Dmytro Firtasz ma dla Polski gazową propozycję

Play icon
Posłuchaj
Speaker icon
Close icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl

Ukraiński oligarcha kupił dawną kamienicę Aleksandra Gudzowatego, założył w Polsce spółkę i przekonuje do wspólnego sprowadzania LNG z USA przez Polskę prosto do Ukrainy. Czy polski rząd da się przekonać?

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • kto reprezentuje Dmytra Firtasza w Polsce
  • na czym polega jego plan
  • jak oligarcha wyobraża sobie współpracę z USA, które go ścigają
  • czy ma szanse na wsparcie rządu Ukrainy
  • co oferuje Polsce
  • jakie sam może odnieść korzyści
  • jaki ma pomysł na tytan w Polsce
  • po co mu kamienica po Aleksandrze Gudzowatym
  • co go łączy z Polsatem
  • jak odpowiada na pytania o powiązania z Rosją

Dmytro Firtasz to ukraiński oligarcha, który zbił majątek na handlu gazem we współpracy z rosyjskim Gazpromem. Dziś produkuje również nawozy i tytan, inwestuje także w nieruchomości.

Kiedyś bywalec londyńskich salonów i sponsor uniwersytetu w Cambridge, od dziewięciu lat uziemiony jest w Austrii, skąd toczy sądową walkę z amerykańską administracją, domagającą się jego ekstradycji w związku z podejrzeniami o międzynarodową korupcję. Z Austrii zarządza też biznesem, który w Ukrainie jest mocno sprzężony z polityką. Według mediów w 2010 r. pomógł finansowo prorosyjskiemu Wiktorowi Janukowyczowi zostać prezydentem.

W ostatnich dniach Dmytro Firtasz przysłał do Warszawy swoją prawą rękę — Roberta Shetlera-Jonesa. Brytyjczyk, od 20 lat współpracujący z oligarchą, udzielił PB wywiadu i przedstawił propozycję, którą Firtasz składa Polsce, Ukrainie i Stanom Zjednoczonym.

Co powie polski rząd?:
Co powie polski rząd?:
Z Robertem Shetlerem-Jonesem, partnerem biznesowym Dmytra Firtasza od 20 lat, spotkaliśmy się w Warszawie. Przyleciał zaprezentować projekt przedstawicielom polskiego rządu.
Marek Wiśniewski

Czas na wejście do Polski

— Podjęliśmy strategiczną decyzję o wejściu na polski rynek i rozwijaniu tu przedsięwzięć gazowych i tytanowych — podkreśla Robert Shetler-Jones.

„My” to grupa DF, od imienia i nazwiska założyciela, która ma strukturę holdingu z siedzibą w Wiedniu. Jej jedynym właścicielem, jak zapewnia nasz rozmówca, jest Dmytro Firtasz.

Zaczynamy więc od pytań o gaz.

— Nasz pomysł opiera się na sprowadzaniu LNG [skroplonego gazu ziemnego — red.] ze Stanów Zjednoczonych drogą morską do Polski i przesyłania go z wykorzystaniem polskiej infrastruktury do Ukrainy oraz do innych krajów europejskich. W ten sposób Polska ma szanse stać się regionalnym hubem gazowym, a Ukraina dostanie niezbędny jej surowiec. Infrastruktura gazowa łącząca świat przez Polskę z Ukrainą istnieje, ale wymagałaby inwestycji i rozwoju — mówi Robert Shetler-Jones.

Złoża Teksasu i Zatoki Meksykańskiej kuszą

Brytyjczyk wyjaśnia, że ukraińskie zakłady nawozowe należące do oligarchy potrzebują gazu, podobnie jak reszta Ukrainy.

— Do wojny większość surowca przechodziła oczywiście przez Rosję, a teraz musimy szukać alternatywy. Jednocześnie inne państwa Europy w wyniku wojny też szukają nowych źródeł gazu — podkreśla Robert Shetler-Jones.

