Czy Izrael zaatakuje Iran? Jakie podwyżki zaproponuje rząd? Kiedy PGE wypłaci dywidendę? PB BRIEF

Marcin DobrowolskiMarcin Dobrowolski
opublikowano: 2025-06-12 07:27

W dzisiejszym PB Brief przyglądamy się rosnącemu napięciu na Bliskim Wschodzie i jego wpływowi na rynki oraz ceny ropy. Sprawdzamy też, jaka podwyżka płacy minimalnej jest możliwa w 2026 roku i co to oznacza dla pracowników i pracodawców. A na koniec: nowa strategia PGE – dywidenda, inwestycje i możliwy zwrot w kierunku ZE PAK. Gośćmi odcinka są Piotr Kuczyński z Xeliona i dr Jakub Gajda, iranista z Fundacji Pułaskiego.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Stany Zjednoczone rozpoczęły ewakuację części personelu z ambasad i baz wojskowych na Bliskim Wschodzie z powodu rosnącego napięcia w relacjach z Iranem, którego program nuklearny budzi coraz większe obawy. Ewakuacja dotyczy m.in. Iraku, Bahrajnu i Kuwejtu, a także rodzin żołnierzy stacjonujących w regionie. Powagę sytuacji podkreśla również odwołane wystąpienie przed Senatem dowódcy sił amerykańskich na Bliskim Wschodzie.

Negocjacje w sprawie irańskiego programu jądrowego utknęły w martwym punkcie. Kolejna runda rozmów, planowana na weekend w Omanie, wydaje się coraz mniej prawdopodobna. Prezydent USA Donald Trump przyznał publicznie, że traci wiarę w możliwość zawarcia porozumienia, a Teheran ostrzega, że w razie konfliktu uderzy we wszystkie amerykańskie bazy w regionie.

Wzrastające napięcie wpływa również na sytuację na morzach – brytyjskie i prywatne służby ostrzegają o możliwości eskalacji militarnej, która może dotknąć statki handlowe, szczególnie na wodach Zatoki Perskiej i cieśniny Ormuz. Obawy dotyczące bezpieczeństwa żeglugi, w tym potencjalnych ataków na jednostki powiązane z USA i Izraelem, nasilają się. W przypadku otwartego konfliktu ryzyko zamknięcia cieśniny Ormuz i wzrostu cen ropy naftowej jest bardzo realne.

Dodatkowo Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej może wkrótce przegłosować rezolucję potępiającą Iran, co mogłoby doprowadzić do przywrócenia sankcji ONZ. Wszystko to wskazuje, że przyszłość regionu, a także globalnych rynków energii, może zostać wkrótce istotnie zakłócona.

Do tych tematów wrócimy jeszcze w dzisiejszym wydaniu.

Dziś w południe rozpocznie się dodatkowe posiedzenie rządu Donalda Tuska, poświęcone kluczowym elementom przyszłorocznego budżetu. Ministrowie zajmą się m.in. propozycją minimalnego wynagrodzenia za pracę i stawki godzinowej na rok 2026, a także wskaźnikiem waloryzacji emerytur i rent.

Obecnie płaca minimalna w Polsce to 4666 złotych brutto. Resort rodziny chce, by w przyszłym roku wzrosła o 390 złotych – przekraczając symboliczny próg pięciu tysięcy złotych. Taki wzrost budzi jednak sprzeciw pracodawców, którzy opowiadają się za symboliczną podwyżką – nie większą niż pięćdziesiąt złotych.

Ministerstwo Finansów zaproponowało kompromis – wzrost do poziomu 4806 złotych brutto. To oznacza realną podwyżkę o 140 złotych, odpowiadającą prognozowanej inflacji, szacowanej na 3.8 procent w 2026 roku.

Rząd ma czas do 15 czerwca, by przekazać swoją propozycję Radzie Dialogu Społecznego. Na posiedzeniu omawiane będą także średnioroczne wskaźniki wzrostu wynagrodzeń w budżetówce oraz aktualne prognozy makroekonomiczne.

W przyszłym roku rząd przewiduje wzrost realnego PKB o 3.5 procent oraz przeciętne wynagrodzenie wyższe o 7.6 procent. W kolejnych latach tempo wzrostu gospodarczego ma jednak stopniowo spadać – do 2.6 procent w 2029 roku, przy równoczesnym spadku inflacji do 2.5 procent.

