3 miliardy koron (ok. 132 mln dolarów) będzie kosztować pięć samolotów, o których zakupie dla eskadry rządowej zdecydowała czeska Rada Bezpieczeństwa Państwa.
Praskie media ujawniły w środę, że wielki Tu-154 ma zostać zastąpiony przez Boeinga 737 lub Airbusa A-319, a mniejsze Jaki-40 przez brazylijskie Embraery lub kanadyjskie Bombardiery 600. Śmigłowce Mi-8 mają zostać zastąpione przez maszyny firmy Sikorsky lub Eurocopter.
Samoloty spłacane będą przez 10-15 lat. Czeska eskadra rządowa dysponuje obecnie 13-letnim kanadyjskim samolotem Challenger oraz samolotami jeszcze produkcji radzieckiej: dwoma maszynami Tu-154 M, dwoma mniejszymi Jak-40 oraz An-26, L-410 i śmigłowcami Mi-8.
Wszystkie starsze maszyny eskadry od roku 2006 - z uwagi na przekraczany limit hałasu - nie będą mogły lądować na większości dużych lotnisk międzynarodowych w krajach Unii Europejskiej. Już obecnie muszą korzystać ze specjalnego zezwolenia, którego ważność upływa w końcu roku. (Tu-154 nie może np. lądować na praskim lotnisku Ruzynie po godz. 22.00). W roku 2007 skończy się także ważność innego specjalnego zezwolenia dla tych maszyn, dotyczącego przekraczanie limitu emisji zanieczyszczeń.
Największy samolot, który wejdzie w skład eskadry rządowej. będzie wykorzystywany do transportu żołnierzy na zagraniczne misje wojskowe oraz do transportu pomocy humanitarnej w sytuacjach kryzysowych.
Projekt zakupu nowych samolotów poparł prezydent Vaclav Klaus. Także i on odrzucił sugestie polityków opozycji, aby członkowie czeskiego rządu lub parlamentu w podróże służbowe udawali się samolotami rejsowymi, albo wypożyczanymi od przewoźników. Jego zdaniem takie rozwiązanie byłoby droższe niż zakup nowych samolotów dla rządowej eskadry.
O wymianie rządowych samolotów zaczęto mówić, kiedy w końcu zeszłego roku w Challengerze, którym w rejon Zatoki Perskiej leciał szef czeskiej dyplomacji Cyril Svoboda pękła przednia szyba. W dramatycznych okolicznościach maszyna musiała znad Austrii wracać do Pragi.