Nowi dostawcy dla Europy to głównie Stany Zjednoczone, Bliski Wschód i Norwegia. Dmytro Firtasz stawia na Amerykanów, a konkretnie na Teksas i Zatokę Meksykańską, gdzie są duże złoża gazu, a wydobycie wciąż się rozwija.

— Przez ostatnich kilka lat Amerykanie skokowo rozwinęli eksport gazu i szukają rynków zbytu. Jednocześnie ceny gazu w Europie są tak wysokie, że sprowadzanie LNG zza oceanu wciąż jest opłacalne. Jest też dobrą alternatywą dla bardzo drogiego gazu z Norwegii — argumentuje Robert-Shetler-Jones.

Dwóch Polaków już pracuje

Poza wizją wysłannik Firtasza ma też do przekazania pewne konkrety. Otóż założył właśnie w Polsce spółkę West Stream Energy, która będzie pracować nad projektem szlaku gazowego łączącego Zatokę Meksykańską z Ukrainą. Trwa procedura jej rejestracji. Skojarzenia z nazwami znanymi z gazociągów Nord Stream czy South Stream są uprawnione — West Stream Energy ma podkreślać, że gaz będzie sprowadzać z Zachodu.

Przewodniczącym rady nadzorczej West Stream Energy jest Tomasz Chalimoniuk, a prezesem Marek Gawlik. Do niedawna obaj byli związani z Polskim Klubem Wyścigów Konnych, organizatorem głośnej aukcji koni arabskich Pride of Poland.

Ekipa menedżerów będzie rosła.

— W miarę rozwoju przedsięwzięcia będziemy zdobywać dla firmy partnerów albo z sektora energetyki, albo z krajów istotnych dla naszego projektu, czyli np. ze Stanów Zjednoczonych, Polski czy Ukrainy — zapowiada Robert Shetler-Jones.

Terminal, gazociągi i interkonektor

W planach są też inwestycje. West Stream Energy analizuje, jak najlepiej zapewnić sobie dostawy gazu ze Stanów Zjednoczonych. W grę wchodzi — zapewnia nasz rozmówca — inwestycja w złoże produkcyjne, ale może to też być długoterminowy kontrakt na zakup surowca. Rozmowy z firmami z USA trwają.

W Polsce natomiast potrzebna jest rozbudowa infrastruktury gazowej, a konkretnie nowe gazociągi, pływający terminal LNG oraz poszerzone polsko-ukraińskie połączenie transgraniczne.

— Jesteśmy zainteresowani inwestycjami w tym obszarze — mówi Robert Shetler-Jones.

Pytamy go, czy przeszkodą nie są polskie przepisy, według których w strategiczną infrastrukturę gazową inwestować może jedynie Gaz-System. Zapewnia, że będzie o tym rozmawiał ze stroną polską.

— Podobne ograniczenia są w USA czy w Ukrainie. Chcemy być partnerem i współinwestować, ale może to mieć np. formę długoterminowych kontraktów handlowych — podkreśla Robert Shetler-Jones.

Przyznaje, że realizacja całego projektu to bez wątpienia długi proces.

— Budowa pływającego terminala LNG to 2-4 lata pracy, ale przecież już wcześniej moglibyśmy korzystać z istniejących wolnych mocy przesyłowych — uważa Robert Shetler-Jones.

Ekstradycja to jedno, a biznes to drugie

Pytamy, jak biznesmen prowadzący batalię prawną z amerykańską administracją wyobraża sobie jednoczesne zdobywanie amerykańskich partnerów.

— Nie mogę komentować kwestii prawnych związanych ze sprawą ekstradycji Dmytra Firtasza z Austrii do USA. Mogę jedynie powiedzieć, że sprawy prawne to jedno, a biznes to drugie. Jednocześnie podkreślam, że żądanie ekstradycji zostało sformułowane dziewięć lat temu, tymczasem obecna sytuacja Ukrainy i Rosji jest fundamentalnie inna. Pod względem biznesowym wojna zmieniła wszystko, sprawiając, że pojawiły się nowe strategiczne opcje dla rozwoju przedsięwzięć amerykańsko-polsko-ukraińskich. Warto o nich rozmawiać — odpowiada Robert Shetler-Jones.

