W tym lub przyszłym roku DCT Gdańsk wejdzie do pierwszej setki światowych portów. Z wybudowanym za 250 mln EUR w ubiegłym roku terminalem kontenerowym przeładował już 650 tys. kontenerów 20-stopowych. W tym ma ich być 900 tys.
Do portu przybijają największe na świecie, niemal czterystumetrowe statki, które mogą na pokładzie przewieźć 15,5 tys. kontenerów.
Teraz firma, która należy do Global Infrastructure Fund II, funduszu zarządzanego przez australijską Macquarie Group of Companies, przygotowuje kolejny etap inwestycji — drugi terminal za co najmniej 250 mln EUR, który ma powstać do 2015 r. Wówczas gdański port wejdzie — jak szacuje DCT Gdańsk — do pierwszej trzydziestki na świecie. Do tego czasu działalność terminalu spowoduje, że do budżetu wpłynie 3 mld zł z cła i 1,6 mld zł VAT.
Teraz Gdańsk
Ale najpierw DCT Gdańsk musi wydzierżawić od Zarządu Morskiego Portu Gdańsk teren pod budowę terminalu. Rozmowy się przeciągają. Do rozwiązania są też inne kwestie — i to na zdecydowanie wyższym szczeblu.
— DCT Gdańsk powinien być równie ważny dla polskich władz, jak port w Hamburgu jest dla niemieckich, a port w Rotterdamie dla holenderskich. Potrzebne są zmiany w przepisach o VAT, który dziś można o wiele później niż w Polsce płacić np. w Niemczech czy krajach Beneluksu — wymienia Adam Żołnowski, który od początku maja dołączył do menedżmentu DCT, a wkrótce wejdzie do zarządu jako wiceprezes ds. strategii i spraw korporacyjnych.
— To absurd, że polscy importerzy i eksporterzy wolą dopłacać do cen transportu swoich towarów. Korzystają z Hamburga czy Rotterdamu, choć mają znacznie dalej niż do Gdańska. Odstraszają ich biurokratyczne rozwiązania — dodaje Boris Wenzel, dyrektor zarządzający DCT Gdańsk. Jego zdaniem, mniej korzystne rozwiązania dotyczące VAT powodują, że Polska traci ogromne kwoty na cle, które jest płacone za granicą.
Wespół w zespół
Zdaniem menedżerów DCT, trzeba się spieszyć z kolejnymi etapami inwestycji.
— Dziś port w Hamburgu ma kłopot, bo jest zbyt płytki na przyjmowanie największych kontenerowców. Port w Petersburgu zamarza, zimą statki stały tu nawet 100 dni. Musimy wykorzystać szansę, rozwinąć Gdańsk do rangi drugiego Hamburga lub Rotterdamu i stać się głównym portem obsługującym Rosję i całą Europę Środkową i Wschodnią — przekonuje Adam Żołnowski.
W ominięciu raf, które mogą się pojawić w drugim etapie inwestycji, ma pomóc rozszerzony menedżment DCT Gdańsk, za którego sterami do niedawna stał wyłącznie Boris Wenzel.
Poza Adamem Żołnowskim (przedtem pracował w PwC, a do 2007 r. był prezesem PAIIZ) kadra menedżerska poszerzyła się o Jean-Jacquesa Moysona i Łukasza Meissnera.
Pierwszy przez ponad 25 lat był dyrektorem handlowym portu Noord Natie w Antwerpii, drugiego w Europie hubu kontenerowego. Łukasz Meissner jest natomiast menedżerem z 15-letnim doświadczeniem w finansach, zdobytym także w branży logistycznej (Raben Group Polska).
Etaty razy cztery
Po 2015 r. DCT Gdańsk chce wybudować terminal przeładunkowy obsługujący transport kolejowy z Rosji. Firma deweloperska Goodman zbuduje na liczącym 200 hektarów terenie Pomorskie Centrum Logistyczne.
Wówczas port ma się znaleźć w pierwszej dziesiątce na świecie. Będzie w nim pracować 2 tys. osób (dziś niemal 450), ale dzięki jego działalności ma powstać 18 tys. etatów. Część terenów terminalu wejdzie do Pomorskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej.
— Szczegółów jeszcze nie ma, ale popieramy pomysł zarządu DCT — mówi Anna Różycka z Pomorskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej.