Zadłużenie w gospodarce najniższe od sześciu lat, koniec bessy na rynku nieruchomości, a akcje deweloperów na głowę bijące pod względem stóp zwrotu nawet złoto to już fakt. Wystarczy przyjrzeć się najnowszym doniesieniom zza oceanu. Do pełni szczęścia inwestorom potrzeba już teraz jedynie tego, by przedsiębiorstwa wreszcie zaczęły inwestować. To dawałoby szanse na powrót trwałego wzrostu gospodarczego na świecie.
Balast coraz mniejszy
Całkowite zadłużenie w największej gospodarce świata spadło w odniesieniu do PKB do najniższego poziomu od sześciu lat, wynika z danych zebranych przez agencję Bloomberga. Amerykańscy konsumenci, firmy, banki i budżet są zadłużone na równowartość 326 proc. PKB. To wciąż ogromna kwota. Jednak już o 30 pkt proc. niższa niż w przededniu kryzysu.
— To dobra wiadomość z perspektywy inwestorów — komentuje Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI. Może być pierwszym sygnałem przełomu w kryzysie, który zaczął się od zadłużonych amerykańskich nabywców domów. Mniejszy dług to także mniejsze obciążenie odsetkami, a to oznacza, że Amerykanie największe zaciskanie pasa już mają za sobą. To dobra wiadomość nie tylko dla USA, ale również dla globalnej gospodarki. Ameryka to największa gospodarka świata, a konsumpcja odpowiada tam za 70 proc. PKB. Efekty widać w prognozach gospodarczych na przyszły rok. Międzynarodowy Fundusz Walutowy przewiduje, że amerykański PKB urośnie w przyszłym roku o 2,1 proc. Ameryka wyprzedzi pozostałe gospodarki rozwinięte. Wzrost w Japonii wyniesie 1,2 proc., a w strefie euro sięgnie zaledwie 0,2 proc.
Czekając na inwestycje
— Widoczne postępy w spłacaniu długów to pierwszy krok, by amerykańskie przedsiębiorstwa zaczęły wreszcie zaciągać kredytyi inwestować. To otworzyłoby drzwi do zdrowego wzrostu gospodarczego na świecie — zauważa Wojciech Białek, analityk CDM Pekao. Jego zdaniem, cykl zadłużania się i spłacania długów ma cztery fazy. W pierwszej, najkorzystniejszej z punktu widzenia gospodarki, przedsiębiorstwa zaciągają kredyty na inwestycje, a to pozwala zwiększyć efektywność pracowników. Ostatnio w gospodarce amerykańskiej to zjawisko można było zaobserwować w drugiej połowie lat 90. Jednak gdy pękła bańka internetowa, pałeczkę zadłużania się przejęli konsumenci, zachęceni niskimi stopami procentowymi Fedu. To właśnie ich wydatki napędzały hossę lat 2002-07.
— To nie było już równie korzystne. Kreowało popyt i zwiększało jakość życia, ale efektywność została w tyle. Dlatego amerykańskie indeksy zaledwie wyrównały szczyty poprzedniej hossy — mówi Wojciech Białek. Gdy i ta bańka pękła, spowalniającą gospodarkę amerykańską musiał ratować rząd. Efekt to wejście w trzecią fazę, w której najszybciej rośnie dług publiczny. Wreszcie w ostatniej fazie do gry weszła Rezerwa Federalna. Skupowaniem długów pozostałych stron bank umożliwia podtrzymanie kulejącego popytu w gospodarce. Zdaniem Wojciecha Białka, postępy w spłacaniu długów, jakimi mogą pochwalić się Amerykanie, mogą być zapowiedzią, że również ta faza dobiega końca. Coraz bliższy jest dzięki temu powrót do pierwszej fazy cyklu, kiedy wsparcie gospodarki przez polityków nie będzie już potrzebne.
Amerykańska lokomotywa
— Amerykańskie przedsiębiorstwa są oddłużone, więc dysponują kapitałem na inwestycje. Zielonym światłem, aby zacząć inwestować, byłby jednak dopiero przełom w innowacjach technologicznych — ocenia Wojciech Białek.