Ukraińskie służby robią przeszukania

Pytamy też, jak biznesmen zamierza zdobyć przychylność Ukrainy, skoro — jak donoszą ukraińskie media — zaledwie tydzień temu służby śledcze zrobiły przeszukania w 16 biurach kontrolowanej przez Firtasza gazowej firmy. Szukały dowodów na manipulację stawkami za dystrybucję gazu.

— Czujemy dziś, podobnie jak wielu innych przedsiębiorców w Ukrainie, znaczące naciski ze strony wielu sił politycznych i instytucji — waży słowa Robert Shetler-Jones.

Jednocześnie podkreśla, że Firtaszowi zależy na przychylności ukraińskiego rządu dla projektu West Stream Energy.

— Oznacza on przecież nie tylko dostarczanie gazu do Ukrainy, ale też inwestycje w nowe gazociągi i magazyny. Wzmocniłby też więzi Ukrainy z Unią Europejską — wylicza korzyści Brytyjczyk.

Perspektywy dla oligarchów są kiepskie
Sławomir Matuszak
główny specjalista, zespół Białorusi, Ukrainy i Mołdawii, Ośrodek Studiów Wschodnich

Od 24 lutego 2022 r. znaczenie wszystkich oligarchów w Ukrainie sukcesywnie spada. Jednym z powodów jest to, że stracili kontrolę nad mediami. Wszystkie stacje telewizyjne pracują razem, a przekaz jest kontrolowany przez prezydenta.

Dmytro Firtasz ma dodatkowe problemy, wynikające z tego, że siedzi w areszcie domowym w Austrii i prowadzi batalię sądową dotyczącą ekstradycji do USA. Jednocześnie w czasie wojny poniósł poważne straty biznesowe, ponieważ jego główny zakład produkcyjny Azot w Siewierodoniecku został zniszczony, a państwo przejęło kontrolę nad spółkami dystrybuującymi gaz dla ludności. W drugiej z tych spraw można się jeszcze spodziewać batalii sądowej. W konsekwencji nie nazwałbym dziś Dmytro Firtasza ważną figurą.

Trudno ocenić, czy wciąż ma powiązania z Rosją czy nie. Kiedyś był w Ukrainie jedną z kluczowych figur obozu prorosyjskiego, ale dziewięć lat aresztu domowego w Austrii obniżyło jego znaczenie.

Przed wojną ukraiński „Forbes” szacował jego majątek na 420 mln USD i dawał mu 25. miejsce na liście najbogatszych. Szacowanie majątku dzisiaj, w czasie wojny, nie wydaje mi się możliwe.

Perspektywy dla oligarchów w Ukrainie zależą m.in. od tego, czy po wojnie uda im się odzyskać kontrolę nad mediami. Jeśli jednak założymy, że Ukraina wygra wojnę, weźmie się za odbudowę i będzie szukać zachodniego finansowania, to te perspektywy wydają się kiepskie. Zachód już dziś domaga się przecież deoligarchizacji Ukrainy, podobne oczekiwania może mieć ukraińskie społeczeństwo.

To nie konkurencja, tylko korytarz

Pytamy o korzyści dla Polski, która przecież zamierza samodzielnie budować pozycję tzw. hubu gazowego zaopatrującego w gaz cały region. Czy gazowa koncepcja Dmytro Firtasza może być konkurencją? Nasz rozmówca zaprzecza.

