Bezduszna technologia zamiast kierowcy? Pomysł dziś wydaje się niedorzeczny. Ale badania wskazują na zasadność takiego rozwiązania. Im szybciej go wprowadzimy, tym lepiej dla wszystkich. Bo przecież tzw. czynnik ludzki – zmęczenie, dekoncentracja, brawura, przekraczanie dozwolonej prędkości, jazda na podwójnym gazie – to przyczyna większości wypadków samochodowych. Awaryjność pojazdów czy stan dróg odgrywają coraz mniejszą rolę w tego rodzaju zdarzeniach.
Odsunięcie od kierowania autem zawodnych i często nieodpowiedzialnych ludzi jest tylko kwestią czasu – i to krótszego, niż się nam dzisiaj wydaje. Zwłaszcza że pierwsze próby z bezzałogowymi pojazdami wypadły nader pomyślnie. Dość wspomnieć eksperyment z 2007 r. – Chevrolet Tahoe „Boss” z automatycznym systemem kierującym zdał na piątkę z plusem egzamin w warunkach normalnego ruchu drogowego.
Czy to znaczy, że amatorzy już nigdy nie pochwalą się refleksem i szybkością przed swymi kolegami, a zawodowcy stracą pracę jako kierowcy ciężarówek, taksówek czy autobusów?
- Bez obaw, do całkowitego wyrugowania człowieka przez automat nigdy nie dojdzie – uspokaja David Shinar z Laboratorium Ludzkich Czynników Bezpieczeństwa na Uniwersytecie Ben Gubiona w Beer Szewie (Izrael).
Kierowca nigdy nie stanie się zbędny, tylko zmieni się jego rola. Będzie nadzorował pracę komputera – jak w przypadku samolotu sterowanego przez autopilota.
- Po włączeniu tego urządzenie pilot nie idzie przecież do kabiny pierwszej i nie ucina sobie drzemki – klaruje izraelski uczony.
Czy komputer zastąpi kierowcę?
Wcześniej czy później komputer zastąpi w szoferce człowieka. Kierowcy zawodowi mogą być jednak spokojni o pracę. Ktoś przecież musi nadzorować działanie automatów.