Niestety, trudno powiedzieć, czy na rozpoczęcie fali inwestycji trzeba będzie czekać rok, dwa czy cztery. Gdy już jednak to nastąpi, na rynkach finansowych będzie można spodziewać się sporych zmian. Umocnić się powinna hossa na rynkach akcji, a zwłaszcza na Wall Street. Równie dobra nie będzie jednak koniunktura na rynkach surowcowych. Rosnąca w USA wydajność zachęciłaby kapitał do powrotu z rynków wschodzących. To byłoby spore wyzwanie dla gospodarek krajów rozwijających się. Na napływie kapitału zyskać mógłby dolar. Amerykańska waluta już teraz korzysta na lepszej kondycji gospodarki na tle pozostałych gospodarek rozwiniętych. Wielu specjalistów ocenia, że „zielonemu” nie powinien zaszkodzić nawet ogłoszony przez Fed trzeci program skupu aktywów.
— Rynek wreszcie zaczyna doceniać zdolność Fedu do pobudzenia wzrostu. QE3 wesprze gospodarkę, ale też dolara — ocenia Arne Rasmussen z Danske Banku, który w zestawieniu agencji Bloomberg znalazł się wśród dziesięciu najskuteczniejszych prognostów rynku walutowego na świecie.
OKIEM EKSPERTA
Jest szansa na przełom w inwestycjach
WOJCIECH BIAŁEK
analityk CDM Pekao
Przełom w inwestycjach amerykańskich firm będzie widoczny po tym, że zaczną brać kredyty, zamiast — jak dotychczas — zwiększać tylko zapasy gotówki. Aby było to możliwe, potrzeba więcej zyskownych projektów. Dużym krokiem naprzód jest dostęp do tańszych surowców energetycznych. Ceny amerykańskiego gazu z łupków są czterokrotnie niższe niż ceny paliwa importowanego z Rosji do Europy.
Pozytywnym czynnikiem jest też wzrost płac w Chinach. Dzięki niemu zmniejsza się luka w konkurencyjności między Ameryką a Państwem Środka. To ona sprawiała, że inwestycje w wielu gałęziach amerykańskiej gospodarki były przez wiele lat nieopłacalne, a bez nich rozwój na świecie natrafił na przeszkodę. Przyspieszyć zmiany może jednak wyczerpywanie się opartego na inwestycjach i eksporcie modelu wzrostu w Chinach.
Szansą jest transformacja tego kraju w społeczeństwo konsumpcyjne. Niestety to, że pozytywny scenariusz może zawieść, pokazuje przykład Japonii. Winna jest zakorzeniona w kulturze obu krajów skłonność do oszczędności. Przestawienie się na popyt wewnętrzny może nie być łatwe, bo polityka jednego dziecka przy braku państwowego systemu emerytalnego sprawia, że Chińczycy zamiast wydawać, oszczędzają na emeryturę.
To popchnie Wall Street do hossy
Przed końcem roku wskaźnik S&P500wzrośnie do 1600 punktów, przewiduje bank Stifel Nicolaus. Pięć argumentów za zwyżkami na Wall Street podaje analityk Dave Lutz.
1 Rozwiązanie problemu klifu fiskalnego będzie korzystniejsze, niż oczekują tego inwestorzy. Część republikanów jest bardziej skłonna do ustępstw, a to umożliwi zawarcie satysfakcjonującego rynki kompromisu.
2 Oczekiwania przed sezonem wyników są bardzo niskie. Nawet wyniki zbliżone do prognoz zostaną odczytane jako sygnał kupna.
3 Wielkim zwycięzcą sezonu wyników mogą się okazać banki. Zaskoczyć może zwłaszcza Wellls Fargo, dzięki ekspozycji na rynek kredytów hipotecznych.
4 Otwiera się pole do przepływu kapitału z rozgrzanego do granic rynku obligacji na rynek akcji. Czołowe amerykańskie towarzystwo Vanguard poinformowało, że jego klienci mają zainwestowane większe sumy pieniędzy w funduszach obligacji niż w funduszach akcji. Rynek jednak zwykle podąża w tym kierunku, na który jego uczestnicy nie są przygotowani.
5 Okres niepewności zakończą wybory prezydenckie. Do ogłoszenia ich wyników pozostał już niespełna miesiąc.
[MWIE, BUSINESSINSIDER.COM]