Polska Grupa Energetyczna opublikuje dziś nową strategię, w której prawdopodobnie potwierdzi wzrost nakładów inwestycyjnych o kilka do 10% w 2025 r., z naciskiem na dystrybucję, gaz i ciepłownictwo, nie rewidując budżetu dla Baltica 2 (30 mld zł). Wyniki za I kwartał pokazują siłę – EBITDA 4,33 mld zł (+71 %), zysk netto 2,42 mld zł. Spółka podpisała z BGK umowę na 12 mld zł z KPO i uruchomiła magazyn energii w Żarnowcu.

Rynek zakłada, że strategia będzie też pierwszym sygnałem w sprawie dywidendy – inwestorzy liczą, że stabilne wyniki i solidne przepływy pozwolą na wznowienie wypłat po okresie akumulacji kapitału na rozwój.

Dodatkowo, pojawiają się sygnały, że PGE rozważa wejście w strategie odkupu udziałów w ZE PAK – spółce przechodzącej transformację w stronę OZE, z silną pozycją gotówkową po sprzedaży aktywów i rosnącej rentowności. Interes strategiczny mógłby skłonić PGE do finansowego zaangażowania, zarówno w buy-back udziałów ZE PAK, jak i ewentualną dywidendę, co umocniłoby jej pozycję na rynku energetycznym.

Dziś swoje wyniki za pierwszy kwartał roku obrotowego, czyli w tym konkretnym przypadku za okres od lutego do kwietnia, opublikują dwaj wielcy polscy detaliści odzieżowi.

LPP spodziewa się przychodów sięgających 5 mld – 5,3 mld zł w I kwartale i łącznych 25–26 mld zł za rok obrotowy 2025, przy marży brutto 53–54 %, zgodnie z wcześniejszymi komunikatami spółki. Analitycy z BOŚ obniżyli cenę docelową do 18 148 zł, tłumacząc to m.in. chłodną pogodą w maju, która mogła osłabić sprzedaż sezonową. Maj to kluczowy okres dla sprzedaży odzieży letniej, więc ewentualne spadki mogą wpłynąć na wyniki, zwłaszcza gdy wyprzedaże planowane są bliżej końca czerwca.

CCC z kolei osiągnęło w I kwartale wzrost przychodów o 2,7 % r/r do ok. 2,35 mld zł oraz 376 mln zł EBITDA (+2 %) – wyniki nieco lepsze od konsensusu PAP Biznes . Grupa celuje na rok 2025 w 12 mld zł przychodów i 20 % marży EBITDA. Również u CCC pogodowe opóźnienia w maju mogły nieco zahamować wzrost przychodów.

A już za chwilę spojrzymy na rynki finansowe i jaki wpływ na nie może mieć wzrastające zagrożenie wojną na Bliskim Wschodzie.

Sytuacja na Bliskim Wschodzie i reakcja rynków

W środę wieczorem Amerykanie ogłosili ewakuację części personelu z placówek dyplomatycznych w Iraku, Bahrajnie i Kuwejcie, a także przygotowania do ewakuacji rodzin żołnierzy z baz wojskowych na Bliskim Wschodzie. Rynki odebrały to jako możliwe przygotowanie – być może przez Izrael – do potencjalnego ataku na instalacje nuklearne w Iranie. Ze mną jest Piotr Kuczyński, analityk firmy Xelion.

PULS BIZNESU:

Jak, pana zdaniem, mogą zareagować rynki finansowe – szczególnie surowcowe i walutowe – na ewentualne decyzje Stanów Zjednoczonych i Izraela? Mówimy tu raczej o punktowym uderzeniu, bo nikt nie chce tam długotrwałej wojny. Czy to już realna premia za ryzyko geopolityczne, czy dopiero wstęp do silniejszej reakcji inwestorów?

PIOTR KUCZYŃSKI:

Jeśli spojrzymy na to, co działo się wczoraj wieczorem na Wall Street – właściwie nie działo się zbyt wiele. Indeksy spadły, ale były to minimalne ruchy, rzędu dziesiątych części procenta. S&P 500 praktycznie bez większej zmienności. To pokazuje, że owszem, pojawiła się niepewność, ale nie panika.

