Deweloperzy kupią ziemię na bank

Dominika MasajłoDominika Masajło
opublikowano: 2019-05-19 22:00

Większość firm twierdzi, że ma gdzie budować jeszcze przez kilka lat. Mimo to chce powiększać zasoby gruntów, o co na razie trudno.

Z tego artykułu dowiesz się:

  • Jakie zapasy ziemi mają polscy deweloperzy
  • Czy nadal powiększają banki ziemi
  • Na jakie ułatwienia liczą, by dalej kupować działki
  • Jakie kwoty chcą przeznaczyć na ten cel

Choć deweloperzy od dawna mówią o malejącej podaży atrakcyjnych gruntów pod inwestycje mieszkaniowe, większość twierdzi, że obecny bank ziemi pozwala im na dalszy rozwój.

— Dysponujemy rozbudowanym bankiem ziemi, obejmującym grunty w kilkunastu lokalizacjach — zarówno tam, gdzie jesteśmy obecni od lat, jak i w miastach, w których przygotowujemy dopiero pierwsze projekty. Wartość naszych zasobów przekracza 537 mln zł, co pozwala na wybudowanie blisko 17 tys. mieszkań o łącznej powierzchni użytkowej wynoszącej ok. 728 tys. m kw. — mówi Nikodem Iskra, prezes Murapolu.

Grupa Robyg, działająca w Warszawie, Gdańsku i Wrocławiu, podaje, że posiadana ziemia umożliwia jej wybudowanie w sumie 14 tys. lokali. Zdywersyfikowane zasoby, o łącznym potencjale około 12,5 tys. mieszkań, ma także jeden z największych polskich deweloperów — Dom Development. Skromnie na tym tle wypada J.W. Construction, deweloper obecny w Warszawie oraz na północy i zachodzie kraju, który swoje zapasy ocenia na 5 tys. lokali. Jego głód ziemi potwierdza informacja umieszczona na stronie o chęci zakupu działek o „minimalnej powierzchni 2500 m kw. w dobrej lokalizacji”. Atal, budujący mieszkania w siedmiu dużych miastach, informuje natomiast, że skrzętnie uzupełniane zapasy pozwolą mu zrealizować 39 projektów na 9,3 tys. lokali.

— W minionych latach dużo zainwestowaliśmy w bank ziemi. W 2017 r. na ten cel przeznaczyliśmy 230 mln zł, a rok temu blisko 200 mln zł. W praktyce oznacza to zabezpieczenie naszej działalności na kilka lat — zapewnia Zbigniew Juroszek, prezes Atalu.

O najbliższą przyszłość nie martwi się też gdański deweloper Inpro, który zapewnia, że posiadany bank ziemi pozwoli mu na tworzenie nowych przedsięwzięć w Trójmieście i okolicach przez kolejne pięć, sześc.lat. Mimo to deweloperzy deklarują, że poszerzanie banku ziemi i analiza atrakcyjnych terenów inwestycyjnych to ich priorytety. Dużą nadzieję pokładają w szykujących się zmianach w obrocie gruntami rolnymi.

— Przywrócenie możliwości kupowania gruntów rolnych w granicach miast powinno zwiększyć podaż terenów inwestycyjnych i podtrzymać podaż nowych mieszkań. Efekt ten nie będzie jednak dostrzegalny w 2019 r. — uważa Kazimierz Kirejczyk, ekspert JLL.

Giganci rynkowi w tym roku na zakup gruntów planują przeznaczyć sześciocyfrowe sumy.

— Jesteśmy firmą o bardzo niskim zadłużeniu, mamy plany rozwoju i pieniądze na ten cel. W 2018 r. wydaliśmy na grunty w sumie 300 mln zł. W tym roku możemy wydać nawet ponad 500 mln zł — zapowiada Radosław Bieliński, dyrektor ds. komunikacji i rzecznik prasowy Domu Development.

Artur Ceglarz, wiceprezes zarządu Robygu, szacuje, że wydatki będą oscylować między 200 a 300 mln zł. Murapol w ciągu pierwszych czterech miesięcy 2019 r. zakupił grunty pod budowę ponad 1,6 tys. mieszkań. Do końca roku zamierza uzupełnić bank o ziemię pod kolejne 1,2 tys. mieszkań. Atal i Inpro przy zakupie gruntów kierują się zasadą wyszukiwania unikatowych lokalizacji w relatywnie niskich cenach.

— Mamy fundusze na zakup nowych gruntów i cały czas szukamy atrakcyjnych działek pod nowe inwestycje, jednak decyzje o zakupie będą zależały od atrakcyjności oferty. Nie planujemy z góry, ile konkretnie wydamy. Jesteśmy elastyczni, mamy pieniądze i w razie pojawienia się dobrej propozycji szybko sfinalizujemy transakcję — mówi Zbigniew Juroszek.

132,47 pkt Tyle wyniósł w marcu opracowany przez Cenatorium indeks urban.one dla gruntów pod zabudowę...

2,47 pkt ...a o tyle wzrósł od poprzedniego miesiąca, co świadczy, że rynek zakupowy nadal istnieje.

OKIEM EKSPERTA

Buduj się, kto i gdzie może

MARCIN KRASOŃ, ekspert portalu Obido.pl

Naturalną rzeczą jest, że na coraz dojrzalszych rynkach mieszkaniowych pojawia się deficyt atrakcyjnych gruntów. Łatwo jest sobie to wyobrazić na przykładzie Nowego Jorku, gdzie niezagospodarowanych działek w centrum miasta ze świecą szukać. Polskie miasta się rozwijają, a wraz z tym spada liczba unikatowych działek w centralnych lokalizacjach. Na przykładzie Warszawy widzimy, że deweloperzy są najbardziej aktywni na ekspert JLLobrzeżach stolicy: na Białołęce, Bemowie, Ursynowie od strony Piaseczna, gdzie jeszcze kilka lat temu rosły uprawy. Fizycznie miasta nadal mają grunty pod zabudowę, ale atrakcyjne parcele to dobro ograniczone. Dlatego w cenie jest odzyskiwanie działek. Biurowce wybudowane na początku lat dwutysięcznych są burzone, a w ich miejsce powstają nowsze i wyższe. Sądzę, że w następnych latach zmieni się charakter miast i zróżnicuje ich struktura. W pobliżu biurowców będą powstawać osiedla mieszkalne, aby uniknąć wymierającej osady jak w warszawskim zagłębiu biurowym przy ul. Domaniewskiej [czyli w tzw. Mordorze].