Czy wojna to dobry interes?

Kazimierz Krupa
opublikowano: 2003-03-31 00:00

Już tylko tak postawione pytanie wielu specjalistów, a szczególnie polityków, tak bardzo oburza, że nie są nawet skłonni zastanowić się nad odpowiedzią, nie mówiąc już o tym, by na nie odpowiedzieć. Zamiast analizy pojawiają się rozważania i konkluzje o niewymierności ceny krwi ludzkiej, cierpienia, itp., itd. Co bardzo charakterystyczne, oporów tych praktycznie nie mają, w przeciwieństwie do naszych, analitycy zachodni.

Dziwne to, i mam wrażenie — nieco obłudne. Bo przy takim postawieniu sprawy następuje zasadnicze pomieszanie pojęć: nikt nikogo nie nakłania do wyceniania cierpienia czy nieszczęścia, ale już krew od bardzo dawna jest normalnym towarem i jako normalny towar (tyle że bardzo wrażliwy) podlega prawom rynku. Tym bardziej podlegają im wszystkie typowe i nietypowe towary niezbędne do prowadzenia działań wojennych. Trzeba sobie bowiem zdać sprawę, że taki lotniskowiec amerykański Nimitz to kilkutysięczne miasto, z całą infrastrukturą. To wszystko trzeba kupić (a więc ktoś sprzedaje), to ma swoją cenę.

Po wielu szacunkach, już niejako z praktyki wychodzi, że kilkunastotygodniowa wojna w Iraku będzie kosztowała aliantów niecałe 100 mld USD. Gros, około 75 mld USD, wydadzą oczywiście Stany Zjednoczone. Znaczy — wyda budżet, bo prawie cała ta kwota trafi do amerykańskich przedsiębiorstw. Anglicy przeznaczyli na tę wojnę, przynajmniej na razie, około 20 mld USD. W globalnych kosztach jest i nasz udział, stosowny do zaangażowania, na poziomie — znacznie przeszacowanym — 12-13 mln USD. Ale, po pierwsze, Amerykanie mają nam niejako zwrócić, po zaokrągleniu, 15 mln USD, a po drugie, nagle pojawiła się pogłoska o możliwości umorzenia od 1 do 2 mld USD z przyznanego nam kredytu na zakup F-16 (wysokości 3,8 mld USD).

Warto może przy tej okazji przypomnieć, że „skutkiem ubocznym” brawurowej akcji generała Czempińskiego i jego kolegów, sprzed kilkunastu lat, w tym samym regionie, wręcz kraju, było kilka miliardów dolarów w postaci umorzeń długu. Czy specjaliści i politycy wiedzą już, co zrobić z takim aspektem wojny?