Deficyt może pociągnąć giełdę w stronę wzrostów

Tadeusz Stasiuk
opublikowano: 2000-06-02 00:00

Deficyt może pociągnąć giełdę w stronę wzrostów

Utrzymująca się od kilku sesji dobra koniunktura na warszawskim parkiecie może zastanawiać, wziąwszy pod uwagę negatywne sygnały płynące z tak zwanego otoczenia. W dalszym ciągu nie rozstrzygnięta kwestia istnienia rządzącej dotychczas koalicji, coraz większym cieniem rzuca się nie tylko na postrzeganie Polski za granicą, ale także na postawę zachodnich inwestorów grających na naszym parkiecie. Duża nerwowość rynku nie służy nigdy napływowi obcego kapitału, który jest wyczulony na wszelkie czynniki zagrażające bezpieczeństwu inwestycji. Świadkami tego byliśmy zresztą w połowie zeszłego tygodnia.

GDYBY nie ożywienie na amerykańskim Nasdaq, zapewne nie mielibyśmy do czynienia z tak udanymi sesjami na GPW jak ma to miejsce w ostatnich dniach. Rynek jednak powoli normalnieje, czego sygnały dało się odczuć także podczas wczorajszej sesji.

PO ŚRODOWEJ, silnie podażowej sesji większość uczestników rynku oczekiwała, że do natarcia ponownie ruszą niedźwiedzie. Zwłaszcza że za oceanem tamtejsze rynki akcji zanotowały korektę po rekordowych wtorkowych wzrostach.

TEN czarny scenariusz na szczęście się nie spełnił, zaś skala spadków była znacznie niższa od wcześniejszych prognoz. Sytuacja na parkiecie zrobiła się na tyle niejednoznaczna, że trudno obecnie wyrokować, w którą stronę rynek będzie dalej podążał. Czwartkowa sesja swoim przebiegiem dała bowiem tak niejasne sygnały, że mogą one wskazywać zarówno na początek silniejszej korekty, jak też początek nowej fali wzrostowej.

NA RYNKU dało się odczuć wyczekiwanie inwestorów na publikację danych o deficycie na rachunku obrotów bieżących w kwietniu, który szacowany był na około 1-1,1 mld dolarów. Prognozy okazały się gorsze od rzeczywistości i po spadku deficytu do 819 mln dolarów należy chyba przyjąć, że giełda będzie jednak szła do góry. Mimo to część analityków ostrzega, że sytuacja nie jest aż tak różowa jakby wyglądała, a dogłębna analiza opublikowanego wczoraj bilansu wskazuje, że poziom deficytu jest niemal identyczny jak przed rokiem.

ISTNIEJE jednak spora szansa, że inwestorzy zignorują ten czynnik, co zresztą w pewnym sensie potwierdził przebieg notowań ciągłych.