Na okładce ostatniego numeru tygodnika "The Economist" cztery podwodne stworzenia wzajemnie oplatają się mackami i próbują pokonać rywali, a następnie zapewne przejąć kontrolę nad otoczeniem. To grafika autorstwa Jona Berkeley'a, która zilustrować ma bitwę gigantów internetu.

"The Economist" pisze, że czterej giganci ery internetowej - Google, Apple, Facebook i Amazon - są niezwykłymi stworzeniami (ang. extraordinary creatures). Nigdy wcześniej świat nie widział firm, które tak szybko rosną i rozprzestrzeniają swoje macki tak szeroko.
Argumentacja? Brytyjski tygodnik przypomina, że Apple stało się "kolosem kapitalizmu" i stanowi 4,3 proc. wartości całego indeksu S&P 500 oraz 1,1 proc. globalnego rynku akcji. Google jest niekwestionowanym światowym liderem internetowego wyszukiwania i reklamy online, a system Android napędza już trzy czwarte smartfonów. Amazon dominuje natomiast w sprzedaży internetowej w wielu krajach i rządzi na rynku e-booków. A Facebook? Gdyby uczynić z jego miliarda użytkowników osobne państwo, sieć społecznościowa byłaby trzecim krajem świata pod względem liczby obywateli.
Rewolucja internetowa przyniosła ogromne korzyści zarówno konsumentom, jak i przedsiębiorcom oraz wpłynęła na promocję wolności słowa i demokracji. Pojawiają się jednak obawy, że wielkość koncernów i prędkość ich rozwoju mogą prowadzić do ograniczania konkurencji. Dlatego giganci są coraz dokładniej obserwowani przez urzędy antymonopolowe. "The Economist" przypomina, że Google ma na pieńku z Komisją Europejską i amerykańską Federalną Komisją Handlu. Tygodnik przygląda się też w tym kontekście pozostałym koncernom.
Walka toczy się zresztą nie tylko pomiędzy "niezwykłymi stworzeniami" a regulatorami rynku. W kolejnym tekście opublikowanym w technologicznym dodatku redakcja przedstawia też wojnę pomiędzy samymi gigantami branży i plastycznie porównuje ją do fabuły "Gry o tron", pierwszego tomu bestsellerowej sagi fantasy "Pieśń Lodu i Ognia" autorstwa George'a R. R. Martina. W książce i popularnym serialu HBO o wpływy w fantastycznej krainie walczą ze sobą różne rody i frakcje. Zupełnie jak we współczesnym internecie.
Magazyn nie tylko wspomina o najsilniejszych władcach, ale pokazuje także dawnych wyjadaczy (Microsoft) i nowych, niepokornych, którzy też mają wielkie aspiracje (Twitter). "The Economist" stworzył nawet mapę tej fantastycznej krainy, na której znajdziemy ziemie nazwane Amazonią, Appleachią albo Google Earth. Jeśli przyjmy się dokładniej, to znajdziemy również Fortress Facebook, Eyrie of Twitter, Sea of Content, a nawet iPhone Keep i Pirate Bay.
Redaktorzy i graficy z "The Economist" mieli pewnie przy tworzeniu tego wydania sporo zabawy, ale wykonali kawał dobrej, merytorycznej roboty. Czyta się to i ogląda doskonale, zwłaszcza jeśli ktoś zna i lubi "Grę o tron".
Przeczytaj artykuł i zobacz mapę "internetowej krainy" na Economist.com>>