— Po pierwsze, oferujemy dostęp do rynku ukraińskiego, gdzie mamy udziały w spółkach dystrybuujących gaz. Są one przedmiotem postępowania śledczego w Ukrainie, niemniej dostęp do takich aktywów ma ogromne znaczenie. Po drugie, o ile polskie spółki kupują dziś po prostu gaz z USA, o tyle my planujemy zawierać pogłębione i długoterminowe partnerstwa z amerykańskimi firmami wydobywczymi lub infrastrukturalnymi, by uzyskiwać dzięki temu stałe i konkurencyjne ceny surowca. Po trzecie, nie zamierzamy konkurować z polskimi firmami na polskim rynku gazu. Interesuje nas przesył surowca do Ukrainy. To wszystko oznacza, że nasz projekt jest wzmocnieniem dla polskiej regionalnej strategii gazowej — twierdzi Robert Shetler-Jones.

Poza tym wątpi, by polskie spółki były zainteresowane finansowaniem budowy terminala LNG w USA. Nie będą też zainteresowane finansowaniem rozbudowy magazynów gazu w Ukrainie. Firtasza natomiast to interesuje.

— Kto jest silnym hubem gazowym, ten ma wpływ na cenę surowca. By stać się takim hubem, Polska potrzebuje potężnych wolumenów. Na razie polski rynek wystarczająco potężnych wolumenów nie przesyła. Tymczasem my myślimy o wolumenach rzędu 20 mld m sześc. gazu rocznie — zachęca Robert Shetler-Jones.

Tyle samo, czyli około 20 mld m sześc., wynosi roczne zużycie gazu w Polsce, a długoterminowe prognozy mówią o wzroście do około 30 mld.

Nasz rozmówca informuje, że na razie miał nieformalne rozmowy z polskim rządem, a teraz zaczyna formalne.

Fabryki nawozów czekają na tani gaz

Pytamy, co z tego będzie miał Dmytro Firtasz.

— Naszą korzyścią, jako grupy DF, będzie m.in. możliwość dostarczania surowca do naszych zakładów nawozowych w Ukrainie. To sektor bardzo gazochłonny, a ceny surowca mają kluczowy wpływ na cenę nawozów. Cena z kolei ma znaczenie dla rolników i dla bezpieczeństwa żywnościowego np. Afryki, dla której Ukraina jest kluczowym dostawcą zbóż — odpowiada Robert Shetler-Jones.

Blacha tytanowa z polskiej fabryki

Przechodzimy do pytań o tytan, w który Dmytro Firtasz inwestuje już od kilku lat. W Ukrainie ma kopalnie i zakłady produkujące gąbkę tytanową. Wysyła ją do Włoch, do własnej fabryki niedaleko Rzymu, która produkuje instrumenty dla sektora medycznego.

— Interesuje nas teraz zdobycie klientów z sektorów kosmicznego i lotniczego, które kupują blachę tytanową. Dotychczas jej nie produkowaliśmy, ale mamy pomysł na zbudowanie takiej fabryki w Polsce — mówi Robert Shetler-Jones.

Przekonuje, że byłoby to spójne z europejską strategią rozwijania sektora tytanowego w Unii Europejskiej. Zapewnia też, że kopalnie zlokalizowane są w zachodniej Ukrainie i mają przed sobą dziesiątki lat eksploatacji. Potrzebują jednak inwestycji, podobnie jak ukraińskie fabryki gąbki tytanowej.

— Te przedsięwzięcia chcemy rozwijać w partnerstwie z ukraińskim rządem — podkreśla nasz rozmówca.

Plan zakłada stworzenie w Polsce spółki holdingowej, która będzie właścicielem aktywów tytanowych Firtasza w Ukrainie, Polsce i we Włoszech.

Plan wart grube miliardy euro

Całkowite nakłady na realizację projektu gazowego Robert Shetler-Jones szacuje na 10-15 mld EUR. Tytanowy projekt jest mniejszy — całkowity koszt to 1-2 mld EUR. Pytamy więc o sytuację finansową grupy DF.

— Wojna wpływa na sytuację finansową holdingu. Po 2014 r. straciliśmy aktywa wa Donbasie i na Krymie, co oznaczało zmniejszenie naszego biznesu o 35-40 proc. Wciąż jednak produkujemy, sprzedajemy, płacimy pensje i wspieramy ukraiński rząd — podkreśla Brytyjczyk.

