Andrzej
Sadowski
wiceprezydent Centrum im. Adama Smitha
- Wprowadzenie wspólnego pieniądza w innych krajach było sukcesem politycznym, ale nie ekonomicznym — wynika z raportu Komisji Europejskiej. Powód: zaniechano tam reform, uważając, że euro rozwiąże wszystkie problemy. W rezultacie? W państwach tych pogorszyła się większość wskaźników ekonomicznych. Obawiam się, że w Polsce może być podobnie. Rząd Donalda Tuska dąży do wprowadzenia nowej waluty, lecz jego działania ograniczają się tylko do spełnienia kryteriów konwergencji. Euro, co prawda, może stać się siłą napędową polskiej gospodarki, ale jedynie wtedy, gdy unifikacja monetarna pójdzie w parze ze zmianami sprzyjającymi rozwojowi przedsiębiorczości.
Andżelika Cieślowska
prezes Korporacji Budowlanej Doraco
- Nie obawiam się euro. Przeciwnie — z utęsknieniem czekam na dzień, kiedy Polska przyjmie wspólną walutę. Dużo na tym skorzystają takie firmy jak nasza. Bo część kontraktów realizowanych w ramach zamówień publicznych rozliczana jest w euro. Niestety, całe ryzyko związane z tymi operacjami przerzucane jest na wykonawców. Kursy walut są zmienne i nieprzewidywalne. A to oznacza, że nigdy nie jesteśmy pewni zysków czy strat. Jesteśmy skazani na własne przypuszczenia, które przecież mogą się nie potwierdzić. Tymczasem my, przedsiębiorcy i menedżerowie, znamy się na biznesie, a nie na futurologii. Chcemy podejmować decyzje w oparciu o stabilne kryteria.
Jan Fijor
publicysta ekonomiczny i wydawca
- Polska jako jedyne państwo europejskie prowadzi politykę nieingerowania w gospodarkę. Dobrze, aby było tak nadal. Lepiej pilnować inflacji we własnym kraju, niż poddać się dyktatowi Brukseli, która jest zdominowana przez socjaldemokratów. Gdybyśmy w tym momencie przyjęli euro, Unia narzuciłaby nam własne metody walki z kryzysem. Mam jednak nadzieję, że spowolnienie się skończy, a Europie zrozumie, że ręczne sterowanie gospodarką to droga donikąd. Wtedy przyjęcie wspólnego pieniądza będzie ze wszech miar uzasadnione. Choćby ze względów technicznych. Odejdą koszty związane z wymianą walut i łatwiejszy stanie się obrót handlowy. To wzmocni polski eksport.
Marek Suchar
szef firmy konsultingowej IPK
- Widzę, jak bardzo skorzystała Polska na wejściu do Unii Europejskiej. To mi pozwala mieć pewność, że wraz z przyjęciem wspólnej waluty również zyskamy sporo. Wpłynie to na dalsze otwarcie rynków pracy i swobodny przepływ specjalistów. A w dalszej perspektywie – na wzrost wynagrodzeń i poziomu życia w nowych państwach członkowskich UE. A co do obaw o wzrost cen… Strach ma wielkie oczy. Bywałem w różnych krajach, które dopiero co wstąpiły do strefy euro. Faktycznie, chleb, mleko czy bilety tramwajowe minimalnie tam podrożały, ale za to staniały artykuły przemysłowe. No i pensje poszły w górę. Tak czy owak, unifikacja monetarna ma więcej zalet niż wad.
Grzegorz Turniak
prezes BNI Polska
- Najbardziej boję się unijnej biurokracji. W Polsce możemy wpływać na decyzje polityków czy przedstawicieli Narodowego Banku Polskiego. A czy również w Brukseli nasz głos będzie brany pod uwagę? Śmiem w to wątpić. Przypuszczam, że kosmopolityczni urzędnicy UE nie przejmują się zbytnio interesami poszczególnych krajów. Mimo tych obaw i wątpliwości jestem za wejściem do strefy euro. Jako przedsiębiorca twierdzę, że to się nam opłaci. Trzeba jednak kontrolować bezduszny aparat administracyjny i jasno komunikować swoje oczekiwania. Eurokraci powinni wiedzieć, że jedność gospodarcza, do której Stary Kontynent od wielu lat zmierza, nie wyklucza różnorodności, autonomii i demokracji.