To jedna ogromna nowelizacja, zmieniająca ustawy o PIT i CIT oraz 24 ustawy powiązane. W wersji wyjściowej obejmowała 226 stron, po konsultacjach rozrosła się do 258. Przy czym druk sejmowy nr 1532 obejmuje również 409 stron uzasadnień i analiz, a także 18 stron rozporządzeń wykonawczych – co w sumie daje cegłę aż 686-stronicową. Trzeba jeszcze uwzględnić 12-stronicową autopoprawkę z druku 1532a (w tym 4 strony korekty ustawy oraz 8 stron uzasadnienia) oraz dorzucone 83 strony kolejnych rozporządzeń wykonawczych.
Objętość pakietu podaję dokładnie, aby wszystkim uzmysłowić, jak ogromny to materiał. PiS będzie za wszelką cenę forsowało uchwalenie ustawy przez Sejm na posiedzeniu od 29 września do 1 października. Zakładając miesięczną pracę Senatu, potem rozpatrzenie przez Sejm poprawek oraz 21 dni na podpisowy namysł prezydenta (z wynikiem oczywistym), ustawa ma realne szanse na znalezienie się do 30 listopada w Dzienniku Ustaw. Generalnie ma wejść w życie 1 stycznia 2022 r., przy czym masa różnych przepisów szczegółowych ma zapisane inne terminy. Władcy uznali, że o PŁ naopowiadali już społeczeństwu wystarczająco, zatem w piątek do prezentacji ustawy przed Sejmem wystawili nie ministra finansów, lecz młodego wice, Jana Sarnowskiego. Dzięki temu pokazał się posłom faktyczny autor wielu przepisów, chociaż jego osobista pozycja polityczna ma wartość zerową.
Jedyne głosowanie w sprawie ustawy dotyczyło wniosku KO o jej odrzucenie od razu w pierwszym czytaniu. Rząd wygrał pewnie, albowiem wniosek przepadł 179:228, przy 36 posłach wstrzymujących się oraz 17 nieobecnych. Szczegółowy rozkład głosów pozwala na prognozowanie losów ustawy. Za skierowaniem do komisji było 225 posłów PiS oraz 3 przyczepionych obecnie kukizowców. Za odrzuceniem opowiedziała się prawie cała opozycja – KO, PSL, Konfederacja, 11-osobowa część Lewicy oraz różne kanapy, czyli Porozumienie, Polska 2050, Polskie Sprawy i niezrzeszeni. Główna 36-osobowa część Lewicy się wstrzymała, bo zamierza walczyć o liczne poprawki w pracach komisyjnych. Doliczyłem nieuczestniczących w piątkowym głosowaniu i podział 460 posłów za/przeciw rządowemu projektowi teoretycznie wyszedł mi dokładnie 230:230. Oczywiście stuprocentowa ich obecność to utopia, zawsze trafi się co najmniej kilku chorych lub leni – i w tym tkwi obecna siła PiS. Klub władzy jest znacznie bardziej zdyscyplinowany niż rozczłonkowana i nieodpowiedzialna – w sensie proceduralnym – opozycja, dlatego do rządzenia wcale nie potrzeba 231 mandatów, realnie wystarcza 225-228.

Z sejmowej arytmetyki wynika, że podatkowy pakiet PŁ oczywiście zostanie uchwalony. Ale w jakim dokładnie kształcie – tego nie wie nikt. Naprawdę trudno powiedzieć, które szczegóły znajdą się w sprawozdaniu komisji, które potem uchwali Sejm, jakie poprawki wprowadzi Senat oraz które z nich się utrzymają. Przypomnę, że do odrzucenia senackiej poprawki konieczna jest w Sejmie większość bezwzględna, czyli to próg wyższy niż wymagany do uchwalenia zwykłą większością tegoż samego przepisu w wersji pierwotnej. Gigantyczna podatkowa nowelizacja, w której wiele przepisów umieszczonych w różnych miejscach ściśle się ze sobą wiąże, wymaga – abstrahując nawet od jej celu ideologiczno-wyborczego – żelaznej wewnętrznej spójności. Sposób i tempo forsowania pakietu PŁ przez PiS z definicji takową wyklucza. Diabeł już się cieszy.