Na Wall Street działa stare powiedzenie: „jeśli masz wątpliwości, sprzedawaj” – i rzeczywiście coś takiego miało miejsce. Nawet przedłużenie ustaleń handlowych z Chinami oraz lepsze dane o inflacji nie wystarczyły, by pchnąć indeksy w górę. Widać było niepokój – szczególnie na rynku ropy. Ale te wzrosty o 4,5–5% nie są jeszcze tym, czego moglibyśmy się spodziewać, gdyby rzeczywiście doszło do poważnego konfliktu na Bliskim Wschodzie.

Czytałem w Reutersie, że – powołując się na anonimowego, wysokiego rangą urzędnika irańskiego – Iran zagroził atakiem na amerykańskie placówki, jeśli nie zostanie zawarte porozumienie ze Stanami Zjednoczonymi w sprawie programu nuklearnego i eksportu ropy. Brzmi dramatycznie – i gdyby nie to, że informacja pochodzi od Reutersa, to uznałbym ją za fake news. Ale skoro Reuters, to trudno ją zignorować. Widać po prostu dużą nerwowość.

O tym, że Izrael przygotowuje się do ewentualnego ataku na Iran, mówiło się już od pewnego czasu – szczególnie w drugiej połowie maja. I było to też widoczne na rynku: ceny ropy rosły mimo tego, że OPEC+ pompował na rynek coraz więcej surowca – produkcja rosła o 400 tys. baryłek dziennie. Patrząc na popyt, to powinna być nadpodaż, a mimo to ceny rosły. Dziś natomiast mamy wyraźny skok. To oznacza, że coś się szykuje – tylko jeszcze nie wiemy co dokładnie.

PULS BIZNESU:

W sytuacji narastającego napięcia kapitał może uciekać z rynków akcyjnych do tzw. bezpiecznych przystani. Pytanie – czym one dziś są? Złoto, frank szwajcarski, amerykańskie obligacje – kiedyś były standardowym wyborem. A dziś?

PIOTR KUCZYŃSKI, XELION:

Kiedyś tak – ale można powiedzieć, że to się już skończyło. Od inauguracji prezydentury Donalda Trumpa, czyli od 20 stycznia, amerykańskie aktywa stopniowo traciły status „bezpiecznej przystani”.

Kiedyś było tak: gdy coś działo się złego na świecie, kapitał uciekał do dolara i amerykańskich obligacji – ich ceny rosły, rentowności spadały, a dolar się umacniał. Dziś jest odwrotnie. Wczoraj – mimo że dane o inflacji były nieco lepsze – dolar tracił, a gdy pojawił się dodatkowy niepokój geopolityczny, tracił jeszcze bardziej.

W takiej sytuacji kapitał ucieka zazwyczaj do złota – i rzeczywiście widzieliśmy wzrost jego ceny. Jeśli chodzi o rynki akcji, to nie sądzę, by ewentualne zawirowania na Bliskim Wschodzie mocno uderzyły w amerykański rynek. Nastroje globalnie się pogorszą, indeksy spadną, ale nie wierzę w silne załamanie – tym bardziej nie w recesję.

Oczywiście to może utrudnić działania banków centralnych – Fedu w USA czy Rady Polityki Pieniężnej w Polsce. Wzrost cen ropy przekłada się na inflację, którą trudniej będzie opanować. W Polsce jednak mamy tę specyfikę, że złoty się umacnia – m.in. dlatego, że dolar słabnie.

Dziś kurs USD/PLN był na poziomie 3,69 – takich poziomów nie widzieliśmy od dawna. To umocnienie złotego działa jak bufor – trochę nas chroni przed wzrostem cen ropy. Ale oczywiście, jeśli napięcie dalej będzie rosło, to presja inflacyjna i tak się pojawi.

O czym piszemy dziś w Pulsie Biznesu i na pb.pl?

