nie dostrzeżecie, że wasz zespół potrzebuje jeszcze czasu, by w pełni zaakceptować partnerski model współpracy.
Wróćmy do filmu z Whoopi Goldberg. Zadaje ona zakonnicom kilka prostych pytań – które są sopranami, które altami, a które śpiewają jeszcze niżej. Dzięki tym informacjom przestawia je na odpowiednie miejsca, uwzględniając wysokość głosu. Choć to ona podejmuje decyzje, robi to po nawiązaniu kontaktu z chórzystkami. Właśnie taka otwartość powinna charakteryzować liderów biznesu. Niestety, często bywa inaczej. Wprawdzie wielu menedżerów uważa się za osoby kontaktowe, w rzeczywistości ich komunikacja jest na powierzchownym poziomie. Według raportu Gartnera z 2019 r. 74 proc. szefów włącza podwładnych w zmiany, podczas gdy tylko 42 proc. pracowników ma poczucie, że rzeczywiście biorą udział w tym procesie. Tymczasem aktywne zaangażowanie pracowników w planowanie i wdrażanie zmian może zwiększyć szanse na sukces aż o 12 proc.
Siostra Mary Clarence nie poprzestaje na zadawaniu pytań. Wykazuje się też dużą spostrzegawczością. Wychwytuje subtelne różnice w śpiewie swoich podopiecznych. Zauważa zakonnicę, która śpiewa za głośno, oraz tę, której prawie nie słychać. Z każdą przeprowadza indywidualną rozmowę, a dzięki kilku sprytnym, ale trafnym zabiegom uzyskuje natychmiastową poprawę. Głośnej, pełnej energii śpiewaczce udziela pochwał, ale jednocześnie wskazuje, że jej „potężny głos” przytłacza innych. Natomiast cichą zachęca do większej ekspresji – zbliża się do niej, patrzy jej głęboko w oczy, aż jej głos staje się bardziej wyrazisty i pełen mocy. Następnie przeprowadza z nią lekcję emisji głosu, ucząc, jak wydobyć dźwięk, który zyska na sile i pewności.
Prowadź bez strachu
Zauważmy, że Mary Clarence wywiera wpływ, a nie presję. Wywiera wpływ, ponieważ odwołuje się do talentów i możliwości rozwojowych każdej z sióstr. Nie ma tu miejsca na presję, bo dyrygentka nie okazuje irytacji ani nie stosuje gróźb. Jej metoda to zachęta, a nie straszenie czy zmuszanie. Jak zauważa Josh Kaufman w książce „Indywidualny program MBA”, „w obu przypadkach pracownik może podjąć te same działania, ale towarzyszyć im będą zupełnie różne odczucia”. Kiedy motywacja pochodzi z zachęty, skutkuje to większą satysfakcją oraz silniejszą identyfikacją z firmą. Natomiast presja i strach prowadzą do zniechęcenia, smutku i nierzadko chęci odejścia z firmy.
Niektórzy szefowie sami są zbyt przerażeni, by dać szansę pracownikom na głębsze zaangażowanie się. Jednak naturalna selekcja już sobie z nimi poradzi. Ich najlepsi ludzie odejdą w poszukiwaniu innych menedżerów, którzy pozwolą im rozwinąć skrzydła. To ci szefowie, którzy zarządzają za pomocą strachu, powinni być przerażeni.
Menedżerowie często zakładają, że jeśli pracownicy otrzymują pensję na czas, powinno im to wystarczyć. W związku z tym pochwały, słowa uznania czy uśmiechy uważają za zbędne. To jednak błędne przekonanie. Jak pisał William James, ojciec amerykańskiej psychologii, „najgłębszą zasadą natury ludzkiej jest pragnienie bycia docenianym”. Przełożony, który lekceważy tę podstawową potrzebę, nie powinien pełnić ról zarządczych. Podobnie należy ocenić bossa, który stawia podwładnym wysokie wymagania, ale nie zapewnia niezbędnych szkoleń i narzędzi, które umożliwiłyby im ich realizację. Na marginesie: wyłowienie jednostki z masy i okazanie jej empatii to sposób na wyróżnienie się w kierowniczym gronie, zapunktowanie u pracowników. Dlaczego? „Pełna koncentracja na drugim człowieku jest dziś tak rzadkim zjawiskiem, że niemal natychmiast wywiera na nim niezapomniane wrażenie” – tłumaczy Josh Kaufman.
Komunikacja masowa oraz zbyt ogólne programy szkoleniowe nie pasują do współczesnego, spersonalizowanego przywództwa. Są również nieefektywne. W przeciwieństwie do zarządzania w stylu siostry Clarence, uwzględniającego wyjątkowość poszczególnych osób. A także ich różne tempo nauki. Dyrygentka prowadzi swoją grupę krok po kroku – najpierw ucząc jednej prostej nuty, potem kolejnej i następnej. Kiedy zakonnice osiągają umiejętność harmonijnego śpiewu, docenia ich wysiłek. Jednak tylko do pewnego momentu, bo choć ich osiągnięcia są istotne, stanowią tylko część drogi do doskonałości.
Jeszcze jedno: zasada „minimum hierarchii, maksimum partnerstwa”, którą uosabia siostra Mary Clarence, nie oznacza rezygnacji z jasnej struktury decyzyjnej. Aby uniknąć chaosu organizacyjnego i rozmycia odpowiedzialności, ostateczne decyzje muszą należeć do jednej osoby. Niezależnie od tego, czy mowa o chórze, ekipie remontowej czy zespole projektowym, to lider wyznacza kierunek, podejmuje kluczowe decyzje i jest z tego rozliczany.
I ostatnia lekcja z komedii „Zakonnica w przebraniu”: Whoopi Goldberg inspiruje swoje chórzystki, przypominając im, że śpiewają dla Boga. A czy w firmach ludzie wiedzą, po co pracują? Według badań Gallupa jedynie 41 proc. pracowników na świecie deklaruje, że zna i rozumie strategiczne cele swojego przedsiębiorstwa. To spore niedopatrzenie, bo – jak wynika z raportu McKinseya „The State of Organizations 2023” – pracownicy świadomi misji i wartości firmy są o 70 proc. bardziej zaangażowani niż pozostali.
Skuteczne przywództwo opiera się na budowaniu relacji i inspirowaniu ludzi do działania, a nie na podkreślaniu władzy – to podejście, które zarówno w filmowym chórze, jak też w biznesie przynosi najlepsze efekty.