Siedziba obok ambasady ukraińskiej

By pokazać, że intencje są poważne, grupa DF ulokowała już w Warszawie pieniądze.

— Kupiliśmy właśnie nieruchomość przy alei Szucha 9, gdzie siedzibę będą mieć nasze polskie spółki. Wiemy, że nieruchomość ma długą historię. Stoi też obok ambasady ukraińskiej — mówi Robert Shetler-Jones.

To budynek, w którym przez długie lata siedzibę miała firma Bartimpex, należąca do zmarłego w 2013 r. Aleksandra Gudzowatego, polskiego barona gazowego. On też zbił fortunę na pośrednictwie w handlu gazem. Przedstawiciel Firtasza zapewnia, że budynek po prostu był na sprzedaż, a sprzedawcą był podmiot medyczny.

Telewizja w Warszawie, ale po rosyjsku

Poza tym, jak podkreśla przedstawiciel Dmytro Firtasza, grupa ma już w Polsce mały projekt — to telewizja Freedom.

— Założyliśmy ją wspólnie z Rinatem Achmetowem [również ukraińskim oligarchą — red.] krótko po ataku Rosji na Ukrainę. Działa przy wsparciu polskiej telewizji Polsat i nadaje w języku rosyjskim, celując w rosyjskojęzycznych widzów poza Rosją. Treść kontroluje ukraiński rząd. Chodzi o to, by proponować światu rosyjskojęzyczną przeciwwagę dla rosyjskiej propagandy z Russia Today — tłumaczy Robert Shetler-Jones.

Ukraińskie nawozy do rozbudowy

Grupa DF przygląda się też europejskiemu rynkowi nawozów.

— Dziś nasze ukraińskie zakłady nawozowe produkują mniej niż mogą ze względu na wojnę i ceny gazu. Być może w przyszłości, kiedy dostawy będą cenowo stabilne, pomyślimy o ich rozbudowie, a może też o uruchomieniu produkcji w Polsce — mówi Robert Shetler-Jones.

„Współpraca z Rosją nie była nielegalna”

Światowe media regularnie analizują rosyjskie powiązania Dmytra Firtasza.

— Jeśli istnieją, to proszę to udowodnić — odpowiada Robert Shetler-Jones.

Podkreśla, że fabryki Firtasza w Donbasie zostały zbombardowane, stracił zakłady na Krymie, jego pracownicy walczą na froncie, niektórzy giną. Firtasz był też jednym z pierwszych ukraińskich biznesmenów, który publicznie skrytykował Rosję po jej ataku w lutym zeszłego roku.

Z salonów do aresztu domowego:
Z salonów do aresztu domowego:
Urodzony w 1965 r. Dmytro Firtasz od dziewięciu lat nie opuszcza Austrii i toczy ze Stanami Zjednoczonymi batalię o ekstradycję. Wcześniej, jak wielu innych miliarderów, brylował w Londynie, wydając tam pieniądze zarobione w Ukrainie na handlu gazem przy współpracy z rosyjskim Gazpromem.
Heinz-Peter Bader / Reuters / Forum

— Pieniądze na współpracy z Rosjanami zarabiało wielu ludzi w Ukrainie, Europie, a także w Stanach Zjednoczonych. Współpraca z Rosją nie była nielegalna — twierdzi nasz rozmówca.

Podkreśla też, że Dmytro Firtasz stworzył program studiów ukraińskich na uniwersytecie w Cambridge, finansuje stypendia dla studentów, a teraz podobne inicjatywy chce realizować w Polsce, na polskich uniwersytetach. Myśli też o finansowaniu opieki stomatologicznej dla ukraińskich dzieci w Polsce.

© ℗
Rozpowszechnianie niniejszego artykułu możliwe jest tylko i wyłącznie zgodnie z postanowieniami „Regulaminu korzystania z artykułów prasowych” i po wcześniejszym uiszczeniu należności, zgodnie z cennikiem.

Polecane