Inwestorzy na warszawskiej giełdzie przespali niezłą okazję do wyciągnięcia kursów akcji na wyższe poziomy. Stwarzały ją nie tylko spore wzrosty na giełdach zachodnich, ale także krajowe dane makroekonomiczne. Gracze na GPW przedłużyli sobie jednak weekend. Aktywność na pierwszej sesji tygodnia była typowo wakacyjna. Obroty akcjami czołowej dwudziestki giełdowych spółek sięgnęły tylko 438 mln zł.
Poniedziałkowa sesja na GPW generalnie nie zmieniła obrazu rynku. WIG20 zyskał skromne 0,39 proc. Do niewielkich zmian wartości indeksu nie ma co przywiązywać większej wagi. Przy tak małych obrotach jakiekolwiek ruchy cen akcji nie mają wiarygodnego znaczenia prognostycznego. Z wyciąganiem pewniejszych wniosków lepiej się wstrzymać do czasu przebudzenia największych graczy. Czekamy więc na wyraźny wzrost obrotów.
Po bardzo dobrej sesji czwartkowej indeksy na kolejnych dwóch stanęły w miejscu. Rynek nie chce spadać — i to plus — ale też nie ma chwilowo kapitału, by mógł rosnąć dalej. Wygląda na to, że przed atakiem na linię długoterminowego trendu wzrostowego inwestorzy potrzebują kilku dni na zebranie sił. Najwidoczniej nauczka, jaką kupujący odebrali podczas trzech sesji 10-12 lipca, nie idzie w las. Trzykrotnie wówczas podejmowane próby powrotu nad linię trendu spaliły na panewce, bo nie towarzyszyły im bardzo duże obroty. Były przyzwoite, 810-940 mln zł na sesję, ale to okazało się za mało. Potrzebny jest zdecydowanie większy zastrzyk świeżego kapitału. Można się go chyba spodziewać z zagranicy, o ile tamtejsi inwestorzy uznają — a są na to spore szanse — że oddala się groźba kolejnej podwyżki stóp procentowych w USA.
Spadek rentowności amerykańskich obligacji zwiększa atrakcyjność rynków akcji zwłaszcza w krajach się rozwijających. Sprawia, że zwiększa się premia za ryzyko inwestycji w instrumenty finansowe. Polski rynek kapitałowy mógłby na tym zyskać, zwłaszcza że kolejne dane makro potwierdzają poprawiającą się kondycję polskiej gospodarki.
W ubiegłym tygodniu GUS podał lepsze od oczekiwanych przez ekonomistów dane o produkcji przemysłowej. W poniedziałek z kolei urząd uraczył inwestorów informacjami o poprawie lipcowej koniunktury w przemyśle, handlu i budownictwie. Dobre nowiny miał też NBP, który podał, że inflacja bazowa netto wyniosła w czerwcu 1,0 proc. w ujęciu rocznym. To wynik zgodny z oczekiwanym przez analityków. Złoty w poniedziałek umocnił się do dolara i euro w ślad za forintem, który rósł w siłę po decyzji węgierskiego banku centralnego o podwyżce stóp procentowych o 50 pkt baz.