Podejmując wyzwanie wybudowania nowej fabryki przechodzimy przez fazę koncepcji, projektu, wszelkich zatwierdzeń i pozwoleń. Gdy teoretycznie wszystko jest gotowe, można wbijać pierwszą łopatę. Wtedy zadając sobie pytanie — co o tym sądzi ubezpieczyciel. Ubezpieczyciel odpowie pytaniem, najczęściej nie jednym: Czy część produkcyjna i magazyn stanowią odrębne strefy pożarowe? Czy serwerownia, pomieszczenia elektryczne i magazyn chemiczny są wydzielone pożarowo?
Czy z uwagi na charakter produkcji zdecydowaliśmy się na zabezpieczenie podstawowych maszyn stałą instalacją gaśniczą?
Skąd takie pytania?
Przecież przepisy pożarowe tego nie wymagają, mamy „pieczątkę” odpowiedniego rzeczoznawcy. Czy można zignorować uwagi ubezpieczyciela? Oczywiście, że tak, ale wtedy prędzej czy później obiekt „spali się zgodnie z przepisami”. Jedynie „ponadstandardowe” zabezpieczenia mogą ochronić nas przed dużymi szkodami materialnymi, roszczeniami osób trzecich czy długotrwałym przestojem w produkcji i w konsekwencji utratą klientów.
Zbigniew Żyra
Dyrektor Hestia Loss Control, spółki inżynierskiej wchodzącej w skład Grupy Ergo Hestia. Firma specjalizuje się w ocenie ryzyka ubezpieczeniowego