Czerwona Torebka, giełdowy okręt odpowiadającego za stworzenie Eurocashu, Biedronki i Żabki Mariusza Świtalskiego, co chwila zmienia kurs, a jej kurs giełdowy utrzymuje się poniżej poziomu z debiutu pod koniec 2012 r. Spółka wchodziła na GPW z planami budowy ogólnopolskiej sieci małych pasaży handlowych. Potem uznała, że lepiej rozwijać podobną do Żabki sieć Małpka.



Ostatnio jednak ją sprzedała, a otwierane od 2013 r. dyskonty zaczęła zamykać. Teraz priorytetem ma być przejęty dwa lata temu e-sklep Merlin.pl. Paweł Ciszek, prezes Czerwonej Torebki, zapowiada, że do końca tego roku e-sklep może osiągnąć pozytywny wynik EBITDA.
— Merlin zanotował w ubiegłym roku 27-procentowy wzrost przychodów, co oczywiście zwróciło naszą uwagę i skłoniło do skupienia się na rynku e-commerce. By sprostać dynamice wzrostu sprzedaży, na przełomie kwietnia i maja uruchomiliśmy nowy magazyn centralny Merlina pod Warszawą, kilkakrotnie większy od dotychczasowego. Do końca roku pojawi się nowa wersja strony, konsekwentnie poszerzamy też asortyment. Planujemy wejście w sprzedaż produktów spożywczych z jedną z największych sieci w Polsce. Jest to nie do końca jeszcze odkryty rynek, ale o sporych perspektywach — mówi Paweł Ciszek.
Pod koniec ubiegłego tygodnia Merlin poinformował, że we współpracy z siecią delikatesów Alma będzie sprzedawał produkty spożywcze i dostarczał je do „coolomatów”, które mają pojawić się w największych miastach i z których będzie można odebrać zamówione produkty. Spółka rozwija też sieć punktów odbioru osobistego (jest ich 600, m.in. w sklepach Małpki i Kolportera), w których odbierana jest ponad połowa paczek. Nie wyklucza również kolejnych akwizycji w segmencie handlu internetowego.
— Cały czas szukamy interesujących podmiotów w tym segmencie. Z drugiej strony nie wykluczamy również pozyskania partnera finansowego do projektu Merlin.pl, dzięki któremu przyspieszylibyśmy jego rozwój — mówi Paweł Ciszek. Nowa strategia dla Merlina ma zostać zaprezentowana „w najbliższym czasie”.
Koniec dyskontów
Fundamentem Czerwonej Torebki jest szeroki portfel nieruchomości — to przede wszystkim z obrotu nimi czerpie pieniądze na działalność. W 2013 r. sprzedała nieruchomości za około 100 mln zł, w ubiegłym roku — za 80 mln zł.
— Nasz portfel nieruchomości jest wart około 500 mln zł. To m.in. pasaże Czerwona Torebka, których zbudowaliśmy 66, centra handlowe, kamienice i bank ziemi. Wszystko możemy sprzedać, choć nie mamy noża na gardle i nie spieszy się nam. Nie wykluczamy też, że będziemy pozyskiwać kapitał w drodze kolejnych emisji obligacji — mówi Paweł Ciszek.
Czerwona Torebka miała w ubiegłym roku 230,8 mln zł przychodów i aż 129,9 mln zł straty netto. Straty generowały głównie dwie sieci handlowe — Małpka i Dyskont Czerwona Torebka, uruchomiony pod koniec 2013 r. Jeszcze w opublikowanym pod koniec marca raporcie rocznym spółki jej prezes przekonywał, że model biznesowy Dyskontu Czerwona Torebka „sprawdza się w praktyce” oraz deklarował „dalszy dynamiczny rozwój i wzrost znaczenia na rynku” tej sieci. Nie minął miesiąc i spółka ogłosiła, że ze względu na wysokie koszty i ostrą konkurencję wycofa się z rynku dyskontowego.
— Po analizie poszczególnych projektów w grupie doszliśmy do wniosku, że najbardziej perspektywicznym i charakteryzującym się najlepszymi parametrami finansowymi jest Merlin.pl. Tym samym podjęliśmy decyzję o wycofaniu się z projektu dyskontów. Posiadaliśmy zaledwie 38 sklepów, które na przełomie maja i czerwca będziemy zamykać — mówi Paweł Ciszek.
Pożegnanie z Małpką
Spółka żegna się też z Małpką Express, którą kupiła w drodze dużej emisji akcji od Mateusza Świtalskiego, syna Mariusza. Przejmuje ją znany z inwestycji m.in. w Integera i Work Service fundusz PineBridge, który przez lata był znaczącym akcjonariuszem Czerwonej Torebki.
W dopiętej 9 maja transakcji Małpkę wyceniono na 362 mln zł. Taka ilość gotówki na kontach Czerwonej Torebki szybko się jednak nie pojawi. Pierwszą transzę — 36,7 mln zł — rozliczono w akcjach spółki, które z portfela PineBridge przeniosły się do portfela spółki zależnej Czerwonej Torebki. To 16-18 proc. całego kapitału, wartość rynkowa tego pakietu to 29 mln zł. Co się stanie z tymi akcjami?
— Dziś nie mamy jeszcze precyzyjnego planu, co zrobimy z tymi akcjami. Mogą one na przykład posłużyć spółce do pozyskania partnera strategicznego — mówi Paweł Ciszek.
Resztę pieniędzy za Małpkę, czyli około 325 mln zł, PineBridge ma przelać na konta spółki w ciągu trzech lat.
Skomplikowane umowy
Sama transakcja była nietypowa jak na polskie warunki. Umowę przedwstępną, z długą listą szczegółowych warunków zawieszających, podpisano pod koniec 2014 r.
— Najpierw nastąpiło podpisanie umowy przedwstępnej, a później due diligence. W wypracowanym w Polsce standardzie najpierw dokonuje się badania, a następnie podpisuje umowę transakcyjną — mówi Tomasz Krzyżowski, wspólnik w kancelarii Baker & McKenzie, która obsługiwała prawnie PineBridge, a wcześniej m.in. doradzała przy dwóch transakcjach sprzedaży Żabki.
Po badaniu ksiąg fundusz uznał, że część warunków zawieszających jest zbędna, ale w ostatecznej umowie dodał kilka punktów, m.in. zwalniających kupującego z wszelkich możliwych roszczeń związanych ze zwolnieniami pracowników przez Małpkę od listopada ubiegłego do kwietnia tego roku.
— Nie są one spowodowane faktem powstania roszczeń lub ich większym ryzykiem, ale odmienną oceną pewnych kwestii przez sprzedającego i kupującego. W takich sytuacjach, zamiast obniżać cenę albo przewidywać inne rozwiązania bolesne dla stron, można umówić się, że do ewentualnego rozliczenia dojdzie, jeśli ryzyko ziści się w określonym czasie. To taki swoisty zakład pomiędzy sprzedającym a kupującym — tłumaczy Tomasz Krzyżowski.
Wiadomo, że w ostatnich miesiącach Małpka zamknęła kilkadziesiąt przynoszących największe straty sklepów. W sieci jest dziś około 300. Na razie nie wiadomo, jakie plany ma wobec niej PineBridge. Do zamknięcia tego wydania „PB” fundusz nie odpowiedział na nasze pytania. © Ⓟ