Czesi w Niedzicy mają czeski film

Michalina SzczepańskaMichalina Szczepańska
opublikowano: 2012-02-27 00:00

To nie kupiec, lecz MSP potrzebuje więcej czasu na negocjacje w sprawie prywatyzacji elektrowni

W branży energetycznej huczy od plotek na temat przyczyn przedłużanej od kilku miesięcy przez resort skarbu (MSP) wyłączności dla czeskiej spółki Energo-Pro w prywatyzacji Zespołu Elektrowni Wodnych Niedzica (ZEW). ZEW to gorący towar — o zakup spółki zabiegało kilkanaście podmiotów, m.in. KGHM (poprzez TFI), Tauron, Enea, Energa czy PGNiG. Zainteresowani z zadowoleniem przyjęliby informację o potknięciu Czechów, którzy — jak wynika z nieoficjalnych informacji — bardzo znacząco przebili oferty cenowe konkurentów (mówi się o różnicy przekraczającej 100 mln zł). Dlatego wśród plotek, którymi branża próbuje wyjaśnić opóźnienie procesu, najwięcej jest takich, które stawiają Energo-Pro w negatywnym świetle.

Tymczasem przyczyna zwłoki wcale nie leży po stronie kupujących, którzy — jak nieoficjalnie można usłyszeć w MSP — złożyli bardzo dobrą ofertę. W resorcie mówi się, że winny jest nowotarski starosta, który blokuje prywatyzację. Nie bez winy wydaje się jednak również samo MSP, które od lat nie potrafi się z nim dogadać i usiłuje sprzedać Czechom spółkę ...z wadą prawną.

Gruntowy mętlik

Ziemie, na których działa ZEW Niedzica, są własnością skarbu państwa, który nabył je od mieszkańców na potrzeby budowy zbiornika. Niedzicką spółkę zawiązano na bazie aportu sfinansowanego z pieniędzy budżetu państwa. Aport nie został jednak pokryty w całości, bo tzw. zdolności aportowej nie miały nieruchomości gruntowe, które były w trwałym zarządzie Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Krakowie. Żeby ją uzyskały, trwały zarząd musiałby zostać wygaszony. W tym celu konieczne jest wskazanie nieruchomości przeznaczonych na wyposażenie spółki, którego dokonuje nowotarski starosta. Jednak nie chce on tego zrobić, bo — jego zdaniem — część działek wywłaszczonych pod realizację niedzickiej elektrowni może być przedmiotem roszczeń ich poprzednich właścicieli. Problem ten dotyczy około 10 proc. całego obszaru ZEW Niedzica.

Jakoś to będzie

Decyzję o prywatyzacji elektrowni resort podjął jeszcze w 2010 r. Wyjaśnianie kwestii własności gruntów wniesionych aportem do elektrowni trwało już wówczas szósty rok. Aport został unieważniony. Sprawą zajmowały się sąd, nowotarskie starostwo, wojewoda małopolski i resort skarbu. Mimo to pozostała nierozwiązana, a ministerstwo zdecydowało się na rozpoczęcie prywatyzacji. — Informacje o sytuacji prawnej nieruchomości ZEW Niedzica inwestorzy mogli uzyskać, nabywając memorandum informacyjne o spółce — mówi Magdalena Kobos, rzecznik MSP. Z ustaleń „Pulsu Biznesu” wynika, że o problemie z gruntami wiedzieli prawie wszyscy.

— Większość spośród polskich inwestorów zawarła w ofertach zastrzeżenie dotyczące uregulowania kwestii gruntów. Jedynymi, którzy o tym nie wspomnieli, byli właśnie Czesi — twierdzi nieoficjalnie osoba znająca kulisy początkowych negocjacji.

Czy to zwykłe niedopatrzenie inwestora? Wydaje się mało prawdopodobne, by Energo-Pro, spółka czeskich miliarderów, doświadczona w międzynarodowym wodnym biznesie (ma kilkadziesiąt elektrowni w pięciu krajach: Czechach, Turcji, Armenii, Bułgarii i Gruzji), mogła przeoczyć tak istotny szczegół. Efektem jest jednak prywatyzacyjny pat, a przedłużane wielokrotnie negocjacje powoli zbliżają się do rekordu.

— Być może skarb liczył, że zdąży wyczyścić sprawę gruntów przed przyznaniem wyłączności w przetargu. A może po prostu był przekonany, że sprzeda Niedzicę państwowej spółce i wszystkie problemy prawne „zostaną w rodzinie” — zastanawia się ekspert z branży energetycznej pragnący zachować anonimowość.

I tak się trudno rozstać

Dlaczego w takim razie ministerstwo uparcie rozmawia z Czechami? — Trudno się dziwić, jeśli rzeczywiście przebili pozostałe oferty tak znacząco, jak spekuluje rynek — komentuje przedstawiciel jednej z firm odrzuconych na wcześniejszym etapie prywatyzacji. Skarb robi dobrą minę do złej gry.

— Inwestor posiada wyłączność negocjacyjną do 30 marca i MSP planuje w tym czasie zakończenie negocjacji — twierdzi Magdalena Kobos.