Dyrekcja drogowa różniła się poglądami z reprezentantami resortu infrastruktury. Dlatego niepokorni muszą odejść.
W Ministerstwie Infrastruktury co kilka tygodni pojawia się nowy wiceminister. Teraz karuzela kadrowa uderzy w Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA), której budżet sięga kilku miliardów złotych. Jej szef, Dariusz Skowroński, ma złożyć dziś rezygnację. Co skłania go do tej decyzji? Podobno różnice poglądów z przedstawicielami resortu na rozwój infrastruktury.
Jest tajemnicą poliszynela, że dyrekcja miała wątpliwości dotyczące cen budowy i przystosowania do eksploatacji autostrady A-1 z Gdańska do Torunia. Ryszard Kurylczyk, wiceminister infrastruktury, zapewniał, że 5,6 mln EUR za km to nie jest za drogo.
— Dyrekcja kilka miesięcy badała możliwość odebrania koncesji na A-1 firmie Gdańsk Trasport Company i deklarowała, że inwestycja powinna być zrealizowana przy cenie 4,5-4,6 mln EUR za km. Ostatecznie podpisano umowę, godząc się na cenę wyższą o 1 mln EUR za km. Czyż to nie dziwne? — pyta przedstawiciel sektora.
Dyrekcja zerwała też umowę z hiszpańską firmą Necso na modernizację pomorskiego odcinka drogi nr 7. Ta decyzja też nie znalazła poparcia w ministerstwie.
Kto zastąpi dyrektora? „GW” napisała, że pracownik Necso, który w latach 80. z Ryszardem Kurylczykiem budował elektrownię w Żarnowcu. W GDDKiA mówi się, że ma to być pracownik gdańskiego Energomontażu.