Dobijanie stoczni Szczecin

KAP
opublikowano: 2008-08-06 00:00

Stocznia dokonała cudu, tnąc straty z 1,5 mld zł do 350 mln zł. Jednak szansa na wyjście z dołka została zaprzepaszczona.

Stocznia dokonała cudu, tnąc straty z 1,5 mld zł do 350 mln zł. Jednak szansa na wyjście z dołka została zaprzepaszczona.

Niedawno Aleksander Grad, minister skarbu, chwalił Stocznię Szczecińską Nową (SSN) za gigantyczną redukcję strat wynikających z nierentownych kontraktów. Straty udało się zmniejszyć z prawie 1,5 mld zł do 300-350 mln zł. Ale te liczby przestały być aktualne. Szansa na zerwanie nierentownych kontraktów została zaprzepaszczona. Stocznia nie dostała na czas państwowego wsparcia i w rezultacie nie mogła się wywiązać z umów z częścią armatorów.

— Mieliśmy porozumienie z jednym z armatorów o wygaszeniu podpisanych kontraktów, ale brakowało nam pieniędzy, by zapłacić uzgodnione kary — mówi jeden z przedstawicieli stoczni.

Z powodu braku pieniędzy stocznia nie wywiązała się z umowy z jednym z armatorów, na którym dostałaby po kieszeni „tylko” 30 mln USD. Nie wywiązała się z niego w terminie i teraz będzie kosztował ją dwa razy drożej.

— To dla nas duży problem, bo niepowodzenie w realizacji porozumienia z jednym armatorem utrudnia rozmowy z innymi kontrahentami — twierdzi jeden z przedstawicieli SSN.

Stocznia długo musiała czekać na skonwertowanie przez Agencję Rozwoju Przemysłu i Korporację Polskie Stocznie wierzytelności na akcje. Starała się też o blisko 60 mln zł kredytu, ale go nie dostała. Fatalnie na jej działania wpłynęły także wahania kursowe, bo kontrakty na statki są zawierane w dolarach i euro.

— Stocznia nadal rozmawia z armatorami. Podwyższenia kapitału czy innych działań pomocowych nie możemy przyspieszać, dopóki nie mamy zielonego światła z Komisji Europejskiej — tłumaczy Maciej Wewiór, rzecznik resortu skarbu.

Stoczniowcy znów mówią o rosnących z dnia na dzień stratach, ale Artur Trzeciakowski, prezes SSN, nie chce tego komentować i mówić, ile w końcu stocznia straci na nierentownych zamówieniach.