Prezes Banku Millennium, uważa, że Polska potrzebuje publiczno-prywatnej platformy promującej inwestycje. Banki mają kapitał i chęć finansowania, ale brakuje popytu ze strony firm. Jego zdaniem państwo powinno inwestować w infrastrukturę, a nie zarządzać bankami. Wzywa do bliższej współpracy sektora publicznego i prywatnego oraz dialogu z rządem. Brás podkreśla, że polski sektor bankowy jest już dość efektywny, choć zbyt rozdrobniony. Przyszłość widzi w rozwoju usług inwestycyjnych i ubezpieczeniowych oraz wykorzystaniu AI i cyfryzacji jako szansy na utrzymanie konkurencyjności i rentowności banków.

Eskalacja napięcia na Bliskim Wschodzie

Przed nami kolejna rozmowa - dr Jakub Gajda z Fundacji Pułaskiego, iranista i analityk bezpieczeństwa wyjaśni z czego wynika nagła eskalacja napięcia na Bliskim Wschodzie a przede wszystkim do czego może w najbliższych dniach doprowadzić.

PULS BIZNESU:
Jak interpretować decyzję o ewakuacji personelu dyplomatycznego z punktu widzenia analizy strategicznej? Czy to wyraz ostrożności, czy może sygnał, że Stany Zjednoczone uznają scenariusz konfliktu za najbardziej prawdopodobny?

DR JAKUB GAJDA, FUNDACJA PUŁASKIEGO

Rzeczywiście, tak jak Pan redaktor zauważył, mamy tu do czynienia z kilkoma możliwymi scenariuszami. Moim zdaniem ta decyzja o ewakuacji to przede wszystkim element budowania presji przed kolejną, już szóstą rundą negocjacji, która ma odbyć się w niedzielę. Kluczowe kwestie sporne między Iranem a Stanami Zjednoczonymi pozostają nierozwiązane — i to one są źródłem napięcia.

Stanowiska obu stron są diametralnie różne: Iran utrzymuje, że ma prawo do pokojowego wykorzystywania energii jądrowej, podczas gdy Stany Zjednoczone — a konkretnie administracja prezydenta Trumpa — stawiają twarde warunki: całkowita rezygnacja Iranu z procesu wzbogacania uranu oraz wywiezienie już wzbogaconego materiału poza granice kraju. Dla Teheranu to nie do przyjęcia, i tu leży sedno problemu.

W tej sytuacji presja — także psychologiczna — może być wykorzystywana do postawienia Iranu "pod ścianą". Chodzi nie tylko o naciski na władze, ale też na irańskie społeczeństwo, które może wymusić zmianę stanowiska politycznego. Taka kalkulacja może przyświecać nie tylko administracji Trumpa, ale też niektórym sojusznikom Stanów Zjednoczonych.

W tle pojawia się również groźba powrotu do reżimu sankcyjnego. Choć Stany Zjednoczone wycofały się z porozumienia nuklearnego JCPOA, państwa europejskie nadal są jego stroną. W ramach tego układu istnieje tzw. mechanizm „snapback”, pozwalający na automatyczne przywrócenie sankcji w razie naruszenia jego postanowień. Iran stanowczo sprzeciwia się takiemu scenariuszowi, twierdząc, że państwa europejskie nie mają moralnego mandatu do jego uruchomienia.

Nie można też zapominać o sytuacji w Iraku, skąd wycofywany jest amerykański personel. To kraj, w którym ścierają się wpływy Stanów Zjednoczonych i Iranu poprzez lokalne grupy i milicje. To dodatkowy element destabilizacji, który należy uwzględnić w analizie regionalnej.

W ostatnich dniach pojawiły się również informacje o odkryciu nieujawnionych wcześniej projektów nuklearnych w Iranie, co miało być ujawnione przez izraelski wywiad. Jednocześnie Iran twierdzi, że posiada dokumenty lokalizujące izraelskie instalacje nuklearne. Te wzajemne oskarżenia i wycieki informacyjne tylko podnoszą temperaturę.

W tym kontekście nadchodząca runda negocjacji niekoniecznie musi być ostatnią — choć nie można wykluczyć jej zerwania. Skok napięcia, który obserwujemy w ostatnich dniach, może świadczyć o przygotowaniach nie tylko do rozmów, ale również do twardszych działań. Taki scenariusz, choć wciąż nieprzesądzony, należy poważnie brać